PARTNER SERWISU
tyjehzse
irfy

irfy

Ostatnie 10 wpisów
@Wojetek
Być może źle mnie zrozumiałeś, albo ja nie doprecyzowałem wypowiedzi. Jeśli chodzi o moją ocenę "frankowiczów", bazuję głównie na własnych obserwacjach. Z racji swojej specyfiki zawodowo-zarobkowej przez długi czas obracałem się w kręgu ludzi, którzy właśnie takie kredyty pobrali, przy czym ich zarobki oscylowały zazwyczaj albo w granicach, albo tuż poniżej "średniej krajowej brutto". Osobiście nie nazwałbym ich "klasą średnią", nie mówiąc już o tym, że niemal żadna z tych osób nie posiadała żadnej unikatowej umiejętności, która czyniłaby ich trudno zwalnianymi z pracy lub zdolnymi do wykłócenia się o jakąś sutą podwyżkę. Z moich obserwacji wynika, że prawdziwa klasa średnia, czyli ludzie dosyć mocno usytuowani, brali kredyty w CHF-ach znacznie przed gwałtownym wzrostem cen mieszkań, czyli w latach 2000 - 2004, kiedy zarówno nieruchomości były znacznie tańsze, jak i frank znacznie droższy.

Ich więc gwałtowny wzrost szwajcarskiej waluty faktycznie nie rusza, gdyż po pierwsze albo już niemal spłaculi swoje kredyty (w latach o których mówię banki domagały się sporego wkładu własnego), albo wyemigrowali na Zachód i te ich frankowe mieszkania zasiedlają teraz najemcy, spłacający raty kredytów, albo zostali w Polsce, ale zarabiają na tyle dobrze, że mają gdzieś niemal dowolny wzrost kursu. Zupełnie inaczej ma się sprawa z pozyczkobiorami z transzy "kto nie kupił, ten przegrał życie", czyli osobnikami ze średnią krajową, zadłużającymi się w chwili, kiedy szwajcar oscylował w okolicach 2 złotych. Obecnie jest ich sporo i naprawdę cienko przędą, jednak nie w tym sensie, że nie są w stanie spłacać tych kredytów, tylko nie stać ich już praktycznie na nic innego poza zaspokajaniem podstawowych potrzeb. Takie zaspokajanie nie rozkręci jednak gospodarki ani nie przysporzy dodatkowych środkow budżetowi państwa.

Nie mówiąc już o całkiem poważnych kłopotach w przypadku utraty pracy. Podsumowując, moim zdaniem obecnie ci ludzie stąpają po bardzo cienkim lodzie a kredyty spłacają sumiennie wyłącznie z powodu konstrukcji polskiego prawa, które bardzo utrudnia upadłość i pozbycie się garbu w postaci kredytu. W związku z tym w momencie jakiegoś większego zawirowania i zbiegu kilku czynników, takich jak osłabienie gospodarcze połączone ze wzrostem kursu franka może dojść do masowego bankructwa tych ludzi. Oczywiście moje rozumowanie może być obarczone błędem wynikającym właśnie z tych wyżej wymienionych własnych obserwacji. Bo może faktycznie jest tak, że kredyty w CHF-ach brane w newralgicznym momencie mają w większości ludzie zamożni a tylko ja trafiałem na dziadów, niemniej jednak, znów moim zdaniem, dłuższa obecność kursu franka w okolicy lub powyżej 4,5 PLN może na dłuższą metę przekraczać próg bólu wielu kredytobiorców. Którzy łatwo mogą wtedy dołączyć do innych niezadowolonyc i wywieźć dowolny rząd na taczkach :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

tack napisał(a):
A pomyślcie co się będzie działo jak EU ( znienawidzona podobno przez Polaków) wstrzyma dotacje za niewypełnianie postanowień traktatowych ?
Budownictwo bez budowy dróg i infrastruktury kolejowej i innej - leży ,
Rolnictwo - do likwidacji
Na razie tylko to mi przychodzi do głowy ...
A po ile będzie wtedy 1 eur ( a po ile chf???) .
Czarny scenariusz , lepiej nie myśleć .

Myślę, że aż tak strasznie nie będzie, chyba że UE będzie chciała w ten sposób pośrednio wpłynąć na odsunięcie od władzy obecnych rządzących. Bo ci na razie się srożą i wymyślają głupoty, ale wkrótce będą musieli z tym skończyć, bo załamanie kursu złotówki nie jest na rękę dosłownie nikomu. Po pierwsze z miejsca padną i tak cienko przędący "frankowicze", co z miejsca odbije się na rynku nieruchomości, bankach i w ogóle całej gospodarce. I nie zrekompensują tego większe wpływy niektórych eksporterów. Spadną dochody z VAT, czyli filar dochodów budżetowych, co z kolei może skłonić niezbyt przecież lotną "władzę" do zacieśniania fiskalnej śruby i wkurzenia kolejnych warstw społecznych. Poskutkuje to kolejną falą emigracji i jeszcze większym spadkiem wpływów, na zasadzie efektu kuli śnieżnej. Gwałtownie podrożeje też obsługa zobowiązań zagranicznych. Podsumowując, obstawiam że po dojściu CHF-a do granicy 4.5 PLN rząd będzie musiał skapitulować i zacząć tańczyć tak, jak mu UE zagra. Nie może przy tym liczyć na wieczną kroplówkę w stylu tej dawanej Grekom, gdyż unijni biurokraci nie mają żadnego interesu w utrzymywaniu obecnego polskiego rządu.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Mało pamiętasz. I nie mówię tego po to, żeby cię upokorzyć i pokazać, jakim sam jestem (ho, ho,ho!) znawcą i giełdowym rekinem, tylko po prostu stwierdzam fakt. Osobiście pamiętam KGHM gdzieś w okolicy 12 PLN za sztukę (jakoś tak w okolicach 2008 roku), więc cena 65 złotych naprawdę nie robi na mnie żadnego wrażenia. Zdecydowanie odradzałbym też zakupy, gdyż obecnie po pierwsze zmieniła się sytuacja na rynku i z powodu likwidacji OFE rynek stał się bardzo płytki, po drugie sytuacja polityczna w Polsce też jest niepewna, ze wskazaniem na możliwość idiotycznych posunięć wykonywanych przez nie znający się na gospodarce i dyletancki, do tego "spłukany" rząd. Po trzecie, z punktu widzenia polskiej giełdy sytuacja na świecie też nie wygląda różowo i większe podmioty zagraniczne zdecydowanie wolą inwestować w Niemczech, USA czy Francji, niż w zapyziałej Polsce.

Podsumowując - oczywiście zrobisz ze swoimi pieniędzmi co zechcesz. Możesz kupić za nie akcje, albo kilka skrzynek wódki, żeby mieć na czarną godzinę, bądź rozmienić wszystko na 10 złotówki i zrzucić ze szczytu warszawskiego Pałacu Kultury. Niemniej jednak osobiście uważam, że jeśli mimo wszystko chcesz bawić się w polską giełdę, to na razie nie ma sensu nic na niej kupować, bo tam spadki będą trwały tak długo, dopóki ktoś nie zachęci zarówno drobnych jak i większego kapitału w inwestowanie na niej. Tymczasem na razie trwa raczej zniechęcanie, w stylu planów podatku od obrotów finansowych i tego typu głupot. Innymi słowy, za jakiś czas możesz mieć okazję żeby przekonać się, jak wyglądają naprawdę tanie akcje. A później patrzeć, jak ich cena maleje jeszcze bardziej :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Wspaniałe! I to jest stanowisko dla mnie! Minister Do Spraw Prostytucji brzmi dumnie! Niniejszym rezygnuję z ukraińskiej kultury i zgłaszam swą kandydaturę do objęcia tej jakże zaszczytnej teki. Zobowiązuję się do propagowania ukraińskiej prostytucji na całym świecie i sławienia poświęcenia i zapału pracownic. Mam też nadzieję, że zbudują mi jakiś godny gmach. Ze stosowną obsługą :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

krewa napisał(a):

Królik w końcu przestał być postrzegany wyłącznie jako utrzymanek Kołomojskiego i premieruje póki może. Jak sam skromnie stwierdził - ludzie będą jeszcze czytać o nim w książkach.

Trzecim beneficjentem zamachu stanu, zdaje się, został nasz kolega Irfy - jego nieobecność sugeruje, iż chyba otrzymał upragnioną posadę w ukraińskim ministerstwie kultury i z typowym dla siebie poczuciem humoru wpisał aktora Gerarda Depardieu na listę osób, zagrażających narodowemu bezpieczeństwu Ukrainy.

Cóż, w obliczu fantazji jaką potrafią wykazywać się wschodni sąsiedzi Polski można jedynie życzyć panu premierowi, żeby nie były to książki kucharskie. Bo podczas wszelkich majdanów mogą przydarzyć się różne rzeczy.

Co do stanowiska, z nieskrywanym żalem informuję, że rząd Najjaśniejszej Samostijnej niestety odrzucił moją kandydaturę. Może w przyszłości pójdzie po rozum do głowy? A na wątku przestałem się udzielać, bo zrobiło się po prostu za spokojnie. Tymczasem ja funkcjonuję niczym aztecki bóg Huitzilopochtli i moja wena twórcza najlepiej rozkwita podczas wydarzeń krwawych oraz historii rozgrywającej się w jej najbardziej namacalnym aspekcie. Czołgi nacierają, grady grzmią, lotnictwo wojskowe i cywilne dzielnie zmaga się z rakietami Buk, zaś Giwi z Motorolą z nożami w zębach odgrażają się marszem na Warszawę. Takie rzeczy to można omawiać!

A tutaj cisza, spokój i zgniła stagnacja. Jak pisał już Szutnik, dobrotliwy car postanowił zakonserwować cały ten konflikt na lepsze czasy, w międzyczasie troszkę go "cywilizując", co w sumie z jego punktu widzenia jest chyba najlepszym posunięciem. Podejmuje więc próby uszczelnienia granicy, przez którą co i rusz migrują mu do kraju różne uzbrojone bandziory, robi też sprzątanie na separatystycznej "scenie politycznej". Za jakiś czas pójdą też pewnie w odstawkę co bardziej irytujący watażkowie. W ten sposób osiąga w zasadzie wszystko, co początkowo osiągnąć zamierzał.

Krym jego. Zachodni jeszcze trochę poburczą, postroją fochy i powygrażają paluszkami, stopniowo i cichaczem zaczną jednak rezygnować z sankcji albo łagodzić je w taki sposób, żeby nie trzeba było sprowadzać francuskich serów z Wenezueli czy norweskich łososi z Azerbejżanu. Część sankcji zostanie oczywiście utrzymana. Unia będzie więc nadal walczyć z niegodziwym agresorem, odmawiając mu dostarczenia choćby jednej polskiej śliwki czy ćwiartki wieprzowej półtuszy spod Grójca. W ten sposób i wilk (rosyjski) będzie syty i owca (polska) pozostanie cała.

Co się tyczy Ukrainy, istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że tamtejsi politycy zamiast zajmować się jakimiś bzdurami w stylu zbliżania swojego kraju do Unii i Zachodu, zaczną robić to, co zawsze wychodziło im najlepiej. Czyli zabierać innym a dawać sobie. Zresztą jeśli przyjdą im do głowy jakieś głupie pomysły, to na Mariupol w każdej chwili może spaść kilka pocisków. Albo na Kijów wyruszyć któryś z ochotniczych batalionów, domagając się ułaskawienia swoich atamanów, którym nieco puściły nerwy podczas podejmowania z jakiegoś banku oszczędności ich życia.

Podsumowując, komentować nie ma czego. Mógłbym się ewentualnie poudzielać, gdyby pojawił się jakiś temat o biednych syryjskich i pakistańskich uchodźcach. Robiłem to z początku na dyskusjach pod artykułami w Gazwybie, ale panie i panowie z Czerskiej najwyraźniej uznali mnie za nazistę, konsekwentnie usuwając moje skądinąd całkiem popularne komentarze a potem wprowadzając już pełną cenzurę. Więc milczę, czekając na godną ofertę od króla czekolady. Albo jakiegokolwiek innego króla :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@ammianus
Nie wydarzyło się całkowicie nic :) Tyle że Kanoniers rzucił temat, więc wyłuszczyłem akurat teraz. Co do korekty... Za granicą może i tak, ale jestem mocno sceptyczny co do GPW, gdzie ostatnio korekty okazywały się być dosyć trwałe. Jak będzie, zobaczymy. Temat wisi, można spokojnie wrócić za rok czy dwa i przekonać się, które z przewidywań okazały się prawdą. Jeśli zbłądziłem, z przyjemnością przyznam się do winy i posypię głowę popiołem, uzyskanych ze spalenia akcji najprzedniejszych bankrutów na GPW :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Fala wzrostów gdzie indziej? To ta teoria, według której przypływ unosi wszystkie łódki, która miałaby się sprawdzać również w świecie finansów :) Niestety, okazała się błędna, o czym można się było choćby na przykładzie wzrostów na NASDAQ i DAX, którym towarzyszyła stagnacja na GPW. Bardzo mi przykro. Zresztą dla Polski powrót koniunktury w krajach ościennych będzie oznaczało jeszcze większe dno. Osobiście przewiduję, że w okresie jakiegoś roku po jesiennych wyborach Polskę opuści kolejny milion obywateli, którzy dotychczas płacili VAT i byli klientami miejscowych przedsiębiorców, nabywając od nich marchewkę, pietruszkę, chleb, pieluchy i inne, w tym nieco droższe dobra, oraz korzystali z rozmaitych usług, takich jak fryzjer czy siłownia.

Nieobecność tych konsumentów sprawi tym przedsiębiorcom nieliche kłopoty, da również solidnie popalić rządowi, który będzie zmuszony do popełniania mniejszych lub większych głupot w celu ratowania budżetu. Doprowadzi to do kolejnej fali emigracji i tak aż do czasu, kiedy Polaków zaczną za granicą traktować jak plagę nie mniejszą od Afrykanów na Morzu Śródziemnym. Rynek wewnętrzny klapnie całkowicie. Siądzie budownictwo, bo szaleństwo na rynku nieruchomości z lat 2007 - 2010 sprawiło, że masa młodych ludzi jest teraz zakredytowana po uszy, z mieszkaniami o wartości znacznie niższej od aktualnej wartości kredytów. Mało kto będzie więc kupował nowe mieszkania, bo i po co, skoro i tak albo szykuje się do wyjazdu, albo nie dostanie kredytu od banków, które profilaktycznie zaostrzą warunki przyznawania kredytów, na wypadek gdyby rządzący postanowili trochę je złupić.

A na to wszystko nakłada się chińska zadyszka, ukraińska wojna, tlące się pod powierzchnią kryzysy w Hiszpanii i Włoszech, nieustający kryzys grecki i tysiąc innych światowych bolączek. Sorry, lepiej już było. A teraz najlepszym rozwiązaniem jest śledzenie spraw z bezpiecznej odległości i nieładowanie się na niebezpieczne twory w stylu GPW :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Kanoniers
Dno bessy? To w przypadku GPW jeszcze kawał drogi:) Tutaj lekko spadkowy trend boczny utrzymuje się już od dłuższego czasu a teraz po prostu zrobiła się lawina. A dna nie widać, bo jakież to niby siły miałyby sprawić, żeby akurat na warszawską giełdę wróciła hossa? Zacznijmy od szaraczków. Prości "drobni" zostali w ostatnich latach całkowicie zrujnowani przez wszystkie możliwe plagi. Na samej giełdzie roiło się od rozmaitych czarodziejów pokoju włodarzy Petrolinvestu, Atlantisu, Sanvilu, IDM-u czy pomniejszych magików, inwestorów nie rozpieszczali też rodzimi i zagraniczni oligarchowie, niemiłosiernie łupiąc ich na przedsięwzięciach typu KOV, Midas, CEDC czy ten słoweński bank, którego nazwy już nie pamiętam.

Jakby tego było mało, na tzw. "szerokim rynku" na oszczędności poczciwego Kowalskiego dybali osobnicy zakładający twory typu Amber Gold i "ambergoldopodobne", swoją cegiełkę dołożyły też komercyjne banki, sprzedając polisolokaty i inne wynalazki. W ten sposób przeciętny zjadacz chleba nabrał do szeroko pojętych rynków i instytucji finansowych długookresowej awersji, preferując trzymanie pieniędzy w skarpecie, natychmiastowo chowanej za pazuchę na każdy dźwięk dzwonka do drzwi, gdyż może na przykład dzwonić komornik, zapragnąwszy ściągnąć z bogu ducha winnego szaraka dług zrobiony przez kogoś innego.

Nie samym Kowalskim giełda jednak żyje. Do niedawna do znaczących graczy zaliczały się OFE, jednak po brawurowej akcji króla Europy, czcigodnego Donalda Prawdomównego również im skończyły się możliwości inwestycyjne. Oczywiście pozostają zagraniczni inwestorzy i fundusze, ci jednak wciąż postrzegają Polskę jako coś na kształt potencjalnego parkingu dla rosyjskich czołgów, z trudem odróżniając ją od Białorusi. Coś takiego, w połączeniu z toczącą się za polską granicą wojną nie sprzyja chęci inwestowania na GPW. A teraz dodatkowo tąpnięciem grozi gospodarka Chin. Kraju, w którym pojedyncze miasta wraz z przedmieściami mają więcej obywateli i większe PKB od jakiejś tam peryferyjnej Polski.

Przy takim układzie kapitał ucieka i będzie uciekał od akcji, ze szczególnym wskazaniem na akcie na polskiej GPW. Skończyło się. Tym bardziej, że za dwa miesiące władzę w kraju przejmie partia o ultrakatolickich poglądach społecznych i bolszewickich poglądach gospodarczych. Przez pierwszy rok zajmą się pewnie budową pomników, umacnianiem "wartości narodowych", ściganiem dawnych rywali politycznych oraz robieniem z Polski międzynarodowego idioty, później jednak wezmą się w końcu za gospodarkę. Chyba nie muszę mówić, co będzie to znaczyło dla giełdy. Tak więc moim zdaniem dno jeszcze bardzo głęboko i osobiście nie zdziwiłby mnie nawet WIG20 na poziomie 1000 punktów :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@lesgs
Stare :) Na Petrolu ćwiczyli to już do upadłego. Sto metrów do ropy, potem jakieś cyrki z łupkami, potem szopki ze sprzedażą jakichś "zbędnych" pól naftowych. Z początku faktycznie była histeria ale później dowolny komunikat przechodził już praktycznie bez echa. Tutaj byłoby tak samo. Najpierw szał, tak jak z KGHM a później większość graczy zorientowałąby się, że to ściema pod krótkotrwały wyskok. Zresztą ile można by zrobić takich wałków? Trzy? Cztery? Później już wybory a tuż przed nimi i tak nikt nie słucha tego, co wygadują partie, bo powiedzą wszystko byle tylko wygrać :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Ale akurat w tym nie ma niczego dziwnego. Wszelkie "lustracje" można sobie uchwalać dla "ciemnego ludu", żeby sobie o nich poczytał i poczuł się usatysfakcjonowany. Tyle że lustracja lustracją a rzeczywistość rzeczywistością. Nie wiem, jakie są założenia ichniej ustawy lustracyjnej i od jakiego szczebla obowiązuje ten zakaz pełnienia urzędów, ale i tak uważam, że zakaz sprawowania funkcji państwowych w takim państwie jak Ukraina to i tak martwy przepis, bo tam we współpracę z "reżimem" mniej lub bardziej umoczeni byli wszyscy.

Zresztą Ukraińcy nie są ani pierwsi ani ostatni. W Niemczech po II Wojnie też niby miała być jakaś denazyfikacja. I faktycznie powiesili kilku czołowych bonzów a kilku innych na jakiś, zazwyczaj dość krótki czas przymknęli. Ale jak trzeba było zbudować rakiety kosmiczne, to pan Werner von Braun z kolegami został zdenazyfikowany ekspresowo, zaś alianci wszystkich zwycięskich obozów z wdzięcznością przyjęli też usługi dawnych esesmanów i gestapowców. Nie mówiąc już o tym, że w administracji rządowej też zaroiło się od dawnych parteigenossen.

Nie mówiąc już o tym, ze król czekolady nie może ot tak sobie całkowicie odwracać się od popleczników dawnej władzy, bo raz że jest ich za dużo, dwa, w końcu będzie musiał jakoś dogadać się z carem. Który jak na złość nie chce Ukrainy zaatakować, co dla jej obecnych władz byłoby zbawieniem, gdyż zwaliłaby cały obecny syf na złego kacapa. A w tym momencie czas gra wybitnie na korzyść Rosjan, wystarczy że będą cierpliwie czekać, utrzymując status quo w Donbasie. W ten sposób, jeśli na utrzymywanie bankrutującej Ukrainy zachodni szybko nie wyłożą całej góry szmalu, za niecały rok pewnie wybuchnie tam kolejny majdan, tym razem już przeciw "wszystkim"...
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Krewa jak zwykle ślepy i głuchy :) Tu przecież nie chodziło o te ajfony, tylko o nakłonienie potężnego władcy Chobielina do dołączenia do drużyny. Celnicy zorientowali się, że chłop szuka pracy i zarzucili przynętę. Jak inaczej chcesz go zwabić? A tutaj pokusy nie do odparcia. Poważna służba, mrowie followersów na twitterze... Zobaczysz, dorzucą jeszcze kilometrówki i służbową kredytówkę i mamy nowego szefa ukraińskich celników :P
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Znowu marudzisz. A pozytywów jest jednak cała masa! Po pierwsze, monarcha zwrócił się do swojej rady ze szczerą prośbą i nie usiłował w żaden sposób kręcić. A mógł przecież śmiało sfabrykować jakieś dowody albo wkręcić szefa tajniaków w jakieś bagno. Nie zrobił tego, tylko prosto z mostu zakomunikował, że wolałby wstawić tam swojego człowieka. Jak dla mnie to naprawdę postęp, jak na tamtejsze warunki. I jeszcze cywilizowana argumentacja o uzgodnieniu z "zachodnimi partnerami". Wbrew pozorom nie jest to takie głupie, bo Firtasza trzymają właśnie zachodni, chyba Amerykanie, chociaż diabli ich tam wiedzą. Król daje więc swoim chłopakom wyraźnie do zrozumienia, że sponsorzy widzieliby na miejscu szefa łapsów jakiegoś innego człowieka. Sorry, albo się ma państwo silne ekonomicznie, albo się słucha sponsorów.

Co do incydentu z kobietami... Cóż, mi tu pachnie zwykłą, tępą bandyterką. Pewnie chodziły słuchy o jakimś umiarkowanym bogactwie ofiar. Jakieś kosztowności, pewnie trochę dewiz ale nie aż tyle, żeby można było wynająć sobie za to ochronę. Więc chłopaki wpadli jak po swoje i coś tam nie wyszło. Albo plotki okazały się tylko plotkami, albo panie stawiły opór. Padły strzały, młodzi spanikowali i urządzili masakrę. A później dali się złapać, co jak na tamte warunki faktycznie jest nie lada wyczynem. Co mieli mówić? Że im się nie udał skok? Lepiej powiedzieć, że dokonali egzekucji na groźnych separatystkach. Faktyczny stan "państwa ukraińskiego" poznamy dopiero na podstawie wyroku, jaki otrzymają oraz jego wcielania w życie.

Wbrew pozorom ujęcie atamana sotni Tornado też jest już dużym postępem. Wybacz, ale gdybym to ja stał na czele tych ludzi, to wpoiłbym im bezwzględną wierność wobec siebie i nie pozwoliłbym się ująć, choćby minister apelował na twitterze, facebooku, instagramie a nawet jakimś ukraińskim odpowiedniku pudelka. Waliłbym ze wszystkiego, co mam, czołgów, granatników, gradów... W ostateczności przeszedłbym do Zacharczenki. Fakt, że pacjent został jednak zatrzymany można więc uznać za sukces, bo oznacza to, że "władza" ma nad tymi bojówkami chociaż szczątkową kontrolę. Gdybyś chciał aresztować takiego Giwiego albo innego Motorolę, bez nabytego w najbliższym demobilu lotnictwa szturmowego by się pewnie nie obyło :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

krewa napisał(a):

A, no i będziesz musiał ministra spraw wewnętrznych opierd**** za nieustającą propagandę radzieckiego serialu "Gdzie jest czarny kot?". To kolejna ofiara socjal mediów - dzień bez wpisu na facebooku dniem straconym. I praktycznie w każdym wpisie cytuje komisarza Żegłowa z w/w serialu.

PS: a to ulubiona scena ministra

Nie no, opierniczać go mogę, ale "Czarnego kota" zabronić nie idzie! Może i jestem sprzedajny (choć nieskorumpowany), ale jakieś zasady jednak mam. A należy do nich i to, że "ręka podniesiona na Wysockiego zostanie obcięta!":)

Tymczasem wytłumacz mi jednak, o co chodzi z tą sprzedażą słodkiego majątku? Bo wygląda to tak, jakby pan monarcha usiłował go sprzedać tylko na pokaz, czyli dużo o tym mówi i biadoli, że nikt nie chce kupić, więc i żadnej transakcji zawrzeć nie idzie. W ten sposób jest w stanie utrzymać swoje latyfundia a jednocześnie nadal grzmieć o konieczności deoligarchizacji. Mam rację, czy chodzi jeszcze o coś innego?
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Jesteś malkontent i się czepiasz. Ciągle zjadliwie mendzisz, zamiast dostrzegać pozytywne aspekty. A tych jest mnóstwo! Bo skoro gubernator Georgii mógł zostać gubernatorem Odessy, to znaczy że na przykład ty sam osobiście masz szansę zostać na przykład gubernatorem Lwowa. A kolega Serpico ministrem propagandy.

Sam niniejszym zgłaszam swoją kandydaturę na stanowisko ukraińskiego ministra kultury. Warunki mam idealne. Przede wszystkim potrafię być bardzo kulturalny. Nie palę, nie piję, nie bluzgam (a po ukraińsku to już w ogóle ni dudu), czytałem Tarasa Bulbę, jestem gorącym fanem "Listu kozaków do sułtana tureckiego" i jego autora, atamana Iwana Sirko, nie wieszam dywanów na ścianach w mieszkaniu, mogę więc próbować oduczyć tego zwyczaju powierzony mej pieczy naród.

Po ukraińsku wprawdzie nie mówię, ale znam rosyjski, będę więc wspaniałym orędownikiem narodowego pojednania. Ponadto bez tłumacza dogadam się z carem! Jednocześnie jako cudzoziemiec z Zachodu będę utrzymywał bratnie stosunki również z tą stroną świata. Do tego jestem nieskorumpowany i niezwiązany z żadnym rządem, ani swoim, ani obcym.

