Panowie coś mi się jeszcze przypomniało w kontekście tych ataków na prezesów sprzedających udziały w swoich spółkach.
Oczywiście pomijam marginalne sytuacje kiedy prezesi wiedzą coś co od dawna ukrywają przed rynkiem i pierwsi uciekają z "tonącego okrętu". Takie sytuacje również się zdarzają i to chyba jest też to ryzyko, o którym się mówi, że istnieje.
Otóż przypomniałem sobie sytuacje naprawdę dużych prezesów i dużych korporacji z rynku światowego. Bill Gates zmniejszał swoje udziały w Microsoft przez bardzo długi czas. Od potężnego pakietu akcji na debiucie do dziś posiada już tylko kilka % Microsoftu w portfelu.
Czy to oznaczało lub oznacza, że Microsoft idzie na dno ? ... że jest do niczego a Bill to "szczur" schodzący z tonącego ... ?
Larry Page i Sergey Brin sprzedali solidarnie walory wartości 1 mld USD każdy (słownie 1 miliarda dolarów) niedługo po debiucie Google na rynku. Wzięli swój udział jak uważali i już. Ich decyzja, ich sprawa ... ich strategia.
Czy Google przez to jest gorsze ?
Zdaję sobie sprawę, że zaraz mnie tutaj zaatakujecie pewnie, że to realia amerykańskie itd. itp. ... ale Panowie chodzi mi tylko o pewną logikę myślenia, nieważne czy mówimy o rynku w USA czy w Polsce czy w Wietnamie. Nie jesteśmy lepsi ani gorsi. Prezesów ze złymi i dobrymi intencjami też znajdziemy na KAŻDYM rynku
to tak ogólnie dla refleksji napisałem ...