Lata doświadczeń spowodowały we mnie bardzo wysoki poziomu nieufności do wszystkich informacji jakimi jestem atakowany. Czasem czuje się jak idiota i wyznawca teorii spiskowych. Dziś jednak poddany zostałem naprawdę obrzydliwej próbie manipulacji.
Jak co dzień rano podróżowałem samochodem do pracy i włączone miałem radio. Audycję prowadził Jacek Żakowski. Wypowiedział się najpierw na temat szkolnictwa, że zgadza się iż u nas tytuły niewiele znaczą, że tylko w Polsce aż 70% uczelni jest prywatnych i z tego powodu tytuł magistra nie cieszy się należną estymą. Potem dziennikarz przeszedł do oceny kandydata PIS na premiera PROFESORA Glińskiego, aby za chwilę powrócić do systemu edukacji. Otóż Pan Żakowski stwierdził, że są Profesorowie i Profesorkowie. Są tytuły, które powinny cieszyć się należnym szacunkiem nadawane przez Prezydenta RP po spełnieniu gęstej sieci obwarowań i Profesorkowie, którym nadaje się tytuły przez kolegów z katedry...
Przekaz był jasny. Profesor Gliński to profesorek, któremu tytuł nadali koledzy z jakiejś prywatnej uczelni. Nie było wypowiedziane to wprost, bo mogłoby zakończyć się procesem, ale takie było odczucie. Dziennikarz zaczepił o tytuł Glińskiego i pociągnął temat. Z ciekawości jednak sprawdziłem - moja wrodzona podejrzliwość:
isap.sejm.gov.pl/DetailsServle...Otóż pod postanowieniem nadania tytułu Profesora podpisał się Prezydent Kaczyński i Premier Tusk...
I jak tu nie sprawdzać faktów? Gliński ma tytuł naukowy w ocenie dziennikarza rzetelny, bo nadany przez Prezydenta RP, a po audycji zostawił wrażenie, że to nic nie znaczący przedrostek przed nazwiskiem...
W tym miejscu warto sobie zdać sprawę, że podobnym zabiegom poddawani jesteśmy na rynku finansowym i do wszystkich informacji należy podchodzić bardzo ostrożnie z olbrzymim poziomem nieufności. To po prostu mniej wtedy boli