Podsumowując, jestem najlepszym z możliwych kandydatów, dlatego liczę, że ktoś na Ukrainie zainteresuje się tym tematem i wręczy mi stosowną tekę :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

krewa napisał(a):

A swoją drogą może punkt 4 jest powodem wzmożonego ruchu rosyjskich wojsk w okolicach Rostowa?

Nie sądzę, żeby przyczyną obecności carskich wojsk pod Rostowem była utrata kontroli nad Kadyrowem. Z tej prostej przyczyny, że doszło do niej już kilka lat temu i w chwili obecnej niedoświadczeni rosyjscy żołnierze po prostu nie byliby w stanie wyrządzić armii czeczeńskiej żadnej krzywdy. Wojsko Kadyrowa to kilkadziesiąt tysięcy uzbrojonych po zęby i świetnie wyszkolonych plemiennych wojowników. Stacjonujących na własnym terenie, złożonym z zalesionych gór i zamieszkałych przez ludność czeczeńską wiosek.

Armia rosyjska w swojej obecnej liczebności po prostu nie jest zdolna do siłowego podbicia królestwa Kadyrowa, bo atomu użyć tam nie może a na wszystko inne jest za słaba. Z drugiej strony pomimo całkowitego uniezależnienia się Kadyrowa jego obecność jest dosyć wygodna. Zapewnia na Kaukazie spokój, wyłapuje i na miejscu morduje wszystkich samozwańczych „emirów” i „kalifów”, na każdym kroku manifestuje przywiązanie do Moskwy i cara i nawet przez myśl mu nie przejdzie, żeby próbować ogłaszać formalną niepodległość. Wystarczy mu faktyczna. Nie jest też ekspansywny, siedzi sobie na swoim folwarku i nie ma ambicji poszerzania go o sąsiednie tereny….

A że kontroluje też tamtejsze grupy przestępcze? Ktoś musi. Zabrakło by jego, przyszedł by ktoś inny. Taki sam, albo gorszy. Podsumowując, wydaje mi się że obecność wojsk bez naszywek na terenach pod Rostowem jest raczej ćwiczeniami, połączonymi z dyskretnym wywieraniem nacisku na rząd króla czekolady.

Swoją drogą bardzo ciekawa jest też inna kwestia. Posłuchałem sobie tego, co mówił pan Jaszyn i nie wierzyłem własnym uszom, bo publicznie oskarżał on oficjalnych przedstawicieli rosyjskich władz, (jakimi są przecież i Kadyrow i car) o bezpośredni lub pośredni udział w morderstwie.
I co? Chyba nic. Chodzi sobie dalej na wolności, nikt nie szczuje go sądami, nawet groźny Ramzan nie kazał go odstrzelić. Tymczasem gdyby ktoś publicznie, z imienia i nazwiska oskarżył o różne krwawe machlojki na przykład różnych członków polskich władz, a kilka takich grzeszków by się znalazło, to z miejsca miałby na głowie prokuraturę i tuzin „procesów o zniesławienie”:)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

No i dobrze. Ładne. Tyle że od strony wizualnej nawet nie odbiega aż tak bardzo od animacji wstępnej do pierwszej części Wiedźmina, która ukazała się w 2007 roku. Tamtą nawet teraz puszczam sobie czasem dla przyjemności, taka jest dobra. Wszystko to jednak wciąż obraca się w kategorii gier komputerowych, nie mówiąc już o tym, że przy obecnej technice stworzenie ładnej animacji komputerowej nie wymaga jakiegoś szczególnego geniuszu.

Ponadto istotą prawdziwego, pełnometrażowego filmu jest gra aktorska i dialogi. A na tym polu doświadczenia pana Bagińskiego nie są zbyt duże. Nie wiem jak ty, ale ja w swoim życiu dosyć często spotykałem dziewczyny, na których widok byłem skłonny z miejsca paść na kolana, takie były zachwycające. Zachwyt pryskał jednak natychmiast po tym, kiedy się odezwały :) Tak samo jest z filmami. Można zrobić do nich oszałamiające efekty specjalne, które całkowicie przyćmi drewniana gra aktorska i drętwe dialogi. A na tym akurat polu polska kinematografia i aktorzy mają poważne zasługi :)

Podsumowując, nie uwierzą, dopóki nie zobaczę w ich wykonaniu czegokolwiek, co nie będzie czymś w stylu trailera ze starcem, mamroczącym zduszonym głosem komunały w stylu "O, bogowie, dajcie mi siłę, zbliiiiiiżaaaa się wieeeelkie zuuuuoooo!". Bo na czymś takim filmu zbudować się nie da. Niech pokażą zwykły dialog faceta i laski. Trochę banalny a trochę zabawny, bez wrzasków, jęków, orków wyskakujących zza węgła i innych urozmaiceń. Aha i niech to zrobią z prawdziwymi aktorami. Potem mogą ich sobie dowolnie podrenderować, ale chciałbym zobaczyć, jak radzą sobie z "materiałem ludzkim" :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

markuz12 napisał(a):

wydaje mi się że niesprawiedliwie jest porównywać platige do veno, a sugestie o skoku na kasę z pewnością są nietrafione, platige to obecnie jedno z największych studów postprodukcyjnych w Polsce osiągające przychody roczne powyżej 50 mln zł realizujące projekty min dla hbo, bbc czy amerykańskiej history. spółka ma markę wyborcza.pl/1,91446,16743898,M... znane nazwiska Baginski ( o którym wszyscy mówią) ale też i Damian Nenow który obecnie pracuje nad filmem na podstawie ksiązki Kapuścińskiego anotherdayoflifefilm.com/pl/in... i którego krótkometrażowy film aninowany www.youtube.com/watch?v=AjXr9N... był bliski nominacji do oskara.
Platige to też kuźnia telaentów np Pan Grzegorz Jonkajtys, który obecnie jest zatrudniony w industrial light and magic (obecnie spółka ta neleży do disneya wcześniej do lucasfilm) pracował wcześniej w platige
Spółka angażuje się w w projekty ambitne niekoniecznie przekładające się na zyski tak jak to było np z ambition www.youtube.com/watch?v=H08tGj... ale tego typu przedsięwzięcia dają rozpoznawalność zarówno samemu Bagińskiemu jak i spółce.
Czy im się uda pozyskać finansowanie ? to się okaże, dotarłem do informacji że już w 2014 roku mieli partnera do realizacji wiedzmina, który w ostatniej chwili się wycofał, dziś spółka nie wysyła do mediów żadnych obietnic, na razie milczą a z tych strzępków informacji które możemy znaleść w necie to wiemy że mają zaawansowane rozmowy z partnerem amerykańskim, który ma pomóc platige w załatwieniu finansowania i nie na zasadzie emisji akcji ale znalezienia partnera finansowego.


:) Ja ich jeszcze nie porównuję do Veno. Pisałem jedynie, że w drastycznym przypadku projekt może się w coś zbliżonego przekształcić. Opierałem się zaś na podobieństwach, gdyż zarówno w przypadku Platige jak i Veno mamy do czynienia z niewielką polską firmą, która porywa się na zrobienie czegoś za co najmniej kilkanaście milionów dolarów. Na start mając jakieś 35 tysięcy zielonych. Poza tym niezbyt wierzę, że twórcy nawet nie wiem jak dobrych krótkometrażówek udźwigną taki projekt jak Wiedźmin. Oczywiście bez trudu poradzą sobie z konwencją taką jak polski film o wiedźminie, czyli nakręcenie jednego opowiadania z elementami paru innych.

Nie sądzę jednak, żeby coś takiego było w stanie powtórzyć światowy sukces gry. Znakomitym materiałem na film jest natomiast Saga, gdzie jest i wiedźmin i wątki romansowe i dworskie intrygi i walki całych armii, na to jednak potrzebna jest już naprawdę poważna kasa. A nikt, kto zgodzi się na wyłożenie naprawdę poważnej kasy nie przystanie na kręcenie filmu w Polsce i z polskimi aktorami. W efekcie Platige albo wcale nie zdobędzie finansowania, albo zdobędzie je na nakręcenie kolejnego krótkiego metrażu, w ostateczności zaś razem z Bagińskim zostanie sprowadzone do roli pomocników przy efektach specjalnych. Tyle że w takim wypadku ze słowiańskiego Wiedźmina zrobi się pewnie mieszanka "Gry o Tron" ze "Zmierzchem", co mi akurat odpowiada tak sobie :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@krewa
Nie piszą. W tamtych raportach jest miejsce tylko dla takich carskich pachołków jak ty :) Ja podpadam chyba pod kategorię pożytecznych idiotów, chociaż wielokrotnie sugerowałem, że za odpowiednią gratyfikacją jestem skłonny sławić cara pod niebiosa a wstrętnych banderowców odsądzać od czci i wiary. I to w profesjonalnym stylu i kilku językach, którymi władam :)

@Wojetek
SVD aż tak bardzo mnie nie pociąga. To znaczy owszem, jakby dawali, to bym nie odmówił, wolę jednak używać czegoś, co niekoniecznie kopie jak Chuck Norris. I takim czymś jest właśnie fn p90. "Męska rozrywka dla całej rodziny". Tyle że nie chce mi się jechać do Stanów, żeby jej sobie poużywać a w Szwajcarii nie mam z kolei żadnych znajomych. Więc jakby król czekolady zdecydował się na zapewnienie mi zabawy, to przyjąłbym taki krok z wdzięcznością :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@krewa
Jednak w tym akurat przypadku nie ma co na króla psioczyć, bo po prostu chce on jakoś usankcjonować stan faktyczny, dając przy okazji szansę do obrony pozostałym członkom społeczeństwa. Poza tym jest to też przygotowanie gruntu pod ponowne, choć czysto formalne ponowne przyjęcie Donbasu na łono Ukrainy. Obecnie sytuacja wygląda bowiem tak, że dziesiątki albo i setki tysięcy ludzi którzy przewinęli się przez rozmaite ochotnicze bataliony, nie mówiąc nawet o samych separatystach, znalazły się w posiadaniu ogromnego arsenału broni. I to nie jakichś samoróbek, obrzynów czy historycznych pepesz, tylko oręża nowoczesnego, wraz z odpowiednim zapasem amunicji.

Nie mówiąc nawet o tym, ile broni przy okazji wyciekło w różne "prywatne ręce". Przy obecnej i przyszłej wydolności ukraińskiego państwa tych ludzi rozbroić się nie da, bo dobrowolnie pukawek nie oddadzą a nasyłanie na nich często gorzej uzbrojonej policji mija się z celem. Należało więc z konieczności uczynić cnotę... Dzięki temu nie trzeba się będzie kompromitować próbami rozbrajania separatystów, którzy i tak rozbroić by się nie dali oraz narażać na gniew własnych ludzi.

Interesujące jest w zasadzie tylko to, na co władze formalnie zezwolą :) Bo jeśli łaskawie zgodzą się na przykład na posiadanie karabinów snajperskich w rodzaju SVD, czy pistoletów maszynowych mogących razić ogniem ciągłym, to po początkowej, nieuchronnej selekcji naturalnej, która dotknie osobników o zbyt wolnościowym nastawieniu Ukraina może zacząć nawet zarabiać na takim a nie innym stanie rzeczy. Być może przyciągnie on na Ukrainę różnych miłośników militariów, nie mogących posiadać broni w swoim własnym kraju. Na przykład pod warunkiem nabycia jakiejś nieruchomości na którejś z zabitych dechami ukraińskich wiosek. W takim wypadku sam zastanawiałbym się, czy się nie skusić :)

Żeby w Polsce legalnie wejść w posiadanie takiego fn p90 czy skorpiona evo musiałbym chyba zostać dowódcą jednostki antyterrorystycznej, tymczasem u braci atamanów... Rozumiesz, bardzo to kuszące :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

vladinho napisał(a):


Niekoniecznie, wabik w postaci Bagińskiego, może zadziałać - jest to postać jednak rozpoznawalna, jeśli udało się nakręcić film Doom, to sukces Wiedźmina w stanach powinien pozwolić znaleźć sponsorów na białego wilka.


irfy napisał(a):

Jedyne co mnie w tym dziwi to fakt, że przyłączył się do tego Bagiński, który jakby nie było siedział w dużym biznesie i powinien znać skalę kosztów.


Ma szansę wykazać się jako reżyser filmowy, to naturalne po nakręceniu kilku filmów krótkometrażowych, takiej okazji mógłby nie otrzymać, więc bierze sprawę w swoje ręce.

Wabik w postaci Bagińskiego może zadziałać jedynie na jakichś absolutnych znawców niszowych krótkometrażówek. Hobbystów. A że powstają filmy na podstawie gier... No powstają. Doom kosztował 60 mln USD i poniósł klapę. Kolejny film na podstawie gry, Tomb Raider okazał się względnym kasowym sukcesem, ale występowała w nim młoda Jolie, w tamtym czasie będąca wabikiem lepszym od dziesięciu Bagińskich. Budżet - 115 mln USD. Dużym sukcesem okazał się Mortal Kombat, z budżetem 18 mln $, ale i tak w przeliczeniu na złotówki jest to prawie 70 mln PLN! Porównaj to sobie teraz z budżetami polskich filmów kręconych i fundowanych przez ludzi z branży... Bitwa Warszawska 1920 - 9 mln USD, Ogniem i mieczem - 24 mln PLN (teraz jakieś 4,5 mln USD), jakichś bzdetów z gatunku "Kasia Cichopek i wielka miłość" nawet nie sprawdzałem.

Tyle że Wiedźmin siłą rzeczy w większości musi się składać z efektów specjalnych a na to potrzebny jest spory budżet. Ktoś da taką kasę na piękne oczy jakimś Polakom, nawet jeśli dysponują jednym względnie znanym nazwiskiem? Wątpię. Zresztą jeśli film ma, jak czytam, "odpowiadać również amerykańskim gustom", to musi się w nim pojawić również ładna i w miarę możliwości niedrewniana lala, plus jakiś mało złożony wątek romansowy. Jak poradzi sobie z tym Bagiński, spec od dynamicznych nawalanek i mrocznych klimatów ocierających się o Hieronima Bosha (patrz Katedra), dalibóg nie wiem :)

Podsumowując - nadal uważam że nie zbiorą odpowiedniego budżetu a Bagiński przyjął tę fuchę, bo w zasadzie niczym nie ryzykuje. Jak zobaczy, że nie ma kasy to się po prostu zwinie, robotę i tak znajdzie.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Myamlak
Ta ekranizacja, realizowana rzekomo przez Platige Image wygląda raczej na typowy skok na kasę. Nie żaden wymyślny ani jakoś szczególnie oszukańczy, tylko taki sobie skok-średniaczek, mający zapewnić pomysłodawcom wygodne życie przez kilka najbliższych lat. Bo ekranizacja takiego tematu jak Wiedźmin może być albo epicka, w stylu tego co zrobił Peter Jackson z "Władcą Pierścieni" i "Hobbitem", w ostateczności zaś czymś w stylu komputerowego "Beowulfa", z wygenerowanymi cyfrowo prawdziwymi aktorami - tam akurat "grali" John Malkowich, Angelina Jolie i Antony Hopkins. Wyszło to znośnie, byłem na tym w kinie i bawiłem się nieźle, chociaż głowy nie urywało. Za to urywał ją już budżet tego filmu - okrągłe 150 milionów dolarów. Jak to się ma do tych 150 tysięcy złotych, sypniętych litościwie przez jakiś dobroczynny instytut nie muszę chyba mówić.

Za sumę dziesięć razy mniejszą wyprodukowano wprawdzie na przykład Ex Machina, który jak na mój gust wbijał w fotel, ciągle jednak nawet ta kwota jest niemal cztery razy większa od budżetu pierwszej próby ekranizacji Wiedźmina, gdzie zmarnowano prawie 19 milionów złotych. Sam film był zaś gniotem najcięższego kalibru; takim, że nawet nie dało się go potraktować jako autoparodię w stylu jakiegoś Sharknado. Przy czym grała w nich cała plejada niezłych jak na Polskę (oraz stosownie drogich) aktorów - Żebrowski, Zamachowski, Chyra czy Dymna.

Podsumowując, nie wierzę żeby jacyś chłopcy z NC zdołali zebrać na ten projekt nawet te 5 milionów zielonych. Skończy się więc pewnie na usilnych próbach, dobrych chęciach i kilkuletnich comiesięcznych miłych dla portfela i duszy wypłatach dla zmyślnych pomysłodawców. Zaś w wersji drastyczniejszej na czymś, czego przykładem było na przykład Veno :) Jedyne co mnie w tym dziwi to fakt, że przyłączył się do tego Bagiński, który jakby nie było siedział w dużym biznesie i powinien znać skalę kosztów.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Szczerze mówiąc wypowiedź Rabinowicza wygląda raczej na skierowaną do własnych obywateli próbę uzasadnienia wycofania się z kosztownego projektu Noworosja i wyjście z tego wszystkiego z twarzą. Na zasadzie "robiliśmy co się dało, ale sami spójrzcie, nie dało się, bo źli amerykańscy imperialiści grożą nam otwartą wojną". I "ciemny lud" może to nawet kupić... Szczególnie niewiarygodnie wyglądają te zapowiedzi wprowadzenia na Ukrainę amerykańskiej armii. "Pierwszy raz w historii rosyjscy żołnierze zaatakują amerykańskich żołnierzy".

Przecież to jak z jakichś tanich propagandowych podręczników. I na jakiej niby zasadzie USA miałoby wysłać do Mariupola swoje wojsko? Z jakim mandatem? ONZ? NATO? Czy może mieliby to zrobić w ramach jednostronnej akcji "walki dobra ze złem"? A co na to Kongres? Ot tak sobie przyklaśnie wysyłaniu dzielnych marines nie na jakiegoś Husseina czy innych brodatych dziwolągów w klapkach, często wywijających bronią pamiętającą wojnę burską? Ot tak wyślą swoją piechotę do jakiegoś Mariupola, by walczyła z Rosjanami bez druzgocącej przewagi w powietrzu? I po co? Jakich amerykańskich interesów miałaby ona tam bronić?

Kupy się to nie trzyma, serio. Chyba że chodzi jeszcze o coś innego i pan Rabinowicz usiłuje jeszcze bardziej wzmóc patriotyczne uczucia narodu. Oraz rosyjskich żołnierzy, którzy też chyba nie pałają zbyt dużą chęcią do zostania mięsem armatnim w jakimś Donbasie. Przedstawia więc "starego wroga", który tak jak za dawnych czasów panoszy się i odgraża, by później stwierdzić że "my i tak się nie boimy i dla naszych rodaków, to do ostatniej kropli!". I żeby to udowodnić, ruszą na ten Mariupol, w którym żadnych amerykańskich żołnierzy oczywiście nie zastaną.

A nie będzie ich tam przecież dlatego, że przestraszyli się potęgi Matuszki Rosji :) Podsumowując, tak czy inaczej wypowiedź Rabinowicza jest moim zdaniem hucpą na użytek wewnętrzny.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Trochę dziwaczny ten cytat... "И лишь вечером 18-го июня"?? Ten, tego... Czerwiec to dopiero za miesiąc. Zaś abstrahując od dziwacznej pomyłki, to nic nowego pod słońcem. Wszyscy wiedzą, że Rosja wspiera separatystów, bo skąd niby mieliby oni wytrzasnąć 500 czołgów "na chodzie", którymi podobno dysponują? Różni "urlopowani" rosyjscy wojskowi też się e Donbasie pewnie znajdą, bo trudno opierać regularną armię przeznaczoną do walki z inną regularną armią na rzezimieszkach w stylu pana Giwiego i jego bohaterskich hultajów.

Negowanie obecności rosyjskich oddziałów w Donbasie jest więc oficjalną "linią obrony", której Kreml konsekwentnie się trzyma i nic nie skłoni go do zmiany zdania. Nie ma w tym zresztą nic niezwykłego, zagrywką w tym samym stylu była nieznaleziona iracka broń masowego rażenia czy tuszowanie francuskich i włoskich świństewek pod płaszczykiem wprowadzania demokracji w Libii.

Uważam więc, że ukraińskie epatowanie złapanymi niedaleko Ługańska Rosjanami jest pozbawione sensu. Wiadomo, że Rosjanie się tych żołnierzy wyprą a na słowach samych jeńców też nie ma co polegać, bo jeńca da się skłonić do dowolnej wypowiedzi. Chyba że jest to jeniec tak medialny jak pani Sawczenko, której skłaniać się nie opłaca. Tak czy inaczej z "frontu ukraińskiego" znów słyszę informacje o ganianiu się w berka na wschodnich rubieżach kraju.

Tymczasem w temacie gospodarczych reform prowadzących do normalizacji życia w reszcie kraju jakoś nie słychać. Za to Wierchowna Rada skrupulatnie zabrała się za poszukiwanie korzeni ukraińskiej państwowości i wyszło jej, że ojcami założycielami są sympatyczni wujaszkowie z UPA. Też tacy trochę separatyści, tyle że wołyńscy i "politycznie słuszni", przynajmniej zdaniem ukraińskich władz. Wychodzi więc na to, że Ukraina nadal jest niezasługującym na samodzielny byt pseudopaństwem a jego władze zamiast usiłować coś zmienić zajmują się szkodliwymi bzdetami.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Od razu abdykować... Jest przecież tyle innych możliwości :) Zauważ, że król użył słowa "oligarchowie" w liczbie mnogiej. Może więc chodziło mu na przykład o ich zredukowanie do liczby pojedynczej, miłościwie panującej. Wtedy, jeśli mimo bycia zredukowanymi będą potrafili być przedstawicielami wielkiego biznesu, to droga wolna.

Albo można wprowadzić definicję oligarchy. Na przykład oligarcha to taki ktoś, kto posiada majątek o wartości co najmniej miliarda dolarów. Jak ma pięć miliardów, wystarczy że odda cztery i jednego dolca i już hulaj dusza. Wielki biznes i tak dalej.

Może też chodziło mu o jakąś rodzinę Oligarchów? Nie wiem, Siemon, Stepan i Mykoła Oligarch. Strasznie wredni, rządzą na dzielni. I trzeba ich odsunąć, bo żyć się nie da! Król, ku uciesze dzielnicy, przykładnie się z nimi rozprawi!

A ty od razu o jakichś abdykacjach. Wstyd!
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@krewa
Mimo wszystko nie porównywałbym króla czekolady z papą Leszczyńskim, bo takie porównanie jest mocno krzywdzące dla pana od słodyczy :) Moim zdaniem w przypadku tej mariupolskiej fabryki decyzja jest jak najbardziej uzasadniona i nie nosi znamion jakiegoś szczególnego cwaniactwa. Porównanie z papą byłoby zasadne, gdyby czekoladowy potentat z jednej strony rozmontowywał tę swoją fabryczkę a z drugiej zachęcał wszystkich dookoła w inwestowanie w "dynamicznie rozwijający się czarnomorski port".

On tego nie robi tylko zwyczajnie zwija się z miasta, które niezależnie od woli Kijowa może lada dzień stać się przedmiotem zmasowanego szturmu, z wykorzystaniem ciężkiej broni rakietowej. Albo oblężenia, jeżeli separatystom w jakimś sklepie z demobilem trafi się akurat promocja na okręty wojenne... Po co więc trzymać w takim miejscu bądź co bądź wartościowe rzeczy?
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Myślimy, że nie wiemy jak toto ugryźć :) Co to znaczy "inwestycja w rynek sportów elektronicznych"? Akcje fabryki myszek dla graczy? Albo innych akcesoriów? A może inwestycja w jakiś "zespół graczy"? Jak widać na przykładzie Korei Południowej i działającej tam "Akademii Starcrafta" zainteresowanie sportami elektronicznymi może być całkiem duże, problem polega jedynie na tym, że z punktu widzenia małego i średniego inwestora indywidualnego jest to nisza raczej zamknięta.

Nie ma tu niczego, co dałoby się wyprodukować ani żadnej usługi, którą można by udostępniać. Jeśli nie liczyć wspomnianych już akcesoriów. Ta branża może być ewentualnie atrakcyjna dla jakichs większych firmowych sponsorów, którzy obkleją swoimi banerami zawody albo kogoś w rodzaju "promotorów bokserskich", którzy mogą zawierać z poszczególnymi graczami coś w rodzaju kontraktów. Taki gracz reprezentowałby wtedy stajnię określonego promotora. Nadal jednak nie ma to nic wspólnego z giełdą.

Jeśli jednak masz jakieś pomysły, możesz śmiało je tu przedstawić :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

krewa napisał(a):
Irfy,
a wiesz, że MSW Ukrainy zwróciło się do FBI (tak, do tego FBI) o pomoc w śledztwie dotyczącym afery z udziałem tego biednego Boczkowskiego? Skoro tak prymitywnej sprawy nie potrafią rozwikłać bez pomocy FBI to jak sobie poradzą z bardziej zaawansowanymi przekrętami?

Akurat to rozumiem. Przyjmując założenie, że naprawdę chcą wyjaśnić akurat tę sprawę prośba do FBI ma sens, bo pewnie transakcje przechodziły przez banki które nie mają przedstawicielstw na Ukrainie i wyciągnięcie od nich danych na temat przepływów finansowych mogłoby być dla ukraińskich władz dosyć trudne. Amerykanie mają pod tym względem łatwiej.

Oddzielną kwestią jest medialność całej tej sprawy i w tym kontekście zwrócenie się do FBI wygląda raczej na działanie pod publiczkę i obliczone jest na zdobycie poklasku "ciemnego ludu". Bo taki lud o przepływach środków nie ma bladego pojęcia, za to FBI raczej kojarzy i to jako instytucję "mityczną", ocierającą się raczej o jakieś gromowładne bóstwo. Problem polega jedynie na tym, że to co miało być siłą propagandową tej akcji, może okazać się jej największą słabością.

Bo zgarnięcie zakutych w kajdanki urzędników wprost z posiedzenia rządu jest faktycznie bardzo spektakularne, jeśli jednak na tym samym posiedzeniu, tuż obok aresztowanych siedzi z minami filarów praworządności paru równie skorumpowanych i umoczonych w aferach gagatków, to cała akcja zaczyna wyglądać nie jak walka z korupcją tylko jak zwykłe walki frakcyjne w łonie "grupy trzymającej władzę".

I ja osobiście odbieram to właśnie w ten sposób. Nie interesuję się zbytnio ukraińską sceną polityczną (zresztą nie ma po co, skoro wystarczy znać nazwiska głównych oligarchów), warto by jednak prześledzić, czyim człowiekiem jest/był ten cały Boczkowski, bo za piękne oczy przecież stanowiska nie dostał...
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Krewa
Pewnie nikt :) Ty byś przyszedł? Jeżeli aresztują tam za wałki w stylu
Cytat:
Boczkowski i jego zastępca są podejrzani o korupcję przy zakupie paliw dla ich resortu; mieli je nabywać po znacznie zawyżonych cenach.

to równie dobrze mogą na drzwiach posiedzeń rządu w trakcie jego obrad przykleić tabliczkę z napisem "Filia centralnego aresztu śledczego, cela nr 328", po czym postawić straż i nikogo nie wypuszczać. Cyrk.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@krewa
Możliwości jest wiele:) Mógł tymczasowo oddać "Wielkiemu Księciu Kijowskiemu" formalną władzę w regionie, żeby udowodnić mu że i tak nim nie porządzi albo "udać się do Sulejówka", czyli oddać władzę i jednocześnie wraz ze swoją prywatną armią wycofać się na z góry upatrzone pozycje, czekając aż car z separatystami dopieką kijowskim na tyle, że król czekolady sam przybiegnie po pomoc.

Mógł też dogadać się z carem odnośnie poddania swojej domeny "bez walki", z zachowaniem pełni władzy w regionie. Każdy, kto uważa taką woltę za niemożliwą powinien przyjrzeć się pozycji władcy Czeczenii. A Dniepropietrowsk to łakomy kąsek, niezniszczony, z cennymi zakładami przemysłowymi... Nic tylko brać. Nie zdziwiłbym się, gdyby wkrótce separatyści pod jakimś bzdurnym pretekstem uderzyli na Mariupol a równocześnie w Dniepropietrowsku ktoś ogłosiłby "republikę ludową". Ciekawe, co wtedy zrobiłby król czekolady?

Albo jeszcze jakaś inna konstelacja. Tak czy inaczej w obecnej sytuacji należałoby traktować Ukrainę jak jakiegoś "międzynarodowego trędowatego" i przestać utrzymywać z nią jakiekolwiek kontakty, dopóki z półfeudalnego zbioru udzielnych księstewek nie przeistoczy się w nowoczesne państwo. Bo obecnie przypomina Libię albo Afganistan, nawet nie wiadomo z kim tam rozmawiać, czy tylko z "prezydentem", czy również z co bardziej wpływowymi magnatami.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Korzystajcie panowie :) Jeśli któryś z was wagarował na lekcji historii, kiedy przerabiana była "sytuacja na Rusi Kijowskiej" w XIII wieku albo "geneza bitwy nad Kałką", to już nie musi wracać do szkolnych podręczników, bo właśnie historia się powtarza. wystarczy tylko podmienić imiona dzisiejszych ukraińskich oligarchów na imiona dawnych książąt, Czyngis Chana zastąpić carem z domieszką obecnego władcy USA i historia pięknie się powtarza, włącznie z terenem walk:)

Wtedy też skończyło się licznymi porażkami "ruskich książąt", zajęciem Krymu i wiernopoddańczymi wyprawami do Batu Chana i jego następców. I teraz też tak się skończy, otwarta będzie jedynie kwestia kto do kogo będzie jeździł po jarłyk. Czy do cara po jarłyk na Ługańską, Doniecką a może i Charkowską, Dniepropietrowską i Zaporoską Republikę Ludową, czy do pani reichskanzler albo następcy pana Baraka, po jarłyk na "Demokratyczną Ukrainę", tę z Kijowem i Lwowem. Bo Kałkę właśnie już zaliczyli pod Debelcewe.

Z drugiej strony przyznajcie z ręką na sercu, czy gdyby ktokolwiek z was posiadał majątek wart 3 miliardy dolarów i utrzymywał prywatną, po zęby uzbrojoną armię, to dałby sobie dmuchać w kaszę jakiemuś innemu oligarsze tylko dlatego, że tamten kupił sobie urząd prezydenta? Bo ja bym nie dał:) I pan Kołomojski też jak widać nie daje, bo wie że jest nowym "Wielkim Księciem Dniepropietrowskim", więc jakiś inny książę nie będzie mu rozkazywał. A że Batu-Chan za miedzą? Takie czasy.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@siekoo & serpico
Car boi się dalszego rozpadu tego, co zostało z dawnego imperium. O tym, ze taki rozpad jest możliwy świadczy już sama nazwa kraju którym włada. Federacja Rosyjska składa się z 22 republik i 9 „krajów”, zarządzanych przez różnego rodzaju kacyków, z których część z zazdrośnie obserwuje satrapów rządzących w krajach, które uzyskały „niepodległość”. Oczywiście taki kacyk też nie może narzekać, jednak w porównaniu z władcą Turkmenistanu czy Kazachstanu jest właściwie nikim.

Car, który nie jest idiotą musi to wszystko widzieć i usiłuje zapobiec tendencjom odśrodkowym tak, jak umie i tak, jak nauczyli go w jego szpiegowskiej szkole. Po pierwsze usiłuje więc z powrotem zebrać do kupy utracone posiadłości. Nieważne, jak taki „zbiór” będzie się nazywał, WNP, Wspólnota Euroazjatycka czy Wschodnia Unia Walutowa, bo i tak chodzi przede wszystkim o to, żeby cytując słowa klasyka fantasy „wszystkie zgromadzić i w ciemności związać” :) W ten sposób można w przyszłości uniknąć dalszego rozpadu, bo podporządkowane w jakiejś „unii” teoretycznie niezależne państwa stworzą dodatkowo coś w rodzaju strefy buforowej, oddzielającej imperium cara od wrogiego „Zachodu”.

Stąd taka determinacja w przypadku Ukrainy. Jest ona po prostu za duża i zbyt ludna żeby pozwolić jej ot tak odejść ze strefy wpływów, bo byłoby to początkiem końca imperium. Wyobraź sobie, że „majdan” odnosi sukces, Ukraina reformuje się przynajmniej w części, wiąże się z „Zachodem” i dostaje od niego gigantyczne wsparcie. Oczywiście nie za darmo, tylko tak jak Polska - w formie kredytów, które trzeba będzie zwrócić, ale przez pierwszych kilkanaście lat poziom życia może się dzięki temu wyraźnie poprawić. Przy takim układzie Ukraińcy przestają wyjeżdżać na saksy do Rosji (która traci przez to tanią siłę roboczą), tylko zaczyna się migracja zarobkowa w odwrotnym kierunku. Jeśli dodatkowo pozwoliłby Ukrainie na przykład na wejście do NATO, to los „Federacji Rosyjskiej” byłby właściwie przypieczętowany i byłoby w zasadzie tylko kwestią czasu, kiedy pierwszy z kacyków postanowiłby spróbować szczęścia.

Stąd taka determinacja jego wysokości. Usiłuje utrzymać „twardą” strefę buforową. Mam jednocześnie wrażenie, że to samo usiłuje zrobić UE. Dla niej (i dla mnie osobiście również) nie byłoby problemem, gdyby granica pomiędzy „prozachodnią” częścią tego państwa a „Ruskim mirem” przebiegała choćby i na Dnieprze, bardzo ładnej, naturalnej barierze. Oczywiście z punktu widzenia sprawiedliwości, ładu międzynarodowego i w ogóle wszelkich wartości moralnych taka postawa jest dosyć plugawa, jednak jaki jest świat, każdy widzi. Osobiście z przyjemnością przehandlowałbym nawet połowę Ukrainy w zamian za stabilizację na europejskim podwórku, szczególnie że nie sprzedawałbym Warszawy czy Lublina, tylko Charków i Donieck, niczym pan Zagłoba – Niderlandy :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@szutnik
Myślę, że oligarcha który chciałby podłożyć carowi świnię byłby w stanie znaleźć odpowiedniego człowieka. Takiego, który za wynagrodzeniem strzeli drugiemu w plecy. Co do wypowiedzi pana eksperta i 15 ludzi zorganizowanych w trzech zespołach... cóż, można to zorganizować i tak. Na bogato, że się tak wyrażę. Ale gdybyś przyszedł do mnie, wyposażony w odpowiednią liczbę szeleszczących przepustek i poprosił o zaproponowanie teoretycznego, ale ostatecznego rozwiązania kwestii pana Niemcowa, to odpowiedziałbym ci, że będę potrzebował 3 ludzi a w wersji ekskluzywnej - 4.

Dwóch posłałbym do śledzenia. Ale nie pana Niemcowa, bo szkoda na to czasu, tylko tej jego niuni. Zalet takiego rozwiązania jest kilka. Po pierwsze, obiekt nie prowadza się z niunią non-stop, tylko umawia na randko-obiado-kolacje w godzinach popołudniowych i wieczornych, czyli idealnych do tego, żeby go sprzątnąć. Dalej, o ile sam Niemcow mógłby ostatecznie przedsiębrać jakieś środki, w stylu ochroniarz, kontrobserwacja i takie tam, ro raczej nie zgodziłaby się na nie metresa. Na marginesie chyba niezbyt przywiązana do swojego sponsora, skoro tuż po jego zabójstwie nagle przypomniała sobie o ciężko chorej mamie na Ukrainie i nawet nie zamierzała zjawić się na pogrzebie nieboszczyka.

Koniec dygresji. Śledzimy więc panienkę, co jest łatwe, bo lista zajęć, jakimi może się w ciągu dnia zajmować 23-letnia długonoga utrzymanka, żyjąca z tego że niemal tuż po maturze poznała swojego pryncypała, jest policzalna na palcach jednej ręki. Nie należy się przy tym obawiać, że dziewczyna wykryje ogon, przy założeniu że nie poślemy do jej śledzenia śmierdzącego menela, który zwróci jej uwagę smrodem, innej długonogiej i olśniewającej piękności, która zwróci jej uwagę jeszcze szybciej niż menel albo kolesia odzianego w kilkudziesięciokilogramową złotą koszulę i złote hajdawery, rzucającego się w oczy jako potencjalne źródło większych dochodów.

Nasi śledzący zmieniają się co kilka godzin, żeby nie skapcanieć na warcie przed salonem kosmetycznym i wyczekują stosownego momentu. Czyli takiego, w którym obiekt naszych uczuć spotka się z niunią o interesującej nas porze i w perspektywicznym miejscu. Takim idealnym miejscem (i porą) była właśnie ta restauracja. Niemcow, jak każdy taki amant wlazł tam pewnie z namaszczeniem, rozsiadł się przy stoliku, zaprezentował wszystkim panienkę i zamówił coś na miarę swojego image. W tym przypadku carpaccio i wątróbkę z jeżynami. Tego drugiego w życiu nie jadłem!

Jest więc co najmniej godzina na to, żeby skontaktować się z zabójcą i upewnić się, że sam Niemcow nie jest obserwowany przez kogoś jeszcze. Później pozostaje tylko rozgrywka końcowa. W tym wypadku ofiara ułatwiła zabójcom zadanie, nie wiadomo czemu idąc do domu na piechotę. Gdyby złapała taksówkę /okazję(metrem takie szyszki raczej nie jeżdżą), trzeba byłoby co sił gnać pod jego dom. Tak się jednak nie stało, więc zabójca po prostu zorientował się, dokąd zmierzają, być może cały czas nawigowany przez obserwatora i w odpowiednim momencie wyskoczył, załatwił sprawę i błyskawicznie wsiadł do samochodu prowadzonego przez obserwatora. Trzech ludzi! W wersji "exclusive" dokładamy czwartego, unieszkodliwiającego samego zabójcę.

A na deser wersja numer 2. Jeszcze skromniejsza i łatwiejsza. Werbujemy panienkę. Na szantaż, pieniądze, strach, cokolwiek. Nie sądzę, żeby 23 letnia "modelka", która do tej pory prezentowała na sobie jedynie kreacje kupione jej przez jej... "towarzysza życiowego" była jakimś szczególnym wyzwaniem dla zawodowego szantażysty-werbownika. A potem już idzie jak po maśle, według wzoru przećwiczonego wielokrotnie, również na polskim ministrancie:)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Bluefarm
W żadnym wypadku nie mierzę cara zachodnią miarą. Równocześnie jednak uwzględniam uwarunkowania historyczno-ekonomiczne naszej epoki. Car nie może stosować stalinowskich metod z tej prostej przyczyny, że nie jest Stalinem i bardzo mu do niego daleko. Stalin doszedł do władzy w wyniku rewolucji, kilku potwornie krwawych wojen i wielu równie krwawych intryg. Niektórzy badacze twierdzą nawet, że pozbył się samego Lenina, żeby zając jego miejsce a ja również przychylam się do tej teorii.

Następnie zaś Stalin przystąpił do całkowitego wymordowania wszystkich swoich dawnych towarzyszy broni, tylko po to żeby żaden nie mógł mu zagrozić. Potem wymordował również ich katów a następnie kolejnych mordujących, działając z żelazną konsekwencją. To był po prostu jego sposób na zachowanie władzy, wymianę kadr i uzdrowienie systemu emerytalnego. Wszyscy zasłużeni rewolucjoniści dostali zryczałtowaną emeryturę w wysokości 9 gram ołowiu. Po jakimś czasie nikt i nic nie było już w stanie zagrozić Stalinowi, bo każdy człowiek zasiadający na dowolnym szczeblu władzy zwyczajnie nie mógł się z nim równać pod względem formatu, sprytu i bezwzględności. Był jednowładcą modelowym, na miarę cesarza Qin Shi Huang.

Obecny car to jednak zupełnie inna liga. Po pierwsze, nie jest jednowładcą absolutnym. Raczej kimś w rodzaju pierwszego między mniej więcej równymi, spośród kolektywu bajecznych bogaczy i możnowładców. Musi więc liczyć się z ich zdaniem. Oczywiście, może zniszczyć jednego albo drugiego, nie zniszczy jednak wszystkich, ponieważ ich potrzebuje. W przeciwieństwie do Stalina musi się bowiem liczyć z ekonomią. Stalin, chcąc osiągnąć jakiś ekonomiczny cel zaganiał do jego wykonania kilkanaście albo kilkadziesiąt milionów ludzi, celując do nich z karabinów i naciskając spust od razu, kiedy pracowali źle, lub kiedy tylko tak mu się wydawało.

Jeśli chciał mieć jakiś wynalazek, brał swoich najlepszych uczonych, tworzył dla nich specjalny łagier, w oddzielnym zamykał ich rodziny i nakazywał przystąpienie do forsownych prac. I oni pracowali. A obecny car może co najwyżej grzecznie prosić i dobrze zapłacić. Musi się też liczyć z zagranicą, bo jak się z nią liczył nie będzie, to go odetną od SWIFT-u i kasy, którą wraz ze swoimi bojarami zgromadził w Szwajcarii i na Kajmanach. Nie może też bez opamiętania mordować wszystkich dookoła, bo jego możni w większości wyszli z gówna, teraz jednak żyją w klatkach tak złotych i opływają w takie luksusy, że desperacko nie chcą ich stracić. A taki zdesperowany możny może w ataku rozpaczy spróbować na przykład odstrzelić mu głowę.

Że to niemożliwe? Powiedz to nieboszczykowi Leninowi, w którego Fania Kapłan władowała dwie kule z rewolweru. Albo panu J.F.K, który miał pecha podpaść swoim tajniakom i Samowi Giancanie. Na koniec zaś - carowi przynajmniej formalnie zależy na "dobrym imieniu" z czysto ambicjonalnych powodów. Chce, zeby traktowano go jako poważnego, specyficznego ale mimo wszystko "demokratycznego" polityka, a nie murzyńskiego kacyka wymachującego atomową maczugą. Chce być drugim Piotrem Wielkim a nie rosyjskim Idi Aminem.


@Frog
Ja się do żadnej partii nie nadaję :) Zbyt mało we mnie wazeliniarstwa a zbyt wiele dumy i miłości własnej. No i praktycznie nie piję alkoholu, więc na wszelkich konwentyklach odpadłbym w przedbiegach :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

serpico napisał(a):


stwierdzam, że powyższa myśl wynika z czytania lub oglądania nadmiaru kryminałów :) Na powyższy temat mam, hm...powiedzmy, duuuuużą wiedzę. Rzekłbym kilkunastoletnią :) Nic nie zastąpi "łażenia za figurantem". Żadne tam GPS, kamery, niunie etc. I na tym zakończmy temat :)

Zresztą na rzeczonym najnowszym filmie widać, jak dwie osoby uciekają z mostu. Jeśli to byli obserwatorzy, to pozostaje pytanie dla kogo pracowali? Ogólnie? Czy w związku ze zleceniem? Przypomnę najsłynniejszą zbrodnię PRL, czyli zabójstwo ks. Popiełuszki. Mordercy wpadli tylko dlatego, że Popiełuszkę obserwował inny wydział z całkowicie inną sprawą, a jedni o drugich nic nie wiedzieli. Koniec tematów zawodowych :)

Nie czytuję kryminałów, za to też mam pewną praktykę, tylko że zdobytą po nieco innej stronie barykady. Zresztą dobrze, może i łażenie w niektórych przypadkach faktycznie się sprawdza, ale łażenie za takim Niemcowem? No proszę cię:) Naprawdę szkoda czasu. Odrzucając wszelkie kwestie opozycyjno- martyrologiczne otrzymujemy podstarzałego, bogatego dandysa, szukającego szansy na ponowne szersze zaistnienie i wykorzystującego politykę do poznawania nowych, długonogich modelek. Chcesz na stałe przyklejać obserwację do takiego faceta?

Rozkład każdego jego dnia wygląda tak samo. Wstajemy, bierzemy coś na rozruch, potem jakiś masażyk albo sauenka, w międzyczasie może jakieś niezobowiązujące telefoniczne pogaduszki, ale nic ważnego, bo słuchawka na podsłuchu. Około południa zajeżdżamy do firmy, pokazać się, dojrzeć interesów, zerknąć czy w międzyczasie nie zatrudniono jakiejś nowej, fajnej dupeczki, później jedno czy dwa osobiste spotkanka w interesach a wieczorkiem - politykujemy. Perorujemy na spotkaniach z wyborcami, ściskamy dłonie, przemawiamy, lustrujemy tłum w poszukiwaniu ładnej cizi. Później, wywiady dla prasy. Im ładniejsza dziennikarka, tym wywiad bardziej szczegółowy a jak jesteś facetem, to umawiasz się na telefon.

Wieczorkiem - kolacyjka z niunią, viagra, wyrko, pół godzinki gimnastyki i lulu. A rano witamy kolejny piękny dzień życia. Co do "ociekających agentów", no litości. To chyba wynajęto ich w przedszkolu. Skoro masz kilkunastoletnią praktykę to wiesz, że nagłe poderwanie się do biegu i paniczna ucieczka jest najlepszym sposobem na zwrócenie na siebie uwagi. Spróbuj kiedyś dla sportu "rzucić się do ucieczki na widok patrolu policji", zobaczysz co się stanie :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Szutnik napisał(a):

Ktoś z antycarskiej opozycji, powiadasz? [...]


No powiadam. Ten most jest dosyć ruchliwy. To nie żaden deptak-dreprak w stylu Mostu Karola w Pradze, tylko raczej coś w rodzaju warszawskiego Poniatowszczaka, ze sporym ruchem nawet w nocy. Łatwo zorganizować tam zasadzkę, no i świetne miejsce, widoczne z okien Kremla i wręcz idealne do tego, żeby paskudnie wkopać dobrotliwego cara. Nawet jeśli wjazd na ten most wymaga jakichś specjalnych przepustek, to przy rosyjskiej skali korupcji może je sobie kupić każdy, kogo na to stać. Z ostatnich doniesień wynika zresztą, że zabójca nie strzelał z samochodu, tylko czekał zaczajony i dopiero potem wskoczył do przejeżdżającego samochodu. Zagadką jest tu jedynie to, w jaki sposób nasz cel znalazł się tam w tym czasie i tym miejscu? Czyżby został wystawiony przez swoją panienkę, jak parę ładnych lat temu jeden z polskich ministrów?

Co do tej „inwigilacji i chodzenia krok w krok”, uważam że to fantazje. To znaczy owszem, myślę że jako bądź co bądź jeden z przywódców opozycji raczej był inwigilowany, ale takie łażenie szpiegów to metody z czasów Stalina albo Lońki Breżniewa. Dzisiaj to wręcz kontrproduktywne, bo taki „ogon” mimo wszystko da się zgubić, zwłaszcza mając świadomość jego obecności. Dziś wystarczy posadzić dwóch facetów przy monitorach i dać im słuchawki, obiektowi założyć podsłuch w komórce i w samochodzie oraz dla pewności zainstalować mu tam GPS. Oraz, profilaktycznie jakiś GPS albo inną pluskwę na samym śledzonym. W butach, płaszczu, aktówce, czymkolwiek. Po czym konfrontować wszystko z odczytami kamer, które są praktycznie wszędzie.

W ostateczności można też zwerbować niunię, z którą nasz amant się prowadza, wtedy mamy już komplet wyników i nie musimy narażać się na oskarżenia, że „tajne służby nie dają żyć opozycji, włażąc jej nawet do kibla”. Dodatkowym argumentem przemawiającym przeciwko bezpośredniej obserwacji jest to, że inwigilujący tajniacy musieliby przecież zorientować się, że nie są jedynymi, którzy śledzą obiekt ich pożądania. No, chyba że faktycznie wystawiła go ta laseczka, wtedy śledzenie odpada. Odnośnie konfiskaty twardych dysków, śmiem twierdzić że to raczej standardowa metoda, powszechnie wykorzystywana też w Polsce i innych „demokratycznych” krajach. Służby są leniwe. Nie chce im się bawić w przegrywanie zawartości, skanowanie i takie rzeczy. Wpadają, zwijają wszystko jak leci a potem w spokoju oglądają, włącznie z rozkręceniem pudełek, żeby sprawdzić czy ktoś czegoś w środku nie ukrył oraz pieczołowitym zbadaniem zastosowanych zabezpieczeń, jeśli coś takiego nie zostało już wcześniej zrobione.

Nie sądzę, żeby łapsy miały nadzieję znalezienia jakichś epokowych informacji, bo takie rzeczy pan Niemcow, jeśli nie był kompletnym kretynem, powinien trzymać w skrytce szwajcarskiego banku, z kopią w sejfie jakiejś zaufanej kancelarii adwokackiej, też szwajcarskiej. Chodziło więc pewnie o ogólne zbadanie, co tam ostatnio knuł, skoro już nadarzyła się okazja do „legalnego” skonfiskowania całego elektronicznego majdanu:)

Odnośnie komunikatu: "Zamknijcie się i bójcie się Kremla, bo możecie być następni!", ta akcja też wygląda słabo. Bo niby jak to sobie wyobrażasz? Najpierw cztery kule w plecy dostaje Niemcow a potem jakiś kolejny opozycjonista? Przecież to nie są jakieś proszalne dziady, tylko byli premierzy, liderzy partii i inne polityczne zwierzęta. Bogaci ludzie z bogatymi sponsorami, siedzącymi sobie za granicą, tak jak siedział nieboszczyk Bierezowski. Jak zobaczą, że się ich bezpośrednio morduje, to kto wie co wpadnie im do głowy. Ludzie są różni. Jedni będą siedzieli jak myszy pod miotłą, inni spróbują kontratakować. Fizycznie pozbyć się wroga. Znacznie lepiej byłoby wciągnąć Niemcowa w jakąś śmierdzącą aferę seksualną. Przekaz podobny, ale nie budzący takiej chęci do kontrataku, bo budzący jednak wątpliwości. „No tak, wkopali go, mogą i mnie. Ale co jeśli naprawdę to zrobił?”.

Podsumowując, nadal skłaniam się ku tezie, że ktoś chce cara wkopać, bo taka akcja wymagałaby zbyt dużych przygotować i maskowania, a jego wysokość raczej panuje nad swoimi oprycznikami :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Ammianu, kanoniers
Akcja wcale nie była przeprowadzona niechlujnie. Była przeprowadzona sprytnie. Gdyby faktycznie car chciał osiągnąć efekt "prowokacji w prowokacji", to biały samochód zostałby dostrzeżony a nieustraszone służby ruszyłyby w pościg. Doszłoby do wymiany ognia, sprawcy oraz jeden ze ścigających policjantów niestety ponieśliby śmierć, po czym zostaliby zidentyfikowani jako Abdulchamow Sratubajew, poszukiwany bojownik który niedawno wrócił z Syrii i Mykoła Makarczenko, członek "Prawego Sektora", widziany ostatnio w Donbasie, w jednym z ochotniczych batalionów ukraińskich formacji nieregularnych.

To pozwoliłoby z jednej strony dopieprzyć Ukraińcom i królowi czekolady, z drugiej strony zamknąć usta Wielkiemu Bratu Polski zza wielkiej wody, bardzo uczulonemu na wszelkich islamskich terrorystów. Oraz zdyskredytować opozycję, głosząc wszem i wobec, że Ukraina w zdradziecki sposób wysyła siepaczy, próbując wrobić dobrotliwego cara w takie bezeceństwa.

Zamiast tego w środku nocy, pod murami Kremla ginie jeden z opozycjonistów, sprawcy zwiewają i zapewne sami stają się celem swoich mocodawców. Przy takim układzie sztuczka z ujęciem "Sratubajewa i Makarczenki" już nie zadziała, bo każdy pomyśli sobie, że car ich podstawił. Nie, kluczową kwestią w takich akcjach jest natychmiastowe ujęcie "sprawców". Nie trzeba nawet nikogo zabijać, wystarczy że jadący samochodem tajniacy-zamachowcy nagle przestaną się ostrzeliwać i zaczną udawać trupy a ich koledzy przewiozą gdzieś "zwłoki" w celu ich zidentyfikowania :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Miło, że nie uległeś powszechnej histerii, panującej teraz w większości polskich mediów. Kiedy czytam artykuły i komentarze, odnoszę wrażenie, że tego gościa wcale nie sprzątnęli kilerzy z przejeżdżającego samochodu, tylko sam car we własnej osobie, wyjrzawszy z okna swojej rezydencji i zauważywszy Niemcowa w towarzystwie młodej, zgrabnej laski, wpadł w furię, jak to psychopaci i za pomocą wystawionej przez lufcik specjalnej, efesbesznickiej snajperki sam osobiście oddał parę celnych strzałów, następnie zaś obnażywszy tors zrobił wokół kremla rundę honorową, dosiadając białego niedźwiedzia.

Ja tymczasem podtrzymuję swoją tezę o tym, że sprzątnięcie Niemcowa zorganizował ktoś z anty-carskiej opozycji. Być może jest to ktoś, kto ma realne powody do obaw o swoje życie, w związku z tym postanowił poświęcić nic nieznaczącego byłego premiera, wiążąc tym samym ręce kremlowskim specjalnym służbom. Bo tajemnicze zabójstwa dwóch opozycjonistów w niewielkim odstępie czasowym naprawdę wskazywałyby na to, że rosyjski władca oszalał.

Dodatkową korzyścią z zastrzelenia Niemcowa byłoby też zasianie paniki wśród wrogów Kremla, którzy mogliby na przykład pomyśleć sobie, że car oszalał i niczym Stalin będzie teraz wszystkich po kolei mordował. A od tego jest już tylko krok do podjęcia decyzji o uderzeniu wyprzedzającym, które może mieć szanse na powodzenie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że teraz jego wysokość będzie zmuszony bardzo usilnie chronić swoich wrogów, żeby mu ich ktoś nie odstrzelił i nie narobił jeszcze większego smrodu.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Nie sądzę, żeby za zabójstwem Niemcowa stały carskie tajne służby. Rozumiem, że to jeden z liderów opozycji, miał też zorganizować jakiś marsz i w ogóle bardzo głośno krzyczał, ale styl tego zabójstwa po prostu nie pasuje do bądź co bądź profesjonalnych rosyjskich tajniaków. Nie mówiąc już o tym, że car nie odniósł tu żadnych korzyści, gdyż zabity nie był jakimś wodzem scalającym wszystkie anty-kremlowskie ugrupowania, tylko po prostu jednym z wielu carskich przeciwników.

W dodatku akurat jego wcale nie trzeba było zabijać, gdyż ze względu na swoje upodobania był dla służb jak na widelcu. Wybacz, ale żaden tajny łaps nie będzie strzelał do 55-letniego faceta, który z upodobaniem otacza się 23-letnumi dupami, bo to strata czasu i pieniędzy na amunicję. W dodatku wizerunkowo wygląda tragicznie, gdyż każdy przeciętny zjadacz chleba zakrzyknie od razu że "carscy siepacze stalinowskimi metodami rozprawiają się z opozycją".

Wybacz, ale takich pacjentów jak Niemcow załatwia się w sposób zbliżony do tego, w jaki pozbyto się Dominique Strauss-Kahna, z ewentualnymi modyfikacjami. Można by na przykład sprawić, żeby przespał się z nieletnią, albo zgwałcił jakąś młodziutką modeleczkę i wsadzić gościa do łagru, w którym jak pedofil albo gwałciciel zginie z rąk jakiegoś rozjuszonego współwięźnia. Albo targany wyrzutami sumienia popełni samobójstwo tuż przed wydaniem skazującego wyroku.

Możliwości było naprawdę mnóstwo i nie wierzę żeby wychowany w służbach specjalnych car zdecydował się w tym przypadku na tragiczne z wizerunkowego punktu widzenia mafijne strzelanie w plecy z przejeżdżającego samochodu. Za to gdybym był na przykład bogatym panem, co i rusz przymierzającym w gazetach carską koronę, to jak najbardziej mógłbym coś takiego zlecić, bo piekłbym dwie pieczenie przy jednym ogniu. Podłożyłbym świnię obecnemu carowi a równocześnie usuwał jednego z konkurentów do schedy po nim.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Serpico, źle mnie zrozumiałeś. W żadnym wypadku nie porównuję Ukraińców do Cyganów w rozumieniu cywilizacyjnego rozwoju pojedynczych jednostek. W tym znaczeniu Ukraińcy to tacy sami ludzie jak Polacy, Francuzi, Niemcy i inne cywilizowane nacje. Uczą się w szkołach, pracują, zajmują się nauką i tworzeniem kultury wysokiej. Zwykli ludzie.

Tyle że jako naród są czymś w rodzaju "Cyganów państwowości". I tu tkwi fenomen, bo państwo stworzone przez tych często mądrych, cywilizowanych i wyedukowanych ludzi jest odpowiednikiem koszyckiego Lunika 9. Dlatego pisałem o alegorii. I podobnie jak Lunik 9, Ukraina jako państwo nie ma według mnie racji bytu. Koszyckie osiedle istnieje wyłącznie dlatego, że składa się z bloków z wielkiej płyty, które mogą stać i sto lat i się nie rozpaść same z siebie, zaś Ukraina wyłącznie dlatego, że poza carem nikt nie jest tym terytorium zainteresowany.

W międzyczasie ukraińscy oligarchowie zachowują się dokładnie tak, jak Cyganie z Luniku. Wypruwają kable ze ścian i sprzedają na złom, wyjmują ramy okienne, klamki, bezmyślnie demolują, rozkradają i sprzedają wszystko, co da się ukraść i sprzedać. Tylko zamiast papierosów i wódki preferowanej przez Cyganów, oligarchowie nabywają za to błyskotki. Budują pałace wielkości Lichenia, z pokojami pokrytymi perskimi dywanami, złotymi kiblami w złotych ubikacjach i małymi oceanariami w piwnicach. Na poziomi użytkowym wóda, papierosy i złote sracze nie różnią się zaś niczym, bo jedno i drugie jest drogie i bezużyteczne.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Ducha patriotycznego nie da się wsadzić do garnka, ani napalić nim w piecu. Domu też nie rozświetli. I pomagać też nie ma sensu, ponieważ rządzący Ukrainą nie mają żadnego, nawet śladowego poczucia państwowości a innych rządzących ten kraj nie ma i miał nie będzie. Może co najwyżej rządzić inny oligarcha. Zresztą jak chcesz im pomóc?

Dać pieniądze? Po miesiącu będą już rozdysponowane pomiędzy możnych i zbunkrowane gdzieś na Bahamach. Dać "z przeznaczeniem na infrastrukturę"? Rozpoczną budowę a po dwóch miesiącach prace staną, bo ktoś buchnął kasę i zbunkrował ją na Bahamach. Pożyczyć? Po miesiącu środki będą na Bahamach, organy państwowe wzruszą ramionami i nie oddadzą, bo niby z czego?

Dać im broń i sprzęt wojskowy? Za dwa miesiące znajdziesz wszystko w Tadżykistanie. A jeśli nawet znajdziesz w tej Sodomie kilku sprawiedliwych i utworzysz z nich wojsko do obrony suwerenności, to po miesiącu zostaną po nim mogiły, bo jakiś przekupiony szyfrant, pułkownik, generał albo polityk wpuścił ich pod carskie "grady". Koniec. Mogiła.

Spójrz sobie na ten link:
www.youtube.com/watch?v=YUFUkV...

To jest koszyckie osiedle Lunik 9, zamieszkałe przez Cyganów. Wygląda jak zbombardowany Donbas, ale nikt niczego tam nie bombardował, tylko wpuścił ludzi, którzy nie potrafią żyć w cywilizowanym świecie. wysiedl ich stamtąd wszystkich na pół roku, w międzyczasie wyremontuj wszystko, żeby było "jak spod igły" i z powrotem wprowadź Cyganów. Po pół roku będzie jak w Donbasie, bo to po prostu taka mentalność.

Lunik 9 jest alegorią ukraińskiej państwowości, która jest właśnie taka, jak to osiedle. Nie wiem, czemu tak się dzieje. Znam mnóstwo mądrych, rozsądnych i sympatycznych Ukraińców i nie rozumiem, dlaczego na poziomie państwowotwórczym zachowują się jak Cyganie. Ale tak właśnie jest.

Podsumowując, uważam że Ukraina w obecnych rozmiarach nie ma jakiejkolwiek racji bytu. Może zachować państwowość, oddając Rosji całą wschodnią część, wraz z Odessą i czarnomorskim wybrzeżem. Zostanie Zachodnia Ukraina, biedna i mniej ludna, na której nie da się już praktycznie nic ukraść. Ruiny. I na tych ruinach mogą ewentualnie próbować budować prawdziwe państwo, bez oligarchów którzy na takiej nędzy zwyczajnie nie powstaną. Chociaż znając tamtejsze zwyczaje, to właściwie i tego nie jestem pewien...
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Odnośniki zamieszczone przez Rotora tylko potwierdzają tezę o braku sensu ukraińskiej państwowości, przynajmniej w obecnej formie i kształcie. Udająca demokrację oligarchiczna forma rządów po prostu się tam nie sprawdza, gdyż zamiast myślenia propaństwowego, na najwyższych szczeblach władz dominują myślenie i strategia koteryjna. Poszczególne sojusze oligarchów starają się wykorzystać sytuację do powiększenia własnych majątków i wpływów, zupełnie ignorując trwającą wojnę i katastrofalny los zwykłych obywateli.

Analogia ze schyłkową I Rzeczpospolitą dosłownie bije po oczach. Tam też byli oligarchowie dbający o własne interesy, za miedzą potężna Rosja, której wojska bezkarnie hasały po kraju w celu „zapewnienia ochrony wyznawcom prawosławia” a na „Zachodzie” czyhały drapieżne i bogate państwa usiłujące stać się jeszcze bogatsze i potężniejsze. Skończyło się to rozbiorami, które paradoksalnie przyniosły ulgę większości obywateli (czyli parszywie wyzyskiwanym chłopom) i umożliwiły dużej części terenów dawnej RP spokojny cywilizacyjny rozwój.

Pech obecnej Ukrainy polega niestety na tym, że chętny do jej rozbioru (a właściwie zaboru) jest jedynie car, którego państwo nie jest z kolei żadnym Eldorado, chociaż poziom korupcji jest i tak mniejszy. I on tę Ukrainę w końcu i tak zajmie, bo przy tamtejszych pensjach i egoizmie oligarchów może sobie z łatwością kupić wszystkich szyfrantów w ukraińskiej armii, wraz ze sprzętem a pewnie i całą kwaterą i wszystkimi otaczającymi ją gruntami.

Jest to też kolejne ostrzeżenie dla Polski, z którego jej niedorozwinięci umysłowo politycy oczywiście nie skorzystają. Zamiast tego Polska wyśle na Ukrainę 100 żołnierzy, żeby szkolili tamtejszych wojów, w wyniku czego carski wywiad szczegółowo zapozna się z najnowszymi metodami szkoleniowymi oraz zyska okazję do zwerbowania spośród tej setki zuchów wielu nowych, cennych agentów. Kreml dostanie ładny prezent. Zamiast mozolnie wyszukiwać kontakty w Polsce, potencjalne ofiary, zastawiać sidła i pułapki dostanie na talerzu 100 doborowych zuchów. Nic tylko brać pałeczki, maczać w wasali i sosie sojowym i łykać :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@siekoo
Dziwisz się? Polska to państwo frontowe i do tego bardzo specyficzne. Być może narażę się teraz wielu czytelnikom, ale według mnie Polska jest taką niedokończoną Rosją. To znaczy powinna być jak Rosja, wielka i imperialna, ale jej nie wyszło i nie jest. Mentalność podobna, tyle że w odróżnieniu od Rosji Polska jest imperium... bez imperium. Polscy politycy zachowują się czasem jak politycy mocarstwa, w ich wypowiedziach brzmią czasem imperialne aspiracje, później jednak okazuje się, że tak naprawdę to reprezentują tylko nieduży, mało znaczący i biedny kraik. Bardzo trudno pogodzić taki dualizm.

Stąd to nieustanne pohukiwanie na cara, przypominanie, któż to 400 lat temu zdobył ho ho, samą Moskwę! Wszystko to z jakimś szczenięcym podtekstem "pokonaliśmy was raz, potem pobiliśmy pod Warszawą i możemy to powtórzyć w każdej chwili!". Tym bardziej że murem za nami stoi nasz dobry i wspaniały Wielki Brat. To oczywiście naiwna dziecinada, jednak część ludzi daje się na to nabierać. I jak na nieszczęście są to zazwyczaj ludzie pozostawiający komentarze w różnych elektronicznych środkach przekazu, gdyż cała reszta ma to centralnie gdzieś. Chcą dobrze żyć, dobrze mieszkać i mieć dobrą pracę i co i rusz popatrują na Zachód, kombinując jak by tam zwiać.

Nie biorą udziału w internetowych pyskówkach. Za to z zapałem udzielają się tam trolle z obu stron barykady, gdyż sądząc po niektórych wpisach, "imperium dobra" też posiada rozmaitych klakierów, którzy bohatersko ścierają się z klakierami cara oraz wszystkimi innymi, reprezentującymi partie, kościoły i diabli wiedzą kogo jeszcze. Jak to na froncie. Teraz w Polsce jest front propagandowy a w przypadku większej rozpierduchy przez jej środek będzie przebiegał front prawdziwy. Ostatnio, po wypowiedziach polskich polityków odnośnie dostaw broni na Ukrainę myślałem, że trochę otrzeźwieli, ale chyba nic z tego, bo dzisiaj znów widziałem przaśnego Strażnika Żyrandola na jakimś kijowskim zgromadzeniu.

Przejrzałem też trochę portale krajów bliższych i dalszych i szczerze mówiąc informacje o Ukrainie występują tam sporadycznie i komentowane są też raczej skromnie...
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@serpico
Czapki - super. Sam bym sobie taką kupił, na narty. A co do Czeczenów, to nie ma w tym nic dziwnego. Jeśli poczytasz sobie historię tego narodu to odkryjesz, że przez całe swoje istnienie żył z łupienia narodów ościennych. Całe wieki z tamtejszych wiosek wyjeżdżały mniej lub bardziej liczne bandy, w celu napadania i grabienia ludów sąsiadujących. Taki styl życia, wielowiekowa tradycja. Która przy okazji, na zasadzie doboru naturalnego a czasem wręcz niemal nazistowskiej eugeniki doprowadziła do wyhodowania wojownika (albo zbója) idealnego. Wszyscy mniej sprawni łupieżcy po prostu ginęli podczas nieustannych wypraw i wojen, w wyniku czego przetrwali i przenieśli swe geny dalej tylko najtwardsi z najtwardszych.

Właśnie dlatego tylu wśród nich wszelkich mistrzów MMA i innych wszechstronnych sztuk walki i tylu dżihadystów na wszystkich dżihadach świata. Walczą, bo mają to zakodowane i robią to najlepiej ze wszystkiego. O co, z kim i przeciwko komu jest już sprawą drugorzędną. Liczy się w zasadzie tylko walka i łup (alb suty żołd). Dlatego wojownikom w zasadzie wszystko jedno, czy strzelają do Rosjan, Ukraińców, Arabów czy kogokolwiek innego. Za odpowiednią zapłatą będą strzelać nawet do marsjan, albo wręcz swoich pobratymców.

Co do kozaków sprawa ma się jeszcze inaczej. To po prostu działające na wpół-państwowo uzbrojone formacje, których celem jest ogólnie poparcie władzy. W niektórych regionach spełniają funkcje policyjne, czasem też wykorzystywani są jako wsparcie dla wojska w charakterze czegoś w rodzaju "sił okupacyjnych". Mają swoją strukturę, atamanów częściowo podlegających władzom państwowym... Taka hybryda ORMO i ZOMO. Naprawdę nie ma żadnego problemu, żeby zorganizować z ich udziałem jakiś "wiec poparcia" dla jakiejkolwiek, choćby najbardziej bzdurnej rządowej idei.

Podsumowując - zajebiste czapki!
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Serpico, wybacz mi ale odnoszę wrażenie, że znów wyważasz otwarte drzwi. Większość komentatorów na tym forum było zgodnych zgodni zarówno co do tego, że całe te mińskie rozmowy były stratą czasu jak i tego, że Rosja w bezpośredni sposób i pod każdym względem wspiera separatystów. Obecność w Donbasie rosyjskich czołgów nie jest więc żadnym fenomenem.

Walki zbrojne będą trwały dopóty, dopóki Rosja nie utworzy korytarza pomiędzy Krymem a Donbasem, zdobywając po drodze Mariupol. Dopóki tak się nie stanie, można ogłaszać rozejmy każdego dnia a i tak nic z nich nie wyjdzie. Można się jedynie zastanawiać, co dalej. Gdybym był na miejscu cara, to próbowałbym też zdobyć Zaporoże a przede wszystkim tamtejszą elektrownię atomową, bo to rozwiązałoby mi problem zaopatrzenia Krymu w energię a dodatkowo zaszachowało Ukraińców groźbą wstrzymania dostaw dla nich.

Tyle tylko, że coś takiego należałoby przeprowadzić naprawdę finezyjnie, bo elektrownia atomowa to nie jakieś Debelcewo, w które można walić z gradów do całkowitego rozpieprzenia. Na elektrownię należałoby więc spuścić desant z powietrza i posłać tam takich chłopaków, żeby żaden Ukrainiec nawet nie podszedł. A potem szybko puścić parę zagonów pancernych, żeby rozgonić całą stacjonującą w pobliżu ukraińską armię. Trudna operacja. I wtedy można ewentualnie siadać do prawdziwych rozmów pokojowych.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Ammianus napisał(a):

@ Irfy

W 92r. chciałeś politycznie orientowac się kto jest kim?

Czy jesteśmy fenomenem ?

Na pewno nie jesteśmy Litwa, która liczy tyle mieszkańców co Warszwa. Na tle wielu innych demoludów, z których sowieci wycofali łapska i tak nie wypadamy az tak tragicznie. Zalezy z jakiej strony patrzeć. Nie ma co sie uzalac. Trzeba albo wyjezdzac, albo walczyc tutaj i uczestniczyc w zyciu polityczno-spoleczno-gospodarczym, kazdy na ile może bo takiego panstwa jakiego chcesz nikt Ci teraz nie podaruje.


Jeśli chodzi o Polskę, to pełną orientację miałem już właśnie w '92 r. Zauważ, że nigdy nie stałem po żadnej stronie, prawdziwe lub wydumane konflikty tych panów i nielicznych pań też nie były moje. Wystarczyło więc przyjrzeć się, co mówią, co potem robią i w ogóle jak zachowują się polscy politycy, żeby raz na zawsze wyrobić sobie o nich zdanie. A przecież od tego czasu nie zmieniło się praktycznie nic, może poza fizycznym wymarciem części opozycji z kręgu "naiwno-idealistycznego", który zresztą też był strasznie szkodliwy, bo pozwalał, by reszta gnid kręciła nimi jak szmatami na kijach. Poza tym od 25 lat w polskiej polityce jak u Remarqua. Bez zmian, gęby wciąż te same.

W dodatku wszystkie partie od zawsze funkcjonowały w zgodnej symbiozie, płynnie przekazując sobie władzę a potem strasząc powrotem do niej tych drugich, "złych". Czy Polska jest fenomenem? Z pewnością tak. Posiada "prawicę", która tak naprawdę jest katolickimi narodowymi socjalistami (w sensie pojęciowym, w żadnym wypadku nie porównuję jej do Nazistów) oraz "lewicę", będącą w rzeczywistości czymś w rodzaju chrześcijańskiej demokracji z neoliberalnymi elementami. Tyle w kwestii teorii oraz głoszonych w mediach haseł, bo tak naprawdę jedynym programem poszczególnych polityków i parlamentarzystów jest koryto i tzw. "teraz k...a MY!"

Podsumowując, "walczyć" nie ma już za bardzo o co. Za 5 lat skończą się unijne dotacje, w międzyczasie Polskę czeka też pewnie kolejna fala emigracji, podczas której zwieje kolejna rzesza ludzi w wieku rozrodczo-produkcyjnym, najcenniejszych z "państwowego" punktu widzenia. W dalszej perspektywie dojdzie też do załamania systemu emerytalnego, który już teraz pochłania gigantyczną część środków budżetowych. Nie mówiąc już o niepewnej sytuacji geopolitycznej.

I tutaj wracamy do naszego wątku ukraińskiego. Jak już wcześniej pisałem, wystarczy jakaś większa zadyma na Ukrainie, by wmaszerowało tu parę milionów ukraińskich uchodźców, których żałosne polskie rządy nie będą w stanie ani powstrzymać (przed wejściem tu) ani utrzymać. A będą oni biedni, głodni, przerażeni, zdesperowani a przede wszystkim uzbrojeni i w dużej części zaprawieni w bojach. Kto ma ich opanować? 50 tysięcy polskich szeregowców? A może polska policja, ledwo radząca sobie z pijanym Heńkiem wywijającym siekierą?

Większość starć polskiej policji z bandytami uzbrojonymi w prawdziwą bojową broń palną (nie jakieś samoróbki albo muszkiety z czasów bitwy pod Wiedniem) kończyło się uroczystymi pogrzebami stróżów prawa. Wystarczy wymienić choćby Parole i Magdalenkę. Innymi słowy, tutaj jest już pozamiatane :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@krewa
Oj tam:) Z mojego kondotierskiego punktu widzenia taka gadanina niczym nie różni się od celebrowanej przez polskich parlamentarzystów modłów o deszcz, czy urzędowego "intronizowania Chrystusa" na króla Polski. Szczerze mówiąc, jeśli dobrze mi zapłacą, mogę być deputowanym czy innym ludowym komisarzem nawet u Kim Dzong Una (w tym przypadku jednak zdalnym, żeby komuś znienacka nie przyszło do głowy mnie "reedukować" w jakichś niekomfortowych sanatoriach)

Swoją drogą wypowiedź ukraińskiego deputowanego znakomicie koresponduje z moją tezą, że dzisiejsza "demokracja" sprowadza się do "wybierania" do władz albo lokalnych bogaczy, którzy startują w wyborach po to, żeby po zwycięstwie załatwić sobie jakieś swoje prywatne sprawy, albo największych kretynów, dobieranych przez partyjnych przywódców według kryterium miernoty i skretynienia. Najlepiej sprawdzają się wszelkie mierne gnidy, zbyt głupie żeby wyrzucić "wodza" ze stołka a równocześnie na tyle umoczone w jakieś przekręty, że każdego można natychmiast utopić wyciągając stosowną teczuszkę :)

Dlatego tak strasznie śmieszyła mnie na przykład cała ta "afera podsłuchowa", która z mojego punktu widzenia była po prostu przedłużeniem jakiegoś szantażyku. Ktoś czegoś chciał, ktoś inny odmówił, chowając się pewnie za plecami premiera... I co? Ano udowodniono mu, że na każdego znajdzie się kij. Sam premier musiał z podwiniętym ogonem spierniczać tysiąc kilometrów stąd i teraz ze strachu nawet nie piśnie. Zaszył się na tym nowym stołku i udaje, że go nie ma. Kto wie, może nawet przystroił się bombkami i robił za choinkę? Mam nadzieję, że dobrze mu poszło i na Wielkanoc wymaluje na pośladkach różne cuda, imitując pisankę. Albo przyprawi sobie futrzaste uszy i zacznie kicać.

Wracając zaś do Ukrainy, niestety finezja tamtejszych wybrańców narodu jest jeszcze uboższa od polskich, stąd też te regularne gale MMA w ichnich kuluarach. Po prostu typ "demokracji" jaki usiłują tam stosować zwyczajnie się nie sprawdza, bo ludzie zostali wychowani w innej kulturze. Stąd też na premiowanych miejscach list wszystkich ukraińskich ugrupowań znajdują się często wszelkiego rodzaju spece od mordobicia, wprowadzani tylko po to, żeby w razie czego być górą również w bijatykach :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Kanoniers napisał(a):
@irfy

Czy Ty tak zawsze czy dopiero od niedawna wrogo nastawiony do naszego rzadu i Tuska ???

Pytam bo jak blisko 6 lat temu prowadzilem tutaj wiele roznych dyskusji to ze swieca mozna bylo znalezc jakas "bratnia " dusze ktora by oparla sie pieknej , gladkiej mowie rzadzacych. Marne dla mnie pocieszenie ze jako jeden z nielicznych nie dalem sie omotac tej bandzie...

A co do Usiakow - caly biznes i wszystkie konflikty rozbijaja sie o dolara. Jesli ktokolwiek ma zamiar to zmienic to dzieje sie wlasnie tak jak to obserwujemy w historii.
Nawet Chinczycy ktorzy zalozmy by mogli to jeszcze czuja ze nie czas i rolziczaja tak ogromny kontrakt z Rosja w dolarach a przeciez mogliby dac "malego" pstyczka w nos

Od zawsze to nie. Od jakiegoś 1992, bo od przyjazdu do Polski musiałem zorientować się w sytuacji, kto jest kim. A gdy to się stało, zapałałem chłodną nienawiścią do wszystkich :) Z mojego punktu widzenia Polska jest swoistym fenomenem na skalę światową, jako kraj który wykształcił całkowicie bezużyteczną klasę polityczną jako całość. Tak, jakby wszyscy obywatele umówili się, że do władzy dopuszczane będą tylko małostkowe cwaniaczki, tępaki i gnidy. W najlepszym przypadku chorobliwie ambitne miernoty a w najgorszym jawnych wariatów i psychopatów. Fascynująca rzecz a ja niestety chwilowo tu ugrzązłem i muszę obserwować to dziwo od wewnątrz. Na zorganizowany odwrót (a nie paniczną ucieczkę) potrzebuję jeszcze dwóch, trzech lat i mam nadzieję, że dobry car mi je podaruje.

Co do Chińczyków, mają czas. To naród który planuje na stulecia, kiedy w USA planują z perspektywą 4, góra 8 lat. W chwili obecnej Chiny pod żadnym względem nie są jeszcze w stanie rzucić wyzwania Stanom, głównie z powodu ich struktury etnicznej, położenia geograficznego i liczby ludności. Mogą sobie być fabryką świata i największym kredytodawcą USA, mogą posiadać nie wiadomo jak silną armię, ale nic nie zmieni tego, że w mgnieniu oka można cofnąć ich w rozwoju o kilkaset lat, na przykład rozwalając Tamę Trzech Przełomów i parę liczonych na palcach jednej ręki strategicznych obiektów. Poza tym Chińczycy nie są tak jak USA samowystarczalni surowcowo i żywnościowo.

Dlatego muszą czekać. I czekają, aż Stany załamią się pod wpływem coraz większej... głupoty. Wystarczy tylko rzut oka na amerykański system edukacyjny oraz ich strukturę etniczną, w połączeniu z różnymi ekonomicznymi wynalazkami w stylu lewarowanych transakcji pochodnych oraz bezmyślne wojny prowadzone przez państwo w imię prywatnych interesów amerykańskich oligarchów, żeby dostrzec, że prędzej czy później ten kraj sam się rozłoży. Wystarczy poczekać a w międzyczasie podkradać im ostatnie technologie, które i tak rozwijają wyłącznie dzięki podkupywaniu talentów z całego globu. Tak, w przeciwieństwie do Polski Chiny mają czas :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Adagio
Nie doceniasz Amerykanów :) Wbrew pozorom oni doskonale wiedzą co robią a całe to bredzenie o "demokracji" jest dokładnie tym samym, czym była "bratnia pomoc" w wykonaniu radzieckim. W Iraku od samego początku chodziło o ropę, bo USA wbrew temu co z maniackim uporem głosi ich propaganda też wcale żadną demokracja nie są, tylko raczej jakąś oligarchią z pewnymi elementami rzymskiego pryncypatu. Grabieżczy charakter działań zbrojnych uwidocznił się szczególnie podczas 2 wojny irackiej, prowadzonej wybitnie w celu zapewniania olbrzymich pieniędzy krewnym i znajomym panującego wtedy prezydenta a w szczególności wiceprezydenta.

I wszyscy "krewni i znajomi" zgodnie z planem zarobili. To, że przy okazji wpędzono w niespłacalne długi całe imperium i obrócono w gruzy cały najechany kraj nikogo nie obchodziło, podobnie jak fakt, że "oficjalny" pretekst najazdu, czyli "broń masowego rażenia" okazał się bzdurę, szybko więc przerzucono się na inną brednię dla pożytecznych idiotów, czyli całe to "zaprowadzanie demokracji". Czyli przepraszam czego? Ustroju, w którym władze wybiera się na podstawie tego, który kandydat najbardziej przekonująco nakłamie w kampanii wyborczej, najlepiej prezentuje się w telewizji i zbierze od różnych sponsorów największe środki na te łgarstwa i wygląd?

Co do Polski masz rację, niestety znów pełniła rolę figuranta i sługusa wielkich mocarstw i w dłuższej oraz krótszej perspektywie tak jak zawsze wyjdzie jej to bokiem. Tylko przeceniasz trochę Donalda Prawdomównego... Tak naprawdę to jest to miernota, której jedynym talentem było opanowanie do perfekcji wszelkich partyjnych intryg oraz sugestywnego kłamania w mediach. Taka kreatura w Europie może robić co najwyżej za kukłę, którą się obnosi podczas różnych uroczystości. Nie poszczuje jednej frakcji przeciw drugiej, nie postraszy "ludu" demonicznym liderem opozycji...

Tak naprawdę to on został tym "królem Europy" dlatego, że wyskomlał to u pani reichskanzler, a skomlał bardzo żałośnie mając świadomość, że w kraju wcześniej czy później utopiłyby go wszystkie afery, w których regularnie uczestniczyły jego fagasy. A jak się przedtem zarzekał, że żadna europejska funkcja go nie interesuje! Że on tylko dla Polski... Dla Polaków się zamęcza... Łubudubu, prezes klubu. Siedzi więc teraz w Brukseli, trzyma gębę na kłódkę, pobiera fajną pensję i się nie wychyla, żeby przypadkiem nie palnąć jakiejś bzdury. Czego oczekujesz? :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Hmm, wnioskując z gardy i sposobu wyprowadzania ciosów, jakiś styl karate (pan w marynarce) kontra "wiejskie wesele" (drugi pan). Nie wiecie, ile w tym ichnim parlamencie płacą? Bo mógłbym uśmiechnąć się do króla czekolady o ichni paszport, kandydować i rozsławić swoje ugrupowanie na froncie tłuczono - kopanym...
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Serpico
Kwestię Mistrali poruszyłem w celu ogólnego przedstawienia sytuacji i ten kontrakt ma się nijak do hipotetycznego dozbrajania Ukraińców przez Polskę. Car zamówił te okręty już dawno, biznes był już w klepnięty i nie doszedł do skutku wyłącznie z przyczyn natury idealistycznej. Bo Rosja upora się z Ukrainą i bez tych Mistrali. A Francuzom zalegają w portach i kosztują masę pieniędzy. Mają unosić się honorem i płacić carowi kary umowne za niewywiązanie się z umowy? W imię czego? I kogo? Pana Jaceniuka?

Do tego dochodzi kwestia proporcji. Dla Francji konflikt na Ukrainie ma takie samo znaczenie, jak dla Polaków wojna z "Państwem Islamskim". Tak naprawdę to przeciętnego Kowalskiego guzik ona obchodzi. Tłuką się tam jakieś szmatogłowce, ktoś bombarduje "złych ciapatych", żeby wygrali "dobrzy ciapaci", ale z punktu widzenia "przeciętnego Kowalskiego" właściwie najlepiej by było, żeby rozpieprzyć ich wszystkich, jak się da to atomówką, byle już o nich nie czytać. No i byle tutaj nie przyleźli.

Takie samo zdanie ma przeciętny Louis czy inny Pierre o Ukrainie. To raz. Dwa, Francja to mimo wszystko atomowe mocarstwo i z racji tego może sprzedawać broń komu chce. A Polska to potęga montowniowo - urzędniczo - kredytowa. Ma mnóstwo zagranicznych montowni sprzętu, pod względem liczebności urzędasów jest wręcz lokalnym supermocarstwem, to samo dotyczy naiwniaków umoczonych we frankowych kredytach. I dlatego rola Polski musi niestety polegać na baniu się i trzymaniu mordy w kubeł, bo zawsze będzie przez Kreml traktowana inaczej niż Francja.

I dlatego beznadziejny francuski prezydent może ubijać z Kremlem biznesy, a beznadziejny polski rząd nie powinien ładować się w interesy mocarstw, bawiąc się w amerykańskiego pośrednika w handlu bronią, bo do tego by się ta "sprzedaż broni Ukrainie" sprowadzała.

Podsumowując, osobiście chciałbym, żeby się ten konflikt już zakończył, choćby rozbiorem Ukrainy, pod warunkiem że nie będzie uczestniczyła w nim Polska. Wtedy car będzie się mógł zająć przygotowaniem mistrzostw futbolowych, budową mostu na Krym za kilka miliardów dolarów, zalewem dawnych separatystów, którzy zasilą szeregi rosyjskich zorganizowanych grup przestępczych i innymi problemami z dziedziny prozy życia. Bo to da mi kilka lat oddechu, potrzebnego na zorganizowanie sobie miękkiego lądowania tak daleko od całego tego burdelu, jak tylko to możliwe. Takie moje malutkie, egoistyczne życzenie :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Vox
Tego Europa nie zrobi. Grożą, grożą, ale nie zrobią. Bo jak zrobią, to im car z czystym sumieniem zakręci kurek z ropą, a przede wszystkim gazem, bo dla niego to i tak żadna strata, skoro jego firmy rozliczają się za to przelewami i nikt im nie wozi walizek z pieniędzmi.

A potem już "kto kogo". Czy "Zachód" Rosję systemem, czy Rosja gazem niemiecki przemysł. Takie rzeczy można by robić, gdyby w każdym państwie działało kilka gazoportów i sieci przesyłowych, bo wtedy można by się przerzucić na innych dostawców z pominięciem Krema, który zostałby z ręką w nocniku. Ale czegoś takiego nie ma, więc realnie mogą carowi nagwizdać.

Zresztą podczas tych mińskich rozmów nie chodziło o żaden pokój. Pani reichskanzler chciała pokazać jak się stara, pan z ojczyzny koniaku ubijał interesik z mistralami, król czekolady martyrologicznie "cierpiał za miliony", car udawał, że pragnie pokoju a baćka robił za połączenie słoneczka z paprotką. Poza dostawą mistrali nic z tej gadaniny nie wyniknie a w spłodzone w jej wyniku papierzyska można z powodzeniem pakować mięcho, bo są zbyt sztywne, żeby podetrzeć nimi tyłek :)

Dodatkowo okazało się, że przywódcy obu tworów szumnie zwanych "republikami" to w rzeczywistości kukły na sznurkach, za które pociąga nawet nie osobiście car, tylko jakiś jego pucybut, który pewnie niedługo stanie się ofiarą kolejnych "rozszerzonych sankcji" nałożonych na Rosję, razem z carską manikiurzystką oraz gościem, który wstrzykuje mu botoks...
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

serpico napisał(a):

Cytat:
To co dzieje się na Ukrainie bardzo nas niepokoi. Prowadzona jest wojna z sąsiadującym z nami krajem, który jest ważnym partnerem dla Polski. Pewne scenariusze mogą uderzać w nasze obecne i przyszłe interesy, dlatego analizujemy różne możliwości wpływu na sytuację...Polska ma narzędzia których mogłaby użyć, ale nie będę z uwagi na okoliczności tego tematu rozwijał do czasu zapadnięcia stosownych decyzji.


a nie:

Cytat:
Nie będziemy dostarczać broni Ukrainie. Boimy się nieobliczalności Putina.


Widzisz różnicę?

A ja jednak wolę jak gadają, że boją się cara. Polska ma polityków tak fatalnych, że i tak nie stać ich na jakąś pokerową finezję i na dłuższą metę prędzej się zbłaźnią, jak regularnie robił to duke of Chobielin, niż żeby mieli wygrażać Rosji widłami, bezpodstawnie licząc na pomoc Wielkiego Brata. Dobrze więc, że ktoś w końcu powiedział, że się boimy, bo dzięki dotychczasowym buńczucznym wypowiedziom, włącznie z nawoływaniem różnych kretynów do wysłania do Donbasu polskich wojsk odnosiło się wrażenie, że stery władzy dzierżą pensjonariusze domu wariatów, których ktoś stamtąd wypuścił i nie leczy.

A teraz odnośnie "wlewania się" milionów uchodźców - tutaj również polski rząd powinien działać... zdecydowanie. I po prostu ich nie wpuszczać. Zamknąć granicę, zaminować ją, otoczyć drutem, cokolwiek. Bo Polska nie ma możliwości finansowych ani logistycznych, aby taką masę ludzi opanować i utrzymać, niezależnie od tego, czy będą w niej ludziki, marsjanie czy Irokezi. Zresztą tak naprawdę te miliony to wcale nie byłby problem Polski, bo gdzie w tutejszym klimacie chciałbyś zbudować dla nich jakieś obozy?

Przecież logistycznym wyzwaniem niemal przekraczającym możliwości tutejszych włodarzy było sprowadzenie kilkuset Polaków z Donbasu i znalezienie im kwater a tutaj mówimy o kilku milionach! Gdzie chcesz ich ulokować i w jaki sposób wyżywić? Kto i jak ma pilnować, żeby nikogo nie okradli ani nie zabili? Przecież będą uzbrojeni, bo w przypadku większej zawieruchy pierwsi zwiewają zawsze najwięksi cwaniacy, wkroczą więc tu zbrojne niedobitki wszystkich tych Ajdarów i Azowów. Chcesz przeciwstawić im polską policję, żeby skończyło się jak ongiś w Magdalence, tylko sto razy gorzej.

Trzeba więc już zawczasu uświadomić "zachodnim", że albo utopią Polskę w pieniądzach i te "obozy przejściowe" dla ukraińskich uchodźców wybudują tutaj, oraz zapłacą za wyżywienie, leczenie, pilnowanie i w ogóle wszystko, albo cała ta horda zostanie zgrabnie przepuszczona, żeby ulokowała się gdzieś w sytym, bogatym, tolerancyjnym i miłującym multi-kulti Zachodzie. Tyle że jak znam życie, polskie władze znów dadzą się omamić idiotycznymi gadkami o "solidarności narodów" i wszystko skończy się gospodarczą katastrofą...
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

krewa napisał(a):

Zmiana tematu - poniżej są wymagania separatystów. Pytanie - dlaczego nie powiedzieć "sprawdzam" i nie zrealizować ich?

Bo taka realizacja nic Kijowowi nie da. Te postulaty to de-facto układ "My będziemy praktycznie niezależni i niepodlegli a wy będziecie nas finansować". Taki układ jest dla Ukrainy wybitnie niekorzystny, bo za własne środki będą sobie na wschodzie hodowali potencjalnego nieobliczalnego dywersanta. Na miejscu Ukraińców poszedłbym dalej i nawet idąc na jakieś ustępstwa terytorialne przyznał rebeliantom całkowitą niepodległość. Uznałbym pana Zacharczenkę jako prezydenta niepodległego państwa a nawet wystąpił do ONZ o jego uznanie. Powitajmy w naszym gronie nową, młodą... ehmmm... demokrację! Noworosję! Niech im się wiedzie!

W ten sposób Noworosja uzyskałaby status południowego Sudanu a Ukraina chwilę spokoju, podczas którego mogliby na przykład (wiem że to mrzonka) rozpocząć walkę z korupcją albo chociaż wybudować stworzyć na granicy z Noworosją jakiś system umocnień, który utrudniłby przenikanie dywersantów i ciężkiego sprzętu. Mogliby też liczyć na to, że sami rebelianci wezmą się za łby podczas podziału łupów i obserwować, jak carskie wojska masakrują dla odmiany swoich dawnych protegowanych.

@Serpico
Polski minister wykazał się rozumem. Przy obecnych uwarunkowaniach Ukrainie nie należy sprzedawać nawet guzików do mundurów, bo władze w Kijowie są zbyt zinfiltrowane, zbyt skorumopowane i zbyt głupie, żeby można było sobie na to pozwolić. Gdyby potrafili trzymać gęby na kłódkę i zrobili porządek z rosyjskimi agentami w swoich strukturach, nie widzę problemu. Na razie jednak, dopóki pan Jaceniuk kłapie dziobem za każdym razem, kiedy ktoś przyśle mu nawet zestawy prezerwatych w barwach maskujących albo pancerne podpaski dla żołnierek, należy pozostawić dozbrajanie go Amerykanom.

Niech wyciągają kasztany z ognia własnymi łapkami a nie wykorzystują do tego Polaków, w charakterze niestety zazwyczaj służalczych białych murzynów. Bo w USA car nie uderzy a w Polskę i owszem, nie ma więc sensu dawać mu pretekstu.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

serpico napisał(a):

Widzisz, i ja się z Tobą zgadzam. Rosja mogłaby mieć Ukrainę na pstrykniecie palcem. I nie jestem w stanie zrozumieć, po co Putin uśmierca dziesiątki tysięcy ludzi, mogąc osiągnąć cel innymi środkami. Obawiam się, że chodzi o jego chore ambicje. Jeżeli to są jego ambicje, to skutki mogą być gorsze. Jeżeli chce się zapisać na kartach historii, to może czekać nas piekło. Bo jak wspomniałeś, tu już nie chodzi o Rosję, którą sam przesuwa w przepaść, ale o coś co w jego głowie sie urodziło, by być carem o którym bedą pisali w książkach. To nie jest racjonalne, ale jest bardzo groźne.


A według mnie tutaj chodziło nie tyle o carskie ambicje, bo do historii można naprawdę przejść w mniej krwawy sposób, tylko o to, czym tak naprawdę był ten przewrót na Ukrainie. Teoretycznie wszystko wyglądało kryształowo i strzeliście. Beznadziejny bandzior-satrapa zostaje obalony i wypędzony w wyniku oddolnego powstania, zorganizowanego przez ciemiężony lud, nie pragnący niczego innego jak zachodniej demokracji i wiążącego się z tym dobrobytu. Bo wiadomo przecież, że możliwość wrzucenia do urny kartki wyborczej z zakreślonym nazwiskiem (niemal) dowolnie wybranego kandydata automatycznie powoduje, że PKB dowolnego Pierdustanu wzrasta automatycznie jeśli nie do poziomu Szwajcarii, to chociaż Niemiec albo najmarniej Włoch.

Na taki widok zły car - krwiożerca postanawia napaść na te niebożątka i batem oraz czołgiem przymusić do niewolniczego trwania w makabrycznym łagrze zwanym "ruskim mirem". Dodatkowo, żeby pobudzić swoje zbolałe i coraz bardziej oklapłe ego car postanawia zaanektować część terytorium tych niewiniątek, szykując się do przejęcia jeszcze większej części. Biedni Ukraińcy najpierw zachowywali się niczym cycata córka młynarza, wleczona na siano przez kudłatego parobka a potem nagle zreflektowali się i po akcie postanowili dać w pysk jednak parobkowi, który ponownie nastawał na wdzięki byłej już dziewicy. Tyle teorii. A teraz trochę brudnej praktyki.

Bo całym tym ukraińskim przewrotem ktoś przecież kierował, ktoś dawał na to pieniądze, ktoś inny dbał o dziwnie zdyscyplinowane oddziały stacjonujące na majdanie, ktoś sponsorował i wyposażał pana Jaceniuka i całą resztę "opozycjonistów". Krasnoludki? Nie sądzę. Myślę, że raczej ktoś zza oceanu i wcale nie musiał to być bezposrednio rząd nowego polskiego Wielkiego Brata. Może z początku jakieś zgrabne konsorcjum? Na przykład pana Sorosa? Istotne jest tu jednak co innego, gdyż zamiary nowych kijowskich włodarzy można było dosyć szybko rozpoznać po owocach ich rządów.

Bo zamiast wojować z tym, co na Ukrainie jest największym problemem, czyli korupcja, korupcja i jeszcze raz korupcja, do czego przecież nie trzeba jakichś specjalnych środków, nowe władze natychmiast po jakim takim okrzepnięciu zajęły się a to wspieraniem jednych oligarchów na rzecz innych (vide casus pana Kołomojskiego), a to dolewającą oliwy do ognia "Ustawą językową" i umizgami w kierunku UE i NATO, z takim wydźwiękiem, jakby te organizacje nie marzyły o niczym innym, tylko o tym, żeby tę dziadowską Ukrainę przyjąć w swoje szeregi.

Widząc w tym wszystkim niewidzialną rękę rynku, a konkretnie rynku przed Białym Domem car postanowił działać tak, jak nauczono go tego w szkole. Postanowił przejąć dawne dominium, zanim Ukraina otwarcie przystąpi do obozu "wroga", pozbawiając Rosję nie tylko strefu vuforowej, oddzielającej ją od wrogiego zachodu i wpływów gospodarczych ale i odcinając ją od ukraińskich fabryk broni, dostarczających elementy dla rosyjskich systemów. Oraz co gorsza potencjalnie wprowadzi na swoje terytorium wojska wrogiego sojuszu wojskowego.

Można więc powiedzieć, że zadziałał instynktownie. Zagarnął Krym, upewniając się, że cokolwiek by się nie działo, to nie zaczną tam stacjonować znienawidzeni Amerykanie i podnosząc sobie przy okazji notowania u własnego narodu. Następnie zaś usiłował wpłynąć na Kijów poprzez destabilizację jego najważniejszego okręgu przemysłowego i tu się trochę przeliczył, bo oczekiwał pewnie bierności ze strony Kijowa a zamiast tego Kijów niemal nie wykończył mu jego ludzi podczas letniej ofensywy. Musiał zadziałać ostro, bo po drugiej stronie stała jakby nie było regularna armia, zadziałał, po czym cała sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Podsumowując - ja widzę tu niesymetryczną i "hybrydową" rozgrywkę pomiędzy Rosją i USA, w której Wielki Brat usiłuje wciągnąć niedźwiedzia w konflikt na miarę wojny afgańskiej i wykończyć go w ten sposób gospodarczo. Z kolei car, który niebacznie dał się w tę zabawę wciągnąć nijak nie może się z niej wycofać, bo takie wycofanie się będzie całkowitą porażką zarówno jego, jak i rządzonego przez niego kraju. On wprawdzie już przegrał, ale na razie tylko gopodarczo. Jeżeli dzięki militarnemu wysiłkowi odepchnie zachód od Ukrainy i ponownie ją zwasalizuje, to zwycięży na polu wizerunkowym i mentalnym. Naród będzie wprawdzie głodował, ale jego przywódca będzie czczony jako ktoś, kto "przywrócił Rosji należne jej miejsce". I żadnego "przeciętnego Rosjanina" nie będzie obchodziło, że miejscem tym będzie gospodarczy śmietnik. Tak to widzę. A Ukraińcy? Cóż... powinni lepiej wybierać sobie przywódców.

Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Frog ma rację. Zaczęliście dyskutować o bzdetach. Żeby chociaż o dupie jakiejś donbaskiej albo kijowskiej Maryny, wraz z ilustrującymi dyskusję fotografiami, ale nie, rozmowa toczy się o czołgach. Czołgach - srołgach. Ja tymczasem stawiam śmiałą tezę, że Rosja tę wojnę już przegrała, zaś rozmiary porażki będą wprost proporcjonalne do długości konfliktu.

Ukraina w tym wszystkim i tak przestała się liczyć, moim zdaniem i tak koniec końców stanie się terytorium w mniejszym lub większym stopniu zarządzanym i kontrolowanym przez Kreml. Funkcjonującego państwa stworzyć nie potrafili, gospodarczo są w zapaści a finansowo na etapie utajonego bankructwa. Ukraińskie władze żadnych zobowiązań nie spłacą, nie doprowadzą też do wyeliminowania korupcji i innych ukraińskich bolączek. Jeszcze rok i zostaną zmiecione przez falę społecznego niezadowolenia.

Teoretycznie zyska na tym Rosja, która w międzyczasie wywalczy albo wytarguje korytarz na Krym i pewnie jakieś kolejne ustępstwa terytorialne. Kreml ogłosi zwycięstwo, w Kijowie osadzi jakiegoś swojego gubernatora a potem.... potem obudzi się z ręką w nocniku, stając w obliczu konieczności utrzymania koszmarnie deficytowego Krymu, odbudowy Donbasu, który zdążył się już zamienić w pobojowisko przypominające tereny po ofensywie pod Sommą i dożywiania mieszkańców, którzy jeszcze stamtąd nie zwiali.

To jednak jeszcze nic, bo dziedzictwem wojny będzie też kilkanaście albo i kilkadziesiąt tysięcy uzbrojonych po zęby i całkowicie zdemoralizowanych zbójów, rozsmakowanych w rabunkach, samowolach i życiu na cudzy koszt. Co zrobi car i jego urzędnicy? Pójdą i zapytają "A pan, panie Givi, to kim jest z zawodu? Kucharzem? Aaaa, to zapraszamy do punktu składania broni a następnie do naszej przytulnej garkuchni w Omsku. Nie lubi pan Omska? No to w Saratowie.".

Szczerze mówiąc nie wiem, w jaki sposób opanują to rozwydrzone i wyposażone w czołgi tałatajstwo, mam jednak niemal pewność że rozlezie się ono po Rosji, choćby z tego powodu, że na Ukrainie nie będzie czego kraść. A to jeszcze nie koniec, bo w 2018 nasze rosyjskie zuchy mają podobno organizować mistrzostwa świata w piłce kopanej. Znając życie będą to najdroższe mistrzostwa w całej galaktyce, gdzie każdy stadion kosztował będzie tyle, co wybudowanie dziesięciu polskich "Narodowych".

Podsumowując, każdy kolejny dzień donbaskiego konfliktu zbliża Rosję do gospodarczej katastrofy. W takich warunkach trudno dziwić się postawie "zachodnich". Oni też to widzą, stąd pewnie te słowa Hollanda o wojnie. Tyle że muszą robić zatroskane miny i udawać, że obchodzą ich bombardowani donbascy cywile i trupy żołnierzy walczących po obu stronach konfliktu. Moim zdaniem wystarczyłoby więc tylko troszczyć się o to, żeby cały konflikt nie rozlał się szerzej i "podtrzymywać ogień". Reszta załatwi się sama. Kosztem Ukraińców wprawdzie, ale cóż, nikt im nie kazał budować przez ćwierć wieku beznadziejnego kleptopaństwa...
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Serpico
Artykułu źródłowego nie było mi dane przeczytać, gdyż cenię sobie dobre dziennikarstwo w związku z czym nie zamierzam płacić za jego odblokowanie nawet 99 groszy, czy ile tam sobie życzą. Co do cen podanych przez ciebie, nie widzę żadnej specjalnej tragedii. Nie wiem jak tam z cenami masła, ale ceny czegoś co jest w miarę jadalne zaczynają się od 4,5 PLN za 200 gram. Jeśli lubisz żeby masło smakowało naprawdę jak masło (ja lubię), płacisz 7 i więcej, co jest odpowiednikiem 35 złotych za kilogram. Tyłka nie urywa.

Arbuzy... Szczerze powiedziawszy nie wiem, ile kosztują teraz w polskich sklepach. Zakładam, że pewnie sporo i że są to jakieś szklarniowe wynalazki, dodatkowo hodowane na jakichś ulepszaczach. Pamiętam, że kiedyś kupiłem takiego zimowego arbuza i smakował mi średnio. Zakładam, że uprawiają je w Grecji albo Hiszpanii, więc na rynku rosyjskim mogą się pojawić dzięki jakimś białoruskim pośrednikom, którzy też pewnie mają całkiem niezłą marżę. Albo sprowadzają je z jakichś Tiutiurlistanów, w których arbuzy aktualnie rosną. Jeśli połączysz to z kosztami transportu, przechowywania oraz małą chodliwością tego towaru akurat w zimie, to cena też jest znośna. Szczególnie, że piszesz "za arbuza" a nie za kilogram arbuza. Myślę, że realna cena za kilogram to jakoś 20, góra 25 złotych. Jak ktoś lubi i nie może bez nich żyć a jest przy pieniądzach, to je wyjmie z portfela, zapłaci i nawet nie spojrzy na cenę.

Orzechy laskowe... to już kompletna ciemna magia. Jem toto może raz w roku, nie mam pojęcia ile kosztują. Tym niemniej jako towar raczej trzydziestej potrzeby mogą sobie kosztować właściwie dowolną cenę, bo można się bez nich obejść.

Podsumowując, kiedy z wiarygodnego źródła dowiesz się, że kasza gryczana chodzi po pięć dych za kilogram, to zacznę się zastanawiać czy nie wybuchną niepokoje. Ale arbuzy o orzeszki laskowe? No proszę cię :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@serpico
Tak? No to teraz weź swoją wypowiedź, zastąp wyraz "Ukraina" wyrazem "Polska", wyraz "Rosja" wyrazem "Niemcy i USA" i wywal te czołgi, bo tamci działają według zasady "banks not tanks". Masz to samo. Taki jest świat. Chociaż osobiście nie wierzę w tę agenturalną wszechsprawczą siłę Rosji. Tam nie było żadnego długotrwałego planu, Kraml działał raczej ad hoc.

Rodzi się pytanie, co teraz? Według mnie Europa, który widzi sprawy tak jak ja postanowiła Ukrainę poświęcić, bo nie chce jej się marnować sił i kasy na takie skorumpowane i złodziejskie barachło. Co innego USA, tutaj widzę raczej chęć uwikłania Kremla w coś na kształt kolejnego Afganistanu, stąd mniej lub bardziej dyskretne wsparcie udzielane obecnym ukraińskim władzom.

I tutaj upatruję też zagrożenie dla Polski, gdyż obawiam się, że beznadziejnie durni polscy decydenci dadzą się w ten cały burdel gładko wmanewrować. Już przecież pojawiły się głosy wszelkiej maści imbecyli, żeby do Donbasu wysłać polskie wojska... Z mojego punktu widzenia im wcześniej car będzie w stanie "ogłosić zwycięstwo", zabierając co tam tylko sobie chce, tym lepiej. Oczywiście optymalne byłoby zachowanie jakiejś choćby szczątkowej i "prozachodniej" Ukrainy jako strefy buforowej, ale jeśli mam wybierać pomiędzy wielką wojną a zwasalizowaną Ukrainą, to wybór jest oczywisty.

I żeby było jasne, ja w żadnej wojnie uczestniczył nie będę. Zwieję gdzie pieprz rośnie na pierwszy odgłos wystrzałów. Ale żal mi ludzi...
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Frog napisał(a):
Jedziecie po Ukrainie jak po łysej kobyle, niemal odmawiając jej prawa do istnienia. Ale pod wieloma względami ich problemy - korupcja, nepotyzm, oligarchia, słaby przemysł, nijakie struktury społeczne - są podobne do rosyjskich. A Rosja, podobnie jak jej poprzednik ZSRR jakoś funkcjonowała i funkcjonuje, była w stanie pokonać faszyzm, wygrać wojnę i nie zapowiada się, aby miała przestać istnieć.
Dlaczego Ukrainie miałoby się nie udać? Pytanie zadaję w próżnię, bo odpowiedzi prawdopodobnie nie poznamy. Putin i jego żołdacy, których tam podobno nie ma, skutecznie o to zadbają.

Jeżdżę i nie "niemal", ale całkiem jawnie odmawiam Ukrainie prawa do samodzielnej państwowości, bo taką państwowość, jaką w ukraińskim wykonaniu widzimy od ponad dwudziestu lat można za przeproszeniem potłuc o kant dupy. W analogiczny sposób i plując na "polityczną poprawność" odmawiam państwowości wielu krajom afrykańskim, gdyż uważam, że ich mieszkańcy do własnego państwa jeszcze nie dorośli. Niestety problem z Ukrainą jest jeszcze inny i z mojego punktu widzenia dosyć zagadkowy.

Jeśli bowiem porównamy Ukraińców ze wspomnianymi już Afrykanami to dojdziemy do wniosku, że w przeciwieństwie do krajów afrykańskich społeczeństwo Ukrainy było już w chwili uzyskania niepodległości nieźle wyedukowane, zaś kraj posiadał całkiem znośną infrastrukturę, włącznie z zapleczem produkcyjnym czy turystycznym. Nie ma oczywiści porównania z krajami zachodu, jednak wszystko było mniej więcej na poziomie ja wiem? Południowej Korei z końca lat 60 XX wieku. Mieli więc wszystko, żeby stworzyć co najmniej w miarę poprawnie funkcjonujące państwo.

Nic takiego się jednak nie stało, powstała natomiast karykaturalna, wręcz groteskowa biedo-kleptokracja, w której poziom korupcji był znacznie wyższy nawet od sztandarowego i wręcz symbolicznego poziomu korupcji w Rosji. Znamiennym symptomem rozkładu było choćby pojawienie się licznych i niesamowicie utuczonych oligarchów, przy których blednie majątek nawet największego z polskich krezusów. Rozwarstwienie społeczne błyskawicznie dogoniło a w niektórych aspektach nawet przegoniło zarówno Amerykę Łacińską i Afrykę. Tymczasem wszyscy kolejni rządzący, niezależnie od tego, z jakiej opcji się wywodzą natychmiast po dojściu do władzy, często na skrzydłach bardzo postępowych haseł z miejsca przystępują do usilnej pracy na rzecz samooligarchizacji.

W ten sposób miliarderami została zarówno "prozachodnia" pani Tymoszenko, która przed karierą polityczną zajmowała się handlem pornosami na bazarze, mer Charkowa Kernes, stawiający pierwsze kroki w dorosłym zyciu jako wirtuoz ulicznej gry "w trzy karty" czy niedawno obalony były prezydent, który do czasu pojęcia za żonę córki wpływowego prokuratora był zwykłym karanym za rozboje bandytą. Takie przykłady można by mnożyć, nie ma to jednak większego sensu, bo efekt był jest i będzie widziany gołym okiem. Również obecna ekipa z poświęceniem podąża śladami poprzedników, godnie przyjmując od nich sztafetę korupcji, krótkowzroczności i prywaty.

I właśnie dlatego Ukrainie nie może się jej udać. Mieszkańcy Ukrainy nie zdołali stworzyć ani cywilizowanego państwa, ani obywatelskiego społeczeństwa. Na dodatek teraz zrobiło się przez to naprawdę niebezpiecznie, gdyż obecna kijowska władza nie szczędząc sił i środków usiłuje umiędzynarodowić swoje problemy, jakie ma z wredną, parszywą, kłamliwą i wiarołomną Rosją. I epitety te nie są z mojej strony żadną ironią. Rządzone przez cara państwo właśnie takie jest, tyle że Ukraina przez ćwierć wieku swojego istnienia nie dorobiła się ani armii, ani gospodarki ani nawet uczestnictwa w choćby najmarniejszym sojuszu wojskowym.

Podsumowując, z mojego punktu widzenia a piszę to jako człowiek mieszkający w Polsce i mający tu pewne interesy byłoby lepiej, żeby Kreml sobie tę Ukrainę zeżarł. W całości, razem z Lwowem i zakarpacką Rusią. Bo coś takiego zarówno gospodarczo jak i militarnie unieruchomiłoby Moskwę na bardzo długie lata. Zaś wszystkim poszukiwaczom analogii pomiędzy ewentualnym zajęciem Ukrainy przez cara a anschlussem Austrii i Czechosłowacji odpowiadam - nie ma takiej analogii. Bo Austria i Czechosłowacja to były bogate, cywilizowane i wspaniale uprzemysłowione perełki a Ukraina to zawszone dziadopaństwo na miarę Zimbabwe.

Że to wszystko cyniczne, niehonorowe i w ogóle moralnie plugawe? Że to dulszczyzna? A tak. Bo taki jest świat i taki jest zachód, który dba tylko o własne interesy.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Na Ukrainie mobilizacja nie ma żadnych szans, bo to nie jest państwo zdolne do skutecznego przeprowadzenia takiej operacji. W dzisiejszym rozumieniu tego słowa Ukraina to w ogóle nie jest państwo, tylko jakiś zlepek księstw i księstewek, rządzonych przez wielkich oligarchów albo pomniejszych "możnych", wywodzących się z różnych warstw i środowisk. Gdzieś może rządzić najmocniejszy lokalny biznesmen, gdzieś indziej najmocniejszy lokalny gangster a w innym miejscu jest to znowu wyjątkowo operatywny i opływający w łapówki urzędnik albo policjant. Lub przeróżne hybrydy tych postaci. Klasyczny seniorat.

Mamy więc do czynienia z nieco zmodyfikowanym średniowiecznym systemem feudalnym,tyle że bez chłopa przywiązanego do ziemi. Cała reszta była przerabiana kilkaset tat temu, włącznie ze słabym "cesarzem", w praktyce jest całkowicie zależnym od różnych książąt i baronów. Dlatego jedyna mobilizacja, jaka ewentualnie może się tam sprawdzić również powinna się odbywać na zasadach feudalnych. Krótko mówiąc książęta i baronowie, powinni sami (i na swój koszt) wystawiać zbrojne oddziały i albo osobiście stawać na ich czele, albo delegować do tego swoich potomków, niezależnie od ich faktycznych zdolności dowódczych. Taki "pułkownik" może mieć przecież jakiegoś profesjonalnego zastępcę do spraw wojskowych, za to "poddani" mogliby dojść do wniosku, że baronom faktycznie zależy i kto wie, może zaczęliby zaciągać się również do "cesarskiego" wojska.

Ochotnicze formacje w stylu Gwardii Narodowej i wszystkich tych nieregularnych batalionów też nie zdadzą egzaminu, bo nie są zbyt liczne a dodatkowo opanowane przez osobników jawnie odwołujących się do nazistowskiej historii. Efekt jest taki, że ich członkowie są przez separatystów mordowani nawet po wzięciu do niewoli, zaś rosyjska propaganda ma okazję epatować zdjęciami tych zuchów w mundurach z esesmańskimi naszywkami albo symbolami.

Co do "sukcesu" mobilizacji na wschodzie, to również nie chodzi tu o jakieś nagle rozbudzone uczucia patriotyczne, tylko o banalny wskaźnik bezrobocia. W armii można zawsze liczyć na żołd, wikt i opierunek oraz działającą i w miarę nowoczesną broń, którą można później wykorzystać w samoobronie (niekoniecznie przeciwko separatystom), w ostateczności sprzedać. Szczerze powiedziawszy nie mam żadnych złudzeń co do obecnej jak i przyszłej wartości bojowej tych wojaków i moim zdaniem rozpierzchną się albo zwieją przy pierwszym ataku Gradów albo nieobecnych na Ukrainie regularnych wojsk armii rosyjskiej.


Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@tack
A czym się mają przejmować? W Polsce Ukraina budzi emocje, bo w konflikt zaangażowani są niespecjalnie tu lubiani Rosjanie, dwa, to państwo z Polską graniczy i prowadzą tamtędy ropociągi i gazociągi doprowadzające do Polski surowce. Ponadto z racji geograficznej bliskości Ukrainy i podobieństwa języków występujących w konflikcie polscy dziennikarze uznają tamtą wojnę za chwytliwy i dobrze sprzedający się a jednocześnie łątwy do opisania temat. Nie mówiąc już o tym, że w przypadku większej zawieruchy (którą Brytyjczycy i Skandynawowie z pewnością już opiszą) to w pierwszej kolejności do Polski będzie usiłowało przedostać się kilka milionów ukraińskich uchodźców. No i na koniec - tamten konflikt ma też niebagatelny wpływ na polską gospodarkę.

Takich problemów nie mają z Ukrainą ani Skandynawowie, ani Brytyjczycy. Dla nich Ukraina znaczy tyle samo, co dla Polaków Nigeria, gdzie obłąkane, ciemne imbecyle z Boko Haram codziennie mordują dziesiątki albo i setki ludzi. Uwzględniając gołe liczby tamta tragedia jest nawet większa od tej na Ukrainie, tyle że polskiemu społeczeństwu wisi to i powiewa, bo tak właśnie skonstruowany jest świat. Koszula bliższa ciału. Można sobie oczywiście pofilozofować o jakiejś wspólnocie cierpienia i jednakowych żołądkach wszystkich ludzi, ale to mrzonki pięknoduchów.

Na pocieszenie powiem ci, że to działa nie tylko w przypadku wojen, takich jak ta na Ukrainie. Ostatnio usiłowałem znaleźć bodaj na BBC coś na temat prognoz odnośnie walki bokserskiej Stiverne-Wilder, jakby nie było sporego wydarzenia w tej branży i co? W końcu się dokopałem, ale dopiero po naoglądaniu się różnych wypełniających niemal wszystko newsów na temat krykieta. Grzebałem i wściekałem się. Jaki kurde krykiet? Co to za nudy! Przecież walczą Stiverne z Wilderem, o tym powinni pisać a nie o jakimś krykiecie-srykiecie! Ale, co kraj to obyczaj :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Eh, a już chciałem zostać ukraińskim specnazistą. Warunki mam, ramionach z półtora metra, strzelać umiem, po mordzie w razie czego też dam, znajomość języków w normie, nadawałbym się. Ale skoro tam taki burdel, to nici z fuchy. Przyjdzie zaciągnąć się do cara...

A bardziej poważnie, przykład podany przez Krewę wyraźnie pokazuje mentalność ukraińskich rządzących. Bo praktycznie prowadzą oni z Rosją wojnę, od czasu do czasu robią w Donbasie rajdy oddziałów wojskowych i teoretycznie takie rzeczy jak korespondencja osób związanych z administracją państwową powinny być w miarę możliwości utajnione. Tymczasem jak widać nikt nie zawraca tym sobie głowy.

W takim wypadku zasłanianie twarzy przez ukraińskich żołnierzy i ochotników staje się groteskowe, skoro i tak przeciwnik może bez większego problemu poznać ich tożsamość choćby na podstawie informacji o aktualnej dyslokacji danego oddziału. Powinno to być również sygnałem dla polskiego rządu, niezależnie od jego proukraińskich czy antyrosyjskich sympatii.

Z takimi ludźmi po prostu strach się zadawać, skoro jakakolwiek "dyskretna" pomoc nie wchodzi w grę, gdyż z miejsca staje się albo faktem powszechnie znanym. W takiej sytuacji trudno dziwić się Zachodnim, którzy usiłują dogadać się z carem, bo narażanie własnych interesów w obronie takiego pseudopaństwa jak Ukraina jest bezsensownym wywalaniem pieniędzy w błoto.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Serpico, znów jesteś naiwny. Unia Europejska powstała dlatego, że zniesienie granic i wspólny wolny rynek po prostu wszystkim się opłacały. Tyle że w międzyczasie proste założenia obrosły bizantyjską biurokracją i samobójczą ideologią, czego efekty widać dziś jak na dłoni. I zgadza się, UE w obecnym kształcie nie ma żadnego sensu, bo stała się takim mniej zamordystycznym Związkiem Radzieckim. Który zamiast ideologii leninowsko-komunistycznej ze straceńczą furią broni... nawet nie wiem jak to nazwać... zakazu wyrażania zdecydowanego sprzeciwu wobec wszelkich zboczeń, głupot i wynaturzeń, tylko dlatego że ktoś "mógłby się obrazić".

Co do dbania przez "duże państwa" unijne wyłącznie o własne interesy - no jasne że o nie dbają! A o co mają dbać? To tylko Polska dba o interesy amerykańskie, ukraińskie, watykańskie oraz interesy niemieckich montowni i ogólnoświatowych banków. W krajach takich jak Niemcy dba się o... Niemcy. I dlatego państwo które z kretesem przegrało dwie wyniszczające, krwawe wojny nadal trzęsie całą Europą. Bo u nich Deutschland było zawsze uber alles.

O "walce za" nie chciałem nawet mówić, ale jednak powiem. Zarówno strzelający w imię Allaha jak i człowiek z Donbasu walczyli i walczą tylko o jedno. Za jednym, albo przeciw jednemu. I tym bogiem wojny jest pan Benjamin Franklin, sklonowany na milionach zielonych portrecików. Za to walczą. Albo przeciw temu. Gdybyś facetowi z Paryża dał walizkę wypełnioną Franklinami, to gość natychmiast rzuciłby w kąt kałacha i poszedł wyznawać Allaha w bardziej cywilizowany sposób, szlajając się z panienkami po Lazurowym wybrzeżu.

Nikt mu takiej walizki jednak nie dał, tylko zamiast tego wredna policja co i rusz zamykała go do pierdla za każdym razem, kiedy usiłował zarobić trochę Franklinów w jedyny znany sobie sposób. Nie wyszło, więc podczas kolejnego zapuszkowania zwrócił się w kierunku Allaha. Bo Allah obiecał mu w niebie kilkadziesiąt wspaniałych laseczek, dostępnych bez potrzeby posiadania nawet mizernego Waszyngtona. Facet poszedł po linii najmniejszego oporu. "Allahu, zabiję twoich wrogów a ty mi w zamiar dostarczysz panienki!". Walczył przeciw Franklinom bogatych, w imię panienek dla biednych, których uosobieniem był on sam.

Gość z Donbasu to ta sama liga, tylko że inna kultura. Wiesz, co to ten "ruski mir"? To taki mir, w którym nie musisz co rano zapierniczać do bezmózgiej roboty, słuchać poleceń różnych imbecyli a potem wracać zajeżdżony do nędznego domu i pod koniec miesiąca odbierać odpowiednik jałmużny. Ruski mir to taki piękny mir, w którym siedzisz sobie cały dzień w bani, popijasz wódeczkę a zgrabne panienki okładają cię brzozowymi gałęziami. Wieczorem z tej bani wychodzisz, zagryzasz kawiorkiem, bierzesz do łóżka jedną z dziewczyn, albo i obie a rano znów do bani. Takiej bani, z której wychodzisz na bani. To jest mir, za który walczy pan "terrorysta". Ale nawet do takiego miru potrzebe są Frankliny. Dużo Franklinów.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Serpico, carskie przesłanki są całkowicie jasne i przejrzyste. On potrzebuje Donbasu o niejasnym statusie do wywierania wpływu na resztę Ukrainy a w dłuższej perspektywie zainstalowania tam na dobre przychylnego sobie rządu. Pisałem o tym wcześniej, nie ma co się powtarzać. Dlatego w obecnej sytuacji zrobi wszystko, żeby władzom w Kijowie nie tylko nie udało się kompletnie rozbić separatystów na przykład za pomocą niespodziewanego i zmasowanego ataku, ale żeby nawet tego nie próbowały. Bo Donbas jeszcze bardziej rozwalony niż teraz też nie jest nikomu potrzebny.

Z tego wynika zapewne wprowadzanie tam w sumie niezbyt liczebnych, ale zapewne dosyć groźnych i dobrze zorganizowanych oddziałów regularnej rosyjskiej armii. A wbrew pozorom jest się czego obawiać, bo ekipę „ciasteczkowego potwora” na poły otwarcie wspiera USA, dostarczając jej bezpośrednio, albo za pośrednictwem swoich satelitów, takich jak Polska , rozmaite wyposażenie wojskowe a być może nawet i broń. Już choćby z tego powodu władza jaka po Majdanie zainstalowała się w Kijowie jest dla cara nieznośna, bo on też chce mieć w postaci Ukrainy co najmniej strefę buforową, oddzielającą go od wrogów.

To z czym teraz mamy do czynienia jest czymś w rodzaju przeciągania liny. Car chciał wykurzyć z Donbasu resztki ukraińskiej armii, żeby stworzyć tam jednolity twór stanowiący dźwignię mogącą przewrócić obecne ukraińskie władze. Z kolei te starają się do tego nie dopuścić, z tego samego powodu. Moim zdaniem mimo wszystko w lepszej sytuacji jest Kreml, który pomimo kłopotów finansowych wciąż może liczyć na pewne stałe wpływy ze sprzedaży surowców oraz na przychylność Chin a pewnie również niektórych państw Zatoki Perskiej. Oraz na popularność, jaką wciąż cieszy się car.

Z kolei Ukraina ma czysto teoretyczne „moralne wsparcie” Zachodu praktyczne wsparcie militarne USA, ale nic poza tym. Nadal jest skorumpowaną parodią państwa, w którym absolutnie każdy kto dorwie się do władzy rozpaczliwie i wręcz histerycznie usiłuje nachapać się, rozumiejąc że drugiej szansy może już nie być. Wszystkie te „mobilizacje” i inne widowiskowe posunięcia są tak naprawdę ściemą, mającą na celu odwrócenie uwagi od osobistych ambicji obecnej ekipy oraz zajęcie „zwykłych ludzi” czymś absorbującym. Na przykład wojną, która jest też wspaniałym wytłumaczeniem, dlaczego jest tak źle.

Podsumowując, moim zdaniem Ukraina przegrała. Nie militarnie, ale finansowo i tak czy inaczej będzie musiała dogadać się z Rosją, bo zreformować się nie chce, więc Zachód do dawania jej pieniędzy też się nie kwapi, rzucając na osłodę jakieś ochłapy w postaci 100 milionów Euro od niedoszłej polskiej Margaret Thatcher, która w rzeczywistości z brytyjskiej premier ma mniej, niż jej kukły, regularnie palone przez pamiętliwych brytyjskich chłopców-kilofowców. Tak naprawdę upadek czekoladowej ekipy to kwestia roku i Kreml musi teraz tak manewrować, żeby z jednej strony go przyspieszyć, z drugiej nie dać się wciągnąć w kosztowny konflikt na szeroką skalę.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Posunięcia cara będą teraz ściśle uzależnione od posunięć ukraińskiego rządu. Jeśli dopingowani nieoczekiwanym sukcesem na froncie "cukiernicy" zechcą pójść za ciosem i spróbują albo wykończyć albo bardzo osłabić separatystów, to z miejsca nadzieją się na oddziały regularnej armii rosyjskiej, dokładnie tak samo jak miało to miejsce w lecie. Kreml będzie oczywiście zaprzeczał, utrzymywał że nawet jeśli w Donbasie znaleźli się jacyś rosyjscy żołnierze, to zabłądzili tam w śnieżycy, albo zmylili drogi jadąc lepić bałwana.

Nie zmienia to jednak faktu, że car nie może dopuścić do pogromu swoich pupilków, bo straciłby wizerunkowo w oczach własnej opinii publicznej i byłaby to strata potwornie niebezpieczna. Bo jakże to tak? Dolar drogi, żarcie też drożeje i w dodatku asortyment zauważalnie zmalał a teraz na dodatek Ukry wyrzynają naszych w Donbasie a my się przyglądamy? Zaraz wyskoczy jakiś Striełkow albo inny chwat i poderwie lud na barykady.

Jeśli więc czekoladowi nie są kompletnymi matołami, to ograniczą się wyłącznie do demonstracji siły i determinacji, ponownie okopią na kupie gruzów zwanej lotniskiem w Doniecku i zaproponują kontynuowanie rozmów pokojowych. Podczas których spróbują tę Noworosję wcisnąć Federacji Rosyjskiej argumentując, że skoro separatyści tak strasznie chcą do Rosji, to niech tam sobie idą. Tylko całkowite odcięcie Donbasu da im szansę na utrzymanie w miarę niepodległej państwowości.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Frog napisał(a):

Przecież Putek nie raz mówił, że tam nie ma jego wojaków i że spór to sprawa wewnętrzna Ukrainy. Więc jakie niby negocjacje pokojowe? Czyje i z kim? blackeye

Chyba, że stwierdzi za chwilę, że ci nieliczni rosyjscy żołnierze którzy w Donbasie spędzają urlop, tak naprawdę na urlopach być nie mogą, bo nie złożyli formalnych wniosków urlopowych no i korzystali podczas wypoczynku ze służbowych środków transportu.
Anulowanie urlopów będzie oznaczać, że byli tam jednak służbowo...


Oj Żabuś :) Przecież dobrotliwy car wielokrotnie mówił o rozmowach pokojowych pomiędzy "powstańczymi władzami" (albo jakoś tak) a ukraińskim rządem. Oczywiście przy udziale Rosji, jako gwaranta bezpieczeństwa, uczciwości i co tam jeszcze sobie wymyślą. Formalnie żadnych regularnych wojsk rosyjskich na Ukrainie nie ma i nigdy ich tam formalnie nie będzie, chyba że wkroczą z jakąś pokojową misją w celu "ratowania życia ludności cywilnej i zapobiegnięcia katastrofie humanitarnej".

Donbas jako taki nie jest mu absolutnie do niczego potrzebny, bo to rozstrzelana ziemia niczyja, z której dawno już zwiali ludzie najbardziej wartościowi pod względem ekonomicznym a zostali albo emeryci, albo biedacy albo rodziny, krewni oraz znajomi uzbrojonych po zęby zbójów, w jakich przekształcili się donbascy powstańcy niezależnie od ich pierwotnych racji i ideałów. Car potrzebuje Ukrainy jako formalnie niezależnej, ale faktycznie całkowicie uzależnionej od Rosji politycznie i gospodarczo strefy buforowej, oddzielającej carskie włości od wrogiego Zachodu.

On rękami i nogami broniłby się nawet przed włączeniem całej Ukrainy w skład Federacji Rosyjskiej, bo pod względem finansowym wziąłby sobie na łeb kolejny Krym, tylko że dwadzieścia razy większy i po miesiącu mógłby w zasadzie ogłaszać bankructwo. Cała ta Noworosja potrzebna mu jest wyłącznie po to, żeby politycznie i ekonomicznie wpływać na resztę Ukrainy oraz żeby zainstalować tam na dobre władze przychylne Kremlowi. Stąd te "walki o lotnisko" i nieustanne próby wysiudania stamtąd ukraińskich żołnierzy. Kiedy to się uda, Ługanda i Donbabwe przekształcą się w twór o nieokreślonej przynależności państwowej, stanowiący formalnie (na mapach) część Ukrainy a w rzeczywistości będący czymś w rodzaju rosyjskiego protektoratu, pozbawiony nawet śladowej niezależności.

Będą tam stacjonowały liczne czołgi i wyrzutnie rakiet, separatystyczne wojska będą nieustannie szarogęsić się na jakiejś tam linii demarkacyjnej i w sumie nie będzie to aż tyle kosztować, bo oni wcale nie muszą przedstawiać jakiejś szczególnej siły militarnej. Wystarczy, że będzie to zmotoryzowana piechota z automatami a przy granicach rosyjsko-ukraińskich będą wciąż stacjonowali ci żołnierze, którzy są tam już w tej chwili, stanowiąc delikatną sugestię, że "w razie czego to...."

Z kolei władze w Kijowie będą wydawać astronomiczne sumy na zabezpieczenie całej granicy i budowę jakichś "bunkro - zasieków" na granicy z tą Noworosją, oraz na utrzymywanie tam wojsk zdolnych do walki nie ze zbójami z kałachami, ale czającym się za nimi carskim wojskiem, wykańczając się gospodarczo, co może łatwo doprowadzić do powstania kolejnego Majdanu. I przechwycenia władzy przez kogoś, kto dla Rosji będzie bardziej strawny od obecnej ekipy. Tak czy inaczej czas działa na korzyść gospodarza Kremla i to on będzie tam rozdawał karty.

Wywoła przewrót w Kijowie - dobrze. Nie wywoła, też dobrze, bo może uda mu się wywołać "spontaniczne powstanie" w którymś z kolejnych regionów graniczących z Donbasem i przyłączyć go do Noworosji. I tak aż do czasu zmiany kijowskiego rządu na taki, który będzie mu posłuszny, albo do momentu, kiedy Kijowowi podlegały będą już tylko jakieś ochłapy na zachodniej Ukrainie. Wtedy powiększona Noworosja będzie mogła nawet ogłosić sobie formalną niepodległość a nawet przekształcić się w jakąś "Nowoukrainę", gdyż pierwotny cel zostanie osiągnięty. Kto wie czy za zasługi dla Unii Euroazjatyckiej taka Nowa Ukraina nie dostanie nawet z powrotem Krymu? :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Co do Twitterów, nawet nie patrzę, niezależnie od tego kim jest Jurij. Jeśli to nie Święty Jerzy, ten od smoka, to do jego opinii na Twitterze podchodzę tak samo jak do tych, które często obwieszcza tam niejaki Radosław, duke of Chobielin, znany polityk piastujący stanowisko męża pani Jabłkowskiej.

Co do polskiej giełdy... cóż, dopóki czołgi stoją pod Gorłówką a nie pod Genewą, to będę zdania że na ostatnie spadki miała wpływ głównie decyzja Szwajcarskiego Banku Narodowego. I ty też dobrze o tym wiesz, bo baty jakie zebrały przez to banki miały duży wpływ zarówno na indeks WIG jak i ogólnie pojmowany szeroki rynek. Ukraina i jakieś lotnisko na Dzikich Polach nie miały tu nic do rzeczy.

Rację możesz mieć jedynie co do tej ofensywy, bo teraz jest na nią ostatni dzwonek, gdyż później przyjdzie wiosna z roztopami a z tego co wiem tamte czołgi nie mają płetw, więc ugrzęzną w błocku. Jeśli jednak car zdecyduje się na takie posunięcie, to pójdzie na Mariupol i Melitopol, być może z odciążającym uderzeniem na Chersoń. Taki atak oznaczałby jednak, że na Krymie sytuacja jest już taka, że jeśli szybko nie przebije się korytarza przez Ukrainę, to ludzie zaczną tam masowo umierać z głodu.

A przypominam, że król czekolady i jego ludzie sami prowokują cara do takiego ataku, odcinając wszystkie linie komunikacyjne na Krym. Jak dla mnie jest to posunięcie cyniczne i wredne, bo z formalnego punktu widzenia półwysep jest przecież nadal terytorium ukraińskim, tyle że okupowanym. I z głodu zdychają tam teraz ludzie z ukraińskimi paszportami, często wręcz tacy, którzy wcale nie chcieli przyłączenia do Rosji, ale zwyczajnie nie mieli dokąd pójść. Trochę to brudnawe w stosunku do jakby nie było, własnych obywateli.

Podsumowując, obecna akcja na donieckim lotnisku wygląda raczej na oczyszczanie terenu przed ewentualnymi negocjacjami pokojowymi. Car chce mieć w Donbasie jednolity twór bez obcych wojsk, który w razie czego będzie można przekształcić w jakieś terytorium sporne o niejasnym statusie, nie będące częścią Federacji Rosyjskiej. Jeśli zdecyduje się na atak na szeroką skalę, to znaczy że Krym umiera i nie da się tego w żaden sposób zamaskować. W obecnej sytuacji żaden inny powód nie uzasadnia takiej akcji, szczególnie że wszystko wygląda na to, że Unia jest skłonna zaakceptować status quo i przejść nad całą sytuacją do porządku dziennego, znosząc większość sankcji w zamian za solenną obietnicę, że Kreml w najbliższym czasie nie odkroi sobie kolejnego kawałka Ukrainy.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Na szczęście niedługo separatyści i carscy urlopowicze zdobędą to nieszczęsne lotnisko. Kolega Serpico napisze, że podczas walk unicestwiono tamańską i kantemirowską dywizję, oraz kilka pułków WDW a Krewa wraz z panem Łysenko natychmiast to zdementują, po czym na wątku wreszcie zapanuje pokój :) Ze swojej strony zalecałbym więc poczekać na dalszy bieg wydarzeń :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

A dlaczego cudownie eufemistyczne "poluzowanie ilościowe" miałoby być katasrtrofą dla Euro? USA co i rusz ilościowo luzują dolara i jakoś mu to nie szkodzi. Co więcej, od kiedy przestali luzować, to dolar idzie w górę, czym pewnie nie są zachwyceni tamtejsi eksporterzy, o ile ktokolwiek jeszcze coś w Stanach produkuje. Spadek wartości Euro w stosunku do innych walut pomoże więc tamtejszym eksporterom, ze szczególnym uwzględnieniem Niemców, którzy sporo produkują u siebie i sprzedają to potem na cały świat.

Decyzja SNB w krótkim terminie najbardziej uderzy nie w Euro, tylko w szwajcarskich eksporterów produktów codziennego użytku. Popyt na zegerki Phelippe Patek się nie zmniejszy, ale jeśli produkują jeszcze u siebie jakieś czekolady albo sery, to świstaki mogą poczuć się zagrożone, bo na eksport już nie pozawijają. To też jest jednak przejściowe a właściwie nieuniknione, bo SNB nie mógł w nieskończoność sztucznie utrzymywać kursu swojej waluty, gdyż skończyłoby się to zbyt dużą wrażliwością na wszelkiego rodzaju ataki spekulacyjne.

Szwajcarzy mieli więc wybór, albo skończyć z chorą sytuacją i ręcznym sterowaniem kursem, albo doprowadzić do sytuacji, w której ich waluta stałaby się podstawowym krajowym towarem eksportowym. A to, że na decyzji ich banku cierpią jakieś bantustany obchodzi ich najmniej.

Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Moim zdaniem to liczenie zwłok w ogóle nie ma sensu, gdyż przekształciło się w jakąś upiorną licytację, której podprogowym celem jest pewnie pokazanie, kto jest "gorszy". Osobiście wychodzę z założenia, że w tym konflikcie "dobrzy" są wszyscy bez czołgów i karabinów a "źli" wszyscy, którzy te urządzenia obsługują, niezależnie od tego, czy zwą się separatystami, powstańcami, terrorystami czy siłami rządowymi. Bez kałacha - dobry, z kałachem - zły. Tak to widzę.

Chciałbym jednak zwrócić uwagę na trochę inną kwestię, która w tym całym epatowaniu nieszczęściem może pozostać niezauważona. Chodzi mianowicie o to, że kolega Serpico, moim zdaniem w dobrej wierze, wielokrotnie podsuwał tu różne, pochodzące podobno "ze sprawdzonego źródła" informacje, które potem okazywały się, łagodnie rzecz ujmując, rozbieżne z rzeczywistością. Były więc krwawe doniesienia o hekatombie rosyjskich spadochroniarzy na lotnisku w Doniecku, gdzie mieli ginąć codziennie setkami, były informacje o rosyjskich dywizjach, które na granicy z Ukrainą już "grzeją czołgi" i lada moment, "już w ten weekend" uderzą w kierunku Charkowa i Dniepropietrowska, by potem pomaszerować na Kijów.

Potem pojawiła się "gorąca wiadomość", zgodnie z którą Rinat Achmetow postanowił oszaleć i opłaciwszy z własnej kiesy jakichś typów spod ciemnej gwiazdy zdobyć kolejny regiom dla separatystycznych watażków, bo jak na razie wyłącznie oni i tylko oni, nikt inny włącznie z carem odnoszą korzyści z donbaskiego konfliktu. Żadna z tych rewelacji nie znalazła potwierdzenia w rzeczywistości. W międzyczasie zaś pojawiły się tłumaczenia, dlaczego lotnisko w Doniecku jest takie ważne i w opisach tych urosło niemalże do jakiejś ukraińskiej Eben Emael, klucza do całego państwa, po zdobyciu którego droga na Kijów jest całkowicie otwarta a cała Ukraina będzie zdana na łaskę i niełaskę krwiożerczych carskich hord.

Brzmi to wszystko bardzo malowniczo i ekscytująco, ale do rzeczywistości ma się nijak, gdyż separatyści samodzielnie nie byliby w stanie pomaszerować nawet na ten bliski Charków, nie wspominając nawet o Kijowie. Gdyby zaś na Kijów zdecydował się ruszyć sam car, to jeśli donieckie lotnisko faktycznie w czymś by mu zawadzało, zostałoby w pierwszych godzinach ataku zneutralizowane raz na zawsze za pomocą lotnictwa albo paru bomb termobarycznych. Bum i po kłopocie.

A piszę to wszystko dlatego, ponieważ odnoszę wrażenie że ktoś, tylko nie wiem kto i wcale nie przesądzam, czy na pewno jest to strona ukraińska (Angel ) usiłuje tutaj subtelnie manipulować "opinią", wychodząc zapewne z założenia, że tutejsze forum może być czytane przez osoby poważniejsze od bywalców innych forów. Jest przecież dosyć ściśle moderowane, nie da się spamować bluzgać, co z miejsca odstrasza mniej dojrzałych czytelników, do tego z wypowiedzi niektórych ogólnoformuowych użytkowników można wywnioskować, że obracają się w kręgach zbliżonych do decyzyjnych.

Podsumowując, być może lepiej byłoby skupić się na tym wątku nie na ciałach, tylko na gospodarce. Innymi słowy - i tu apeluję do wszystkich i sam też się postaram, by przy każdej informacji o charakterze "wojennym" podawać również, kto na tym finansowo zyska a kto straci. Innymi słowy, jeśli pojawi się na przykład rewelacja o tym, że Achmetow albo Kołomojski chcą "zagarnąć" jakieś miasto, to fajnie byłoby wiedzieć, co chcą tam zagarnąć i czy w ogóle coś się da. Inaczej będziemy pogrążać się w fikcji :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Zostaw w spokoju biednych koryfeuszy :) Oni po prostu muszą coś przepowiedzieć, bo tego się od nich oczekuje; to wręcz kwestia prestiżowa, bo jakże to tak? Taka wielka i poważna instytucja, a nie wie co będzie na koniec roku? Wstyd! Więc idzie "z góry" polecenie "przeprowadzenia analizy", spychane na coraz to niższe szarże, bo nikt nie będzie się przecież wysilał, jeśli może zwalić robotę na kogoś innego:)

W ten sposób rozkaz trafia w końcu do jakiegoś nieszczęsnego żuczka, być może nawet "analityka-entuzjasty", który wsparty pobieżną analizą techniczną, przeprowadzoną na podstawie świeżo przyswojonego podręcznika akurat modnego w jego kręgach, sporządzi swoją wróżbę, która pokonawszy "drogę służbową" w przeciwną stroną zostaje w końcu opublikowana i wszyscy są szczęśliwi. A to że pod koniec roku okazuje się stekiem bredni też nikogo nie rusza, bo wszyscy czekają już na sporządzaną w identycznym trybie analizę na rok następny :)

Jeśli więc jakiś "inwestor indywidualny" z lenistwa albo braku osobistego zaplecza umysłowego opiera swoją strategię biznesową na analizach panów "koryfeuszy", to nie ma co się nad nim rozczulać, gdyż on by te pieniądze i tak stracił, nie w tej, to w innej formie. Ktoś wcisnąłby mu zestaw garnków za kilkanaście tysięcy, albo pewnego dnia obudziłby się w domu, znajdując w kieszeni pusty portfel i rachunek z klubu nocnego za kilkadziesiąt butelek szampana cristal, wraz z opatrzonym podpisem oświadczeniem, że minionej nocy sam osobiście wszystkie je wyżłopał i bardzo mu smakowało :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Nie chcę obrażać ani ciebie ani twojego źródła informacji, ale brzmi to wszystko jak brednie. To nie Normandia 1944 tylko Ukraina 2014 i nawet jakby chwilowo "udało się opanować pewne punkty", to nie wyobrażam sobie w jaki sposób w zimowych warunkach można było przemycić nawet do takiego Zaporoża oddziały na tyle silne, żeby zdołały opanować to miasto przy niechęci miejscowych i kontratakach sił rządowych. Desantem szybowcowym przecież nie przylecą.

Nie wierzę również że Achmetow jest na tyle głupi, żeby za środki które mu jeszcze zostały sponsorować jakichś szemranych najemników, bo car albo ktokolwiek obiecał mu, że "będzie rządzić" zdobytymi obwodami. W tamtych warunkach "rządzić" można jedynie wtedy, kiedy dysponuje się własnym, lojalnym i budowanym jeszcze w czasach pokoju wojskiem, niezależnie od tego jak tych wojaków się nazwie. Mogą być ochroniarze, byle mieli broń maszynową i potrafili obsługiwać ciężką i pancerną. Achmetow takich ludzi nie miał, bo gdyby miał to na pewno wykorzystałby ich do obrony swojego majątku, który rozpieprzają mu teraz jakieś małolaty tacy jak Givi czy Motorola.

Przy takim układzie nawet gdyby "dostał" zdobyte obwody to i tak byłby tylko marionetką i dostarczycielem kapitału, którego pewnie i tak nie ma za wiele, przynajmniej jeśli chodzi o gotówkę, bo jakieś tam lokaty w stylu apartamentów w Belgravii czy willi na Lazurowym Wybrzeżu się nie liczą, gdyż są jego emeryturą i mają zapewnić środki w przypadku jakiejś totalnej katastrofy. A jak się będzie za bardzo spoufalał z carem, to mu tam Unia zakaże wjazdu i będzie się musiał kisić w tych swoich podbijanych prowincjach. Za duże ryzyko. Innymi słowy, uważam że nic nie będzie :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Serpico
Podobnie jak w przypadku twoich ostatnich prognoz dotyczących zbliżającego się ataku carskich wojsk, również teraz powiem "chyba raczej na pewno nie" :) Noworosja powstała wyłącznie dzięki temu, że ludzie którzy przejęli władzę po przewrocie na majdanie jeszcze nie umocnili się, w związku z czym panował chaos i rozgardiasz, podsycany rozsiewanymi na wschodzie informacjami, że zaraz przyjdą faszystowscy banderowcy i wykończą wszystkich rosyjskojęzycznych.

Teraz sytuacja jest zupełnie inna, rząd posiada kontrolę nad armią i zmilitaryzowanymi bojówkami, jakimi są wszystkie te ochotnicze bataliony a Noworosja wcale nie jest krajem mlekiem i miodem płynącym albo częścią Rosji, z rosyjskimi emeryturami, tylko opanowanymi przez zbrojne bandy, biedującymi i głodującymi "Ługandą" i "Donbabwe". Nikt nie chce w takim syfie mieszkać, szczególnie że "banderowcy z Kijowa" jakoś nikogo w Charkowie, Dzniepropietrowsku czy Zaporożu na pale nie wbijają. Do tego, żeby przejąć budynki administracji rządowej i lotniska niezbędna jest co najmniej całkowita bierność, jeśli nie współpraca lokalnych oddziałów wojska, policji i innych struktur siłowych. Spróbuj w Polsce przejąć choćby siedzibę sołtysa w jakiejś pipidówie i ogłosić tam powstanie "Republiki Nowopodlaskiej" a zobaczysz co się stanie :)

Nie wierzę, żeby w obecnym układzie coś takiego przeszło jako "ruch oddolny", w stylu "zdesperowany lud masowo obala władze narzucone przez kijowską huntę". Można ewentualnie wysłać z Noworosji kilka pancernych kolumn separatystów, wzmocnionych bezpańskimi żołnierzami których można wynająć w każdej agencji tymczasowego wynajmu żołnierzy. Wtedy faktycznie mogą powstać przeróżne "Republiki Ludowe", wątpię jednak żeby carowi coś takiego się opłacało. Do tego "last but not least", nawet jeśli były takie plany, to skoro ty publikujesz je na polskim forum, to nieustraszeni szpiedzy króla czekolady też z całą pewnością o nich słyszeli i zapewne stosownie wzmocnili garnizony wymienionych miast :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

serpico napisał(a):
Irfy zgadzam się z Tobą. Dziś staje na ostrzu noża "być albo nie być Ukrainy". Problem jest ogromny. Jeśli Europa uzna,że wszystko jest relatywne i Rosja ma prawo do Krymu, Ługańska i Doniecka, to tak samo Polska ma prawo do Wilna, Lwowa i Grodna, jak Niemcy do Szczecina, Wrocławia. Tak uruchomiona lawina będzie zaczynem do bardzo złych rzeczy, których boje nazywać się po imieniu...

Znów błąd:) Pomysły w stylu "ktoś ma prawo do czegoś" to obecnie wyłącznie carska domena i ani Polacy ani tym bardziej Niemcy nie zamierzali i nie zamierzają iść tą drogą. Poza tym posiadanie czegoś dla samego faktu posiadania jest w dzisiejszych czasach anachronizmem i dziecinadą.

Bo nawet jeśli Polska faktycznie "miałaby prawo" do Lwowa i Grodna a Niemcy do Szczecina i Wrocławia, to po diabła im one? Co takiego wspaniałego jest w Szczecinie albo we Lwowie, żeby nagle chcieć je "odzyskiwać" na drodze zbrojnej albo nawet jedynie dyplomatycznej? Do czego w obecnej sytuacji potrzebny Polsce taki Lwów? Przecież to średniej wielkości miasto, otoczone nieciekawymi i dosyć zacofanymi wioskami, do którego prowadzą koszmarne i zapuszczone drogi i zamieszkałe niemal wyłącznie przez Ukraińców? Po co to Polsce? Są tam jakieś pokłady złota i diamentów? A może jakieś wysoko rozwinięte laboratoria badawcze? Kosmodrom? Nie. Nic tam nie ma, poza bezdennym worem do topienia kasy, której nie mamy i mieć nie będziemy.

To samo można powiedzieć o Niemcach, Szczecinie i Wrocławiu. Już widzę, jak palą się do zafundowania sobie kilkumilionowej polskiej mniejszości, włącznie z emerytami którym trzeba wypłacać emerytury i infrastrukturą, którą należałoby doprowadzić do niemieckiego poziomu. Halo! Mamy XXI wiek a nie czasy Bolka Chrobrego, którego podziwiano za zdobycie grodów czerwieńskich. Teraz nikt już nic zdobywać nie chce, chyba że jest to szelf kontynentalny z minerałami. Wrocław, Grodno, Lwów i Wilno takim szelfem nie są. Amen.

@Ammianus
Nie wciągniesz mnie w dyskusję o USA i Chinach. Uważam że nie masz racji, ale nie będę tego uzasadniał, bo zwyczajnie nie mam na to czasu. Temat rzeka, mógłbym ci tu napisać książkę, z wyliczeniami, wykresami i obrazkami. Niezainteresowani czytelnicy zanudziliby eis na śmierć a ja nic bym z tego nie miał, może poza moralną satysfakcją, na której i tak średnio mi zależy :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Permanentna konfabulacja jest oczywiście na porządku dziennym w międzynarodowych relacjach. Amerykanie łgali o irackiej broni masowego rażenia, Francuzi o prawdziwych przyczynach ataku na Libię etc. etc. Różnica pomiędzy tamtymi kłamstwami a tymi serwowanymi przez pana cara jest jednak taka, że carskie łganie na tyle przekracza granice absurdu, że nie wiadomo nawet jak z nim rozmawiać, żeby dyskusja choćby zahaczała o logikę. Inaczej dialog będzie wyglądał tak:

- Panie prezydencie, może by pan był tak dobry i wycofał z Ukrainy te wojska których tam nie ma?
- Oczywiście! Jak tylko zniesiecie sankcje, wojska których tam nie ma od razu opuszczą Ukrainę!

Tak się rozmawiać po prostu nie da i pewnie stąd fochy pani kanclerz. Odnośnie ujmowania tematu "tu i teraz" zgadza się, tak właśnie robię. Z perspektywą pięciu lub dziesięcioletnią, maksymalnie piętnastoletnią. Nic mnie nie obchodzi, co będzie za lat pięćdziesiąt, bo wtedy i mnie już nie będzie a moi potomkowie będą musieli sobie jakoś poradzić, tak jak my wszyscy.

Dla mnie liczy się więc to, co będzie w najbliższej przyszłości, bo na takie zmiany jestem w stanie jakoś zareagować. Dlatego uważam, że w perspektywie 15 letniej zarówno w Polsce jak i na Ukrainie niewiele się zmieni a jeśli tak, to tylko na gorsze. Widzą to również Niemcy, dla których jakiś strategiczny sojusz polsko-ukraiński, który miałby zagrozić ich gospodarczej dominacji w regionie jest obłąkańczym żartem. Niemcy dobrze wiedzą, ile środków musieli wpompować w dawne NRD, które przecież było wizytówką całego "obozu socjalistycznego", żeby tamten region jako tako nadawał się do życia dla cywilizowanych ludzi.

A przecież NRD to było 16 milionów Niemców żyjących na dobrze zurbanizowanym i w miarę nowocześnie uprzemysłowionym terenie, z całkiem porządnymi drogami i ogólną infrastrukturą. W porównaniu z dzisiejszą Ukrainą nawet enerdówek wygląda całkiem potężnie i atrakcyjnie. W ciągu najbliższych 15 lat ani Polska ani nikt inny, włącznie z Rosją nie będzie dysponował środkami, dzięki którym Ukraina mogłaby choćby zacząć przypominać normalne, cywilizowane państwo z normalnymi strukturami. Wszystko to przy założeniu, że ktoś chciałby Ukrainie takie środki dać a ukraińscy oligarchowie i rząd raczyliby powstrzymać się od kradzieży.

Co do Polski, to ma ona jeszcze niemal dokładnie 5 lat na udawanie gospodarczego tygrysa. W 2020 roku skończą się unijne fundusze i Kartoflistan stanie w obliczu konieczności spłaty zadłużenia zagranicznego i wewnętrznego, zaspokajania potrzeb socjalnych armii emerytów, w tym wielu niezwykle uprzywilejowanych, przy równoczesnym drastycznym uszczupleniu wpływów budżetowych. Bo teraz unijne pieniądze są albo przejadane, albo "przepieprzane", bo nie wiem jak to inaczej nazwać. Bruksela daje więc na przykład kasę na "aktywację" bezrobotnych, Urząd Pracy urządza dla nich "szkolenia", prowadzone przez jednoosobową spółkę "śwagra" albo "teścia", który kasuje ładny grosz i przeznacza go na zakup skóry, fury i komóry, ślicznie napędzając konsumpcję i patriotycznie płacąc VAT, żeby wszystkim żyło się lepiej a ośmiorniczki były bardziej chrupiące.

W omawianej przeze mnie perspektywie czasowej nie istnieją więc żadne szanse na to, żeby Polska odegrała na Ukrainie jakąkolwiek rolę. Politycy mogą się nadymać i wygadywać różne brednie, ale realnie wpływ Polski na sprawy na Ukrainie jest i pozostanie marginalny. O losach tego państwa zadecydują USA, Rosja i może w jakimś stopniu Niemcy.

Co co stosunków Rosja - Chiny - USA nie będę się wypowiadał, bo raz że to wątek "wschodni", dwa, jest to temat na oddzielny i obszerny esej. Powiem jedynie, że gdyby USA faktycznie traktowały Rosję jako sojusznika w kontekście Chin, to nie popierałyby cichaczem ukraińskiego majdanu, Gruzji w czasach Saakaszwilego ani nie uchwalałyby kolejnych sankcji, które tamtejszy imperator być może nawet podpisze.

Podsumowując, uważam że jeżeli car nie zwariuje i nie zechce spuścić bojowego atomu na Wilno albo Warszawę, to w perspektywie do 15 lat nie dojdzie do żadnego przebiegunowania ani drastycznych zmian. Będą trwały jakieś przepychanki, na Bliskim Wschodzie dalej będą panoszyć się wszelkiej maści brodaci psychopaci, Izrael też będzie "robił swoje". Tyle tylko że Polska wpadnie w biedastagnację a o Ukrainie nawet nie chce mi się myśleć, bo mi ich zwyczajnie żal.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Serpico
Faktycznie emocjonalny wywód, ale jak na mój gust całkowicie pozbawiony logiki. W mojej ocenie postawa pani Reichskanzler wynika raczej z podbudowanego faktami przeświadczenia, że z obecnym carem nie da się negocjować ze względu na jego uciążliwą przywarę, jaką jest łganie jak bury pies. I nie same kłamstwa są tu problemem, gdyż rzeczona dama żywi wielką sympatię do wybitnie załganego Donalda Cudotwórcy ile to, że car konfabuluje również na użytek zewnętrzny. "Nie moje wojska, nie moje czołgi, takie samoloty można kupić w każdym sklepie...". Z takim gościem po prostu nie ma sensu czegokolwiek ustalać, bo nic nie gwarantuje że jakaś niewidzialna i cudza ręka nie złamie wszelkich ustaleń natychmiast po ich uzgodnieniu.

Co do Ukrainy, twoja wizja ociera się o fantastykę, w dodatku całkiem nienaukową, bo przeczącą ekonomii. Na początek trzeba uzmysłowić sobie, czym jest obecnie Polska i czym Ukraina. Polska to europejski wychodek, wymierający i kurczący się z powodu masowej emigracji bantustan, który stać jedynie na bycie niemiecką montownią. Takie są fakty. Nawet jednak taki pokraczny twór państwowy jak Polska może uchodzić za Eldorado w porównaniu z Ukrainą, która jest niemającą szans na samodzielne przetrwanie parodią państwa, z nepotyzmem i korupcją sięgającymi Himalajów i nieogłaszającym wieczystej niewypłacalności jedynie z powodu kroplówek w postaci kasy z Unii i MFW.

Unia w obecnym stanie nie ma środków nawet na to, żeby ten bardak jakoś ożywić a na ucywilizowanie i wyedukowanie nie starczyłoby pewnie całego unijnego budżetu, nie mówiąc już o tym że środki i tak zapewne zniknęłyby w nienasyconych gardłach tamtejszych oligarchów. O jakim "związaniu" z Polską więc tu mówimy? To tak, jakby "związać" mieszkającego w kawalerce, ale względnie schludnego i mało pijącego ciecia z zawszonym menelem spod mostu, w ostatniej fazie delirium. Razem stworzą jedynie coś cuchnącego i zawszonego a nie imperium na miarę Kulczyka. Polska z Ukrainą mogą stworzyć jedynie duże obszarowo i średnio liczne populacyjnie biedapaństwo i to nawet wtedy, kiedy doda się do tego kolejną, tyle że znacznie biedniejszą aglomerację warszawską, bo tym właśnie jest obecnie państewko zwane Litwą. Żadna z tego przeciwwaga dla Niemiec, Włoch czy Francji.

A to, że część Niemców chce dogadać się z Kremlem wynika przede wszystkim z faktu, że Rosja jest dobrym klientem wielu niemieckich zakładów przemysłowych. Na tyle dobrym, że fabrykanci bez zmrużenia oka poświęcą jakąś beznadziejną Ukrainę, razem z pewnymi międzynarodowymi zasadami. Oni chcą po prostu spokojnie handlować i nie obchodzi ich imperialna polityka Kremla dopóty, dopóki Kreml nie domaga się "powrotu Berlina do rosyjskiej macierzy".
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Bluefarm
Dla większej przejrzystości zacytuję ten komunikat:

Cytat:
- "No mark-to-market for bonds" oznacza, że nowe rosyjskie reguły nie wymagają wycen akcji bankowych na bieżąco. Co to oznacza dla samych banków? - Nie będą wykazywały tak gigantycznych strat na swoich bilansach - tłumaczy Paweł Cymcyk, manager komunikacji inwestycyjnej w ING TFI. - To jest dla nich bardzo dobra wiadomość. Bo skoro banki miały tyle strat, to musiałby uzupełnić kapitał, czyli poprosić inwestorów o pieniądze. Jeśli poprosiłyby inwestorów o pieniądze, to wtedy wycena ich akcji musiałaby solidnie spaść itd. Nowe reguły eliminują ten problem - dodaje.

Co w takim razie oznacza druga wytyczna - "no obligatory loan-loss provisions"? - Nie będzie potrzeby księgowania strat na pożyczkach, które zostały już udzielone - wyjaśnia ekonomista i dodaje: "Duża część rosyjskich firm ma kredyty w walutach zagranicznych. Z ich spłatą są coraz większe problemy. Rosyjskie banki, które im pożyczyły pieniądze, nie będą musiały jednak wykazywać strat z tym związanych. To samo się tyczy firm, mogących wpisać sobie taki kredyt w długoterminowy plan inwestycyjny - tłumaczy Cymcyk.


I teraz tak, ja nie wiem na jakich zasadach funkcjonowały dotychczas rosyjskie banki i nie wiem też, co oznacza stwierdzenie, że "banki nie będą wykazywały gigantycznych strat w bilansach", bo jest ono zbyt ogólnikowe. Jak długo nie będą wykazywały tych strat? Rok? Pięć lat? Dziesięć? A może wcale ich nie wykażą, tylko pewnego pięknego dnia wszystkie z hukiem padną tak jak w 1995 roku Barings, który też nie wykazywał strat, sprytnie chowanych pod dywan przez Nicka Leesona. Nie rozumiem więc, czemu miałaby to być taka "bardzo dobra wiadomość", szczególnie zaś dlatego, iż jestem święcie przekonany, że bankowi spryciarze szybko znajdą sposób również na przekształcanie innych strat w straty z tytułu kredytów walutowych. To samo dotyczy tego księgowania strat na udzielonych pożyczkach.

Bo tutaj założenie jest pewnie takie, że straty są przejściowe i wynikają z chwilowego załamania się kursu rubla wobec walut wymienialnych. Jeżeli jednak ten kurs nie wróci do "bezstratnych" poziomów, to wtopa nie zniknie tylko dlatego, że nie zostanie zaksięgowana. A rubel tak łatwo się nie umocni, nawet jeśli rosyjski bank centralny podwyższy stopy jeszcze bardziej, bo do tego potrzebna jest jeszcze stabilność i wiarygodność. Na podstawie obserwacji wnioskuję, że car będący zawodowym szpiegiem i wykrywaczem spisków jest całkowitym laikiem w dziedzinie finansowej i zupełnie nie rozumie powodów, dla których trzyma się określoną walutę.

Rubel zaś potrzebny jest wyłącznie podmiotom, które albo chcą w Rosji kupować akcje rosyjskich przedsiębiorstw, albo wybudować tam jakąś fabrykę i zatrudnić pracowników, którym pensje należy wypłacać w krajowej walucie. Czyli tym, które właśnie w panice z Rosji spierniczają, wyprzedając wszystko co mają a uzyskane ruble wymieniając na prawdziwe pieniądze. Do niczego innego rubel potrzebny nie jest, nie nadaje się ani do obrotu międzynarodowego ani do zaciągania w nim kredytów hipotecznych przez obywateli obcych państw, tak jak ma to miejsce z CHF-em albo nawet Jenem. Nie wezmą ich też Latynosi czy Tajowie, od których Rosja usiłuje teraz kupować jabłka i mięso. Nie sądzę też, żeby na carską walutę połakomili się międzynarodowi spekulanci walutowi, bo przy uwzględnieniu poziomu inflacji i ryzyka kursowego nawet oprocentowanie rzędu 20 i więcej % w skali roku wygląda zwyczajnie słabo.

POdsumowując, myślę że wyżej wymienione posunięcie na dłuższą metę nie będzie miało jakiegokolwiek pozytywnego wpływu na sytuację rosyjskich banków. Stale będą musiały spłacać zaciągnięte na zachodzie długi i skądś wykombinować na to dewizy, niezależnie od tego, jakie straty przemilczałyby w bilansach.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

krewa napisał(a):
Serpico,
uważasz, że centrum Moskwy to najwłaściwsze miejsce do rozmieszczania systemów rakietowych?

Najlepszym! Jeśli ustawisz je w jakichś chaszczach 20 kilometrów za miastem, to nikt ich nie zauważy, nie obejrzy i nie kupi. Za to jak walniesz w samym centrum stolicy, to masz gwarancję że zerknie każdy. A jak mu będzie mało spoglądania przez internet to sam przyjedzie, żeby zerknąć i wypytać o szczegóły :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Faktycznie nie ma się z czego cieszyć, bo z tego co widać rosyjscy włodarze zaczynają wykonywać różne rozpaczliwe ruchy, bo jak inaczej nazwać podniesienie stóp z 10.5% do 17%? Nie mówiąc już o tym, że nic im to nie da, bo jak na mój gust katastrofa rubla spowodowana jest głównie przez paniczną ucieczkę z rosyjskiego rynku wszystkich zachodnich podmiotów. Wystarczy spojrzeć na moskiewską giełdę, której główny indeks spada jak kamień po kilka procent dziennie.

Innymi słowy świat na gwałt wyprzedaje rosyjskie aktywa a za otrzymane ruble od razu kupuje twardą walutę i spiernicza gdzie pieprz rośnie, zupełnie ignorując smakowite marchewki w postaci atrakcyjnego oprocentowania rublowych depozytów. Oliwy do ognia mogą zresztą dolewać liczni oligarchowie, którzy dawno już przekroczyli próg bogactwa umożliwiający spełnianie wszelkich zachcianek jakie tylko można mieć i teraz, z braku innych marzeń koncentrują się wyłącznie na rywalizacji z pozostałymi w tym, który ma więcej miliardów.

Siedzą więc teraz codziennie obserwując swoje topniejące miliardy i na samą myśl o tym, że mogłyby się stać milionami robi im się słabo. A jak pomyślą, że to jeszcze nie koniec i car w akcie desperacji może im się do tych środków dobrać, to już w ogóle czarna rozpacz. Podsycają więc ogólną panikę i powszechne "ratuj się kto może", działając ręka w rękę z zachodnimi koncernami. Z tego co widzę car nie rozumie tego mechanizmu i węszy międzynarodowy spisek spekulantów, wygrażając im bliżej nieokreślonymi konsekwencjami. W takim wypadku współczuć należałoby więc raczej nie europejskim eksporterom, tylko rosyjskiej klasie "prawie średniej", pracującej w sektorze usług i spłacającej kredyty. Na razie najmocniej obrywali ci z kredytami w EUR i USD a teraz dostanie się również tym rublowym.

Co do europejskich eksporterów, uważam że obecna sytuacja może paradoksalnie zadziałać korzystnie, bo nauczy ich dywersyfikacji odbiorców i z pewnością oduczy opierania swojej działalności jedynie na rynku rosyjskim, który nawet podczas całkowitego odprężenia jest absolutnie nieprzewidywalny i eksport może się posypać z powodu braku łapówki dla jakiegoś kapitana ze służby celnej albo banalnej wojenki urzędników średniego szczebla.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@krewa
Hmm... Jeśli "nieomylny" to ja, to muszę zaprotestować:) Nigdy się za takiego nie uważałem, jeśli zaś chodzi o cytowanego przeze mnie anonimowego Białorusina, wyszedłem z założenia że człowiek raczej nie konfabuluje, bo po cóż miałby to robić wypowiadając się w dyskusji na jakimś niszowym, rosyjskojezycznym forum? Jeśli więc w przytoczonym przeze mnie porozumieniu nie ma takiego punktu, to wszystkich uprzejmie przepraszam :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Troszkę panikujesz :) Ja pofatygowałem się i poczytałem komentarze pod tą wiadomością, z których wynika, że w przeciwieństwie do Polaków którzy zwykli uznawać Białoruś za taką samą część państwa rosyjskiego jak Czeczenia, którą również zarządza "dożywotni" (do czasu udanego zamachu) gubernator-prezydent, sami Białorusini w większości uważają swój kraj za państwo mimo wszystko niepodległe.

Dało się też wyczuć dwie inne rzeczy. Po pierwsze, komentatorzy wyraźnie sympatyzowali z Ukraińcami. Nie wiem jednak, czy nie wynikało to ze specyfiki tego konkretnego forum dyskusyjnego. Tak czy inaczej Rosjanie są tam zazwyczaj nazywani "moskalami" albo "kacapami", co nawet troszkę mnie zdziwiło.

Dalej zaś natrafiłem na bardzo ciekawy wpis, który pozwolę sobie zacytować w oryginale, ale dorzucę polskie tłumaczenie, żeby się czytelnicy nieobeznani z cyrylica nie męczyli z translatorem googla. Człowiek pisze tak:

Cytat:

Все дело в межгосударственных договорах. Если донецкий уголовник подписал "харьковские договоренности" в 2010 году про продление аренды баз в Крыму - там был такой неприметный пунктик про "возможность России на территории АРК проводить учения и развертывание по своему усмотрению" - в случае атаки на косапов в марте Украина была бы признана агрессором и нарушителем договоров. Чего и добивался Пуйло. Вопрос в том, есть ли у Бацьки такие договора с маскалями. Если есть - пиши пропало, проведут законное боевое развертывание и оккупацию...

Wszystko tkwi w ustaleniach międzypaństwowych. Kiedy doniecki przestępca (pewnie chodziło o Janukowycza) podpisał w 2010 roku "porozumienia charkowskie" dotyczące przedłużenia dzierżawy baz na Krymie, znajdował się w nich jeden niepozorny punkt dotyczący "możliwości przeprowadzania przez Rosję na terytorium Autonomicznej Republiki Krymu szkoleń i przemieszczeń (wojsk) według własnego uznania". W takim wypadku ukraińskie ataki na Rosjan w marcu byłyby powodem do uznania Ukrainy za agresora łamiącego te porozumienia. Na co powoływał się również car. Pytanie brzmi, czy Baćka zawarł podobne porozumienie z moskalami. Jeśli tak, to wszystko przepadło i (moskale) przeprowadzą zgodnie z prawem rozmieszczenie wojsk i okupację...


Z powyższego tekstu wynikają dwie rzeczy. Po pierwsze - wyjaśnia on bierność ukraińskiej armii na Krymie, całkowicie sprzeczną z agresywną postawą w Donbasie, po drugie, wskazuje na to, że "wojna" o której wspominał indagowany "zielony ludzik" ma być raczej oficjalnym zajęciem Białorusi w stylu krymskim.

Poza tym równie dobrze całość może być elementem nacisku na pana Baćkę, który ostatnio trochę czubi się z carem, zarzucającym Białorusi haniebny przemyt polskich jabłek :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@ImP
I właśnie tej "ambitności" i "złożoności" trochę się obawiam, bo to koszmarne pole minowe, na którym można z łatwością wylecieć szczególnie wtedy, kiedy jest się firmą bez doświadczenia w tego typu produkcjach. Innymi słowy boję się, żeby nie przekombinowali. Jak dla mnie wystarczający byłby nie tyle Skyrim, ale raczej Fallout New Vegas w uniwersum Sapkowskiego. Chciałbym więc dostać grę, w której oczywiście mogę ratować świat, ale równie dobrze mogę wcale tego nie robić a w zamian włóczyć się po świecie który znam z książek Sapkowskiego i za pieniądze tłuc potwory a w ramach wypoczynku uwodzić miejscowe piękności, przesiadywać w knajpach i wyprawiać się na poszukiwanie skarbów, o których podczas takiego przesiadywania zasłyszałem.

Jeżeli coś takiego zostałoby zrobione dobrze, to gra oraz jej twórcy przejdą do historii a na uniwersum wiedźmińskim będą mogli zarobić jeszcze kupę kasy. Może się jednak stać, że to spierniczą i wtedy niestety nie pomoże im nic, bo jak zauważyli już przedmówcy studio nie ma w zanadrzu żadnego innego tytułu, który szybko zdołałby zmyć złe wrażenie. Jeśli więc twórcy stwierdzą (albo już stwierdzili), że złożoność gry jednak ich przerosła i przerobią ją na sandboxowego hack'n'slasha przypominające grę mmorpg, tyle że dla jednego gracza (gdyż skończyło tak już wiele ambitnych sandboxów), to gniew fanów będzie nawet jeszcze większy od tego, jaki ogarnął fanów serii Dragon Age po wydaniu ostatniej odsłony (na którą nawet się nie skusiłem, wystarczyło że poczytałem komentarze i obejrzałem gameplay na yt).

Podsumowując - pożyjemy, zobaczymy. Przy takim układzie być może byłoby nawet lepiej, gdyby termin wydania faktycznie przełożono na "za rok", bo efekt miałby szanse przynieść konkretne wyniki finansowe. Jeżeli natomiast zdecydują się okroić grę i wydać ją w formie odbiegającej od założeń, dla samego tylko dotrzymania zaanonsowanej daty, to czarno to widzę :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@win1248
To trochę inaczej. Przede wszystkim W3 nie musi być wcale ostatni, chociaż faktycznie mogą zakończyć się przygody Geralta jako głównego bohatera serii. Niezależnie od tego uniwersum w jakim osadzona została gra jest na tyle atrakcyjne, że spokojnie może zostać wykorzystane do produkcji o innej fabule, z całkowicie innymi bohaterami, luźno powiązanymi z tymi, których znamy z wiedźmińskiej sagi. Możliwości jest mnóstwo. Od biedy można też podążyć śladami Skyrim i Elder Scrolls i pokusić się o stworzenie jakiegoś mmorpg. Sam czegoś takiego bym nie kupił, tak jak nie kupiłem Elder Scrolls Online, ale jeśli sondowanie rynku wykazałoby, że taki produkt się sprzeda, to czemu nie?

Przekładanie premiery może nie przekłada się na sukces, ale może okazać się decydujące dla wyników finansowych, ponieważ zależą one głównie od tego, jak gra sprzeda się na samym początku, kiedy można ustalić najwyższą cenę. Jeżeli tuż po premierze ilość bugów będzie niewielka lub choćby na rozsądnym poziomie, wyniki mogą być naprawdę bardzo dobre. Jeśli jednak z powodu niedoróbek gra okaże się frustrująca, to już po kilku dniach znacząca grupa potencjalnych nabywców odpuści sobie tytuł "do czasu aż go połatają". W efekcie kasy będzie zdecydowanie mniej a pracy zdecydowanie więcej.

Na kolejną grę pewnie faktycznie trochę poczekamy. Jeśli jednak CDP w międzyczasie podjęłoby jednak decyzję o wydaniu jakichś płatnych, ale atrakcyjnych dodatków do W3, to wciąż mogą dobrze zarabiać na już wydanym tytule. Ponownie jako przykład przytoczę Borderlands 2. Tam DLC nie były kawałkami gry, na chama wycinanymi z niej jeszcze przed premierą, tak jak w przypadku wszystkich Assasinów czy gier z serii Mass Effect, tylko dodatkami stworzonymi później, często również z uwzględnieniem próśb fanów. Taka taktyka się sprawdza i ludzie grają w tę grę do dziś, nawet mimo wydania kolejnej, moim zdaniem dużo słabszej odsłony serii.

Co do kursu się nie wypowiem. Jak dla mnie - za wysoki :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Kto wie, może się stać również i tak. Moim zdaniem firma po prostu zderzyła się ze wszystkimi klasycznymi problemami dużych sandboxów i teraz nie za bardzo potrafi sobie z nimi poradzić. Dotychczasowe Wiedźminy pomimo iluzji otwartego świata były tak naprawdę trochę bardziej rozbudowanymi korytarzówkami. Otwarty świat najbardziej przypominał drugi akt Wiedźmina 2 ale i ta lokacja była mocno ograniczona i w części praktycznie pusta. Cały obszar "bagien za rzeką", ten ze zbójecką chatą na końcu był praktycznie martwy. Poza ładnymi drzewami nie było tam nic, żadnych unikatowych potworów, ukrytych lochów, chatki na kurzej nóżce. Na dobrą sprawę nawet na tych zbójów nie było sensu się wyprawiać.

Osobiście odniosłem wrażenie, że twórcy twórcy gry nie zdołali sobie poradzić nawet z tak karłowatą imitacją otwartego świata, tymczasem według niektórych zapowiedzi Wiedźmin 3 miał być w pełni otwartym światem o rozmiarach przewyższających Skyrim. Nie mogłem w to uwierzyć, bo ten tytuł miałem ograny do bólu już od dnia jego premiery i nie potrafiłem sobie wyobrazić w jaki sposób twórcy gry, w której obszarowo cały akt to jedno miasto + dowolnie wybrane lochy w Skyrim chcą sobie poradzić z tak ogromnym sandboxem.

I jak widać nie radzą sobie. Ba, Bethesda ze Skyrimem też sobie nie poradziła. Tuż po premierze gry jej głównego wątku w ogóle nie dało się ukończyć ze względu na... zabugowane drzwi. Żeby pociągnąć wątek dalej należało porozmawiać ze stojącą za nimi postacią, problem polegał na tym, że drzwi okazały się "dźwiękoszczelne". Grę ratowało jedynie to, że główny wątek można było w zasadzie olać i dobrze bawić się również bez niego, ale wtopa była potężna. Nie mówiąc już o setkach pozostałych, mniej uciążliwych niedoróbek.

I z takim czymś walczą pewnie teraz mistrzowie korytarzyków z CDP, skręcając się jak precle podczas odkrywania, że rozwalenie ściany w lokalizacji A za pomocą znaku Ard a nie przewidzianego w tym celu dzbanka z prochem powoduje, że w lokalizacji G na drugim końcu mapy zmartwychwstaje zabity na początku gry magiczny bobołak, tyle że w wersji nieśmiertelnej a po usunięciu tego mankamentu wszystkie postacie w wiosce H na jakiejś zawszonej wyspie mają zamiast głów skorupy krabopająka :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

irfy napisał(a):

Uważam więc, że w obecnej fazie gra jest jeszcze na tyle niedopracowana, że jej wydanie na święta po prostu nie było możliwe. Stąd podanie dziwacznego, lutowego terminu, który miał otrzeć łzy ludziom oczekującym na ten tytuł i jednocześnie nie rozjuszyć rynku. W lutym przyszłego roku po prostu znów przesuną termin, na bardziej marketingową Wielkanoc.

Nie żebym był przesadnie próżny, ale pozwolę sobie zacytować własną wypowiedź z 12 marca bieżącego roku. Okazało się, że nawet trochę niedoszacowałem, bo jak widać przesunęli na maj. Optymistyczne dla graczy jest jedynie to, że w maju już będą musieli to wypuścić, bo następny dogodny termin przypada z kolei we wrześniu, bo przed wakacjami albo w ich trakcie na pewno nie wydadzą takiej gry :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

UE i USA nie zareagują nijak, bo tutaj nie ma w zasadzie o czym rozmawiać. W tej chwili Donbas to dwa rozstrzelane artylerią obwody ze zrujnowanymi i częściowo rozkradzionymi fabrykami i kopalniami, opanowane przez kilkanaście tysięcy nie słuchających nikogo poza swoimi watażkami uzbrojonych facetów. Z punktu widzenia ukraińskiej racji stanu oraz szanownego pana króla czekolady najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby uznanie tych dwóch ludowych republik jako dwóch niepodległych państw albo przekazanie tych terytoriów Rosji, skoro powstańcy tak do niej lgną, że nawet nazwali się "Noworosją".

Jeśli Ukraina pozwoli na ponowne przyłączenie tych terytoriów do swojego państwa, to od tej pory będzie przez cały czas żyła w cieniu i pod butem Kremla. Nawet przy założeniu, że separatyści kompletnie złożyliby broń i zgodzili się bezwarunkowo uznać przynależność Donbasu do Ukrainy, to i tak te tereny staną się dla prozachodniej części Ukrainy czymś w rodzaju kukułczego jaja. Kto niby ma zagwarantować, że za parę miesięcy powstańcy nie zmienią zdania i znów nie zechcą przyłączyć się do Rosji? Czy na miejscu ukraińskiego rządu i UE inwestowałbyś tam pieniądze, mając świadomość że wszystko to zaraz może pójść z dymem tylko dlatego, że gospodarz Kremla miał gorszy dzień albo wymyślił sobie jakąś nową, niekonwencjonalną strategię?

Nie dałbyś złamanego grosza i oni też nie dadzą. A carskie gwarancje też nie warte są funta kłaków, bo nie da się wierzyć facetowi który najpierw wysyła na Krym swoją regularną armię, potem oficjalnie twierdzi że nie ma pojęcia co to za ludzie a na koniec przyznaje im medale za wierną służbę ojczyźnie. Szczerze mówiąc nie wiem, jak przeciąć ten węzeł gordyjski. Jeśli ukraiński prezydent przyjmie Donbas z powrotem, będzie głupcem. Na jego miejscu zamiast tracić dobrych żolnierzy na tym donieckim terminalu ja ich również bym wycofał, wytyczył nową granicę na wyznaczonej przez OBWE linii demarkacyjnej pomiędzy separatystami a ukraińską armią, życzył panu Zacharczence wszystkiego najlepszego a carowi przekazał, że nikt tam już Rosjan z pewnością dyskryminował nie będzie, bo są u siebie. W Noworosji.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Moim zdaniem tu chodziło o coś innego. Wystarczy spojrzeć na chronologię. W czwartek car, gniewnie burcząc wygłasza wojownicze orędzie i niemal od razu po nim UE praktycznie kasuje sankcje nałożone na sektor bankowy. Bo nawet jeśli dano możliwość zaciągania kredytów jedynie europejskim spółkom zależnym rosyjskich banków, to faktycznie jest to równozmaczne ze wznowieniem kredytowania central, bo co to za problem przetransferować środki ze spółki zależnej do centrali?

Dalej, ze względu na strukturę i specyficzny charakter Gazpromu również kredyt udzielony tej spółce jest de facto kredytem udzielonym Federacji Rosyjskiej. To jednak nie wszystko, bo już dwa dni po hitlerowsko-jugosłowiańskim przemówieniu do Moskwy leci francuski prezydent, żeby osobiście pogawędzieć z jego błogorodiem.

Podsumowując, uważam że tuż po orędziu car albo jakiś jego totumfacki skontaktował się z unijnymi bonzami i powiedział im coś takiego, że ci ustami pani Mogherini zdecydowali się na niemal bezwarunkową kapitulację. Znamienna jest też rola nowego unijnego szefa, prześwietnego Donalda - poligloty, który w ogóle zaszył się w jakiejś dziurze i wcale bym się nie zdziwił, gdyby w tym czasie odbywał niezwykle ważną misję na Nowej Zelandii.

Równie znamienne jest też nagłe znikanie artykułów (wraz z komentarzami) w rządowej tubie propagandowej oraz nagłe pojednawcze mizdrzenie się pana Junkera, który oświadczył że rura South Stream to przecież jeszcze nic straconego. Skończy się więc pewnie w ten sposób, że formalnie sankcje i kontrsankcje zostaną utrzymane, jednak ich efektem będzie wyłącznie to, że do państw UE nie będą mogli wjeżdżać wszyscy faceci, którzy uczęszczali z panem carem do jednego przedszkola oraz całkowitym zakazem importu do Rosji czegokolwiek, co wyrosło bądź zostało wyprodukowane w Najjaśniejszym Kartoflistanie.

Niedługo zaś niezwyciężona armia czerwona ruszy z kilku stron w celu pogromienia faszystowskich Ukrów, co doprowadzi do skokowego wzrostu cen ropy, dzięki czemu Kreml będzie w stanie choćby częściowo zbilansować sobie budżet.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Serpico
Wystąpienie było od początku do końca dziwaczne. Już od samego wkroczenia na salę car sprawiał wrażenie niezdecydowanego, jakby do końca nie był pewien w jaki sposób chce wkroczyć na tę mównicę. Czy ma na nią wbiec jak bokser przed walką, pokazując "radosną tężyznę", czy też ma wkroczyć tam dumnie i dostojnie, okazując budzącą szacunek siłę i powagę. Zdecydował się więc połączyć oba elementy i wyszło dość blado, bo już "dostojnie krocząc" przygotowywał się do dziarskiego wskoczenia, w efekcie z pewnego kroku przeszedł nagle do jakiegoś pokracznego truchtu po to tylko, by od razu wyhamować i nabzdyczyć się stosownie do wagi przemówienia.

Później zaś było tylko gorzej. Zaczął bowiem łajać bezecnych wrogów za próby zrobienia z jego państwa "byłej Jugosławii", następnie zamknął mateczkę Rosję w twierdzy, "od dziesięcioleci a może i stuleci" (to jego własne słowa) oblężonej przez krwiożerczy Zachód, którego uosobieniem był pan Hitler. Zabrzmiało to więc z jednej strony tak, jakby fuhrer jakimś cudem zmartwychwstał i znów czaił się gdzieś za węgłem w celu odepchnięcia Rosjan aż za Ural, z drugiej strony jak przechwałki dziecka, które zrobiło w piaskownicy największą babkę a potem, wywijając dzielnie łopatką obroniło ją przed zakusami innych szkrabów. "Popatz mamusiu, moja babecka wciąz stoi!".

W tym momencie zacząłem się zastanawiać, gdzie się podział szpieg i czekista? Przecież każdego wywiadowcę uczą już na samym początku, żeby w żadnym wypadku nie okazywać emocji, zwłaszcza zaś w przypadkach kiedy coś naprawdę wstrząśnie, wkurza albo boli. Bo nawet jeśli Zachód szykował dla Rosji jakiś wariant jugosłowiański, co zresztą wcale nie jest wykluczone i nawet jeśli szukał też pretekstu do nałożenia na "rosnącą w siłę" Rosję jakichś parszywych sankcji, to dlaczego informować o tym publicznie, w dodatku przy okazji dorocznego przemówienia? Takie rzeczy załatwia się przecież standardowo podczas wymiany złapanych szpiegów, którym przekazuje się wiadomość w stylu "jak jeszcze raz zrobicie taki numer, to wkrótce dorobicie się separatystów w Ohio i Nebrasce i będziecie mieć następną wojnę secesyjną".

Gdyby na miejscu jego wysokości stał pan Tusk, to w orędziu poinformowałby o tym, że Rosja zaczyna stawać się zieloną wyspą w oceanie kryzysu, której status umacniany jest przez powracający na łono matki Krym oraz ucieczkę parszywych spekulantów, wampirów żyjących z lichwy i wysysających krew narodu. Potem zaś przeszedłby gładko do różnych świetlanych obietnic. W takim wypadku byłaby szansa na to, żeby zachodni faktycznie zaczęli się zastanawiać, czy sankcje mają aby sens, skoro car tryska takim optymizmem? On zamiast tego wymachiwał "nowoczesnym i groźnym" kałachem, wyposażonym w "niestandardowe rozwiązanie", w domyśle w postaci atomowego granatnika.

Po co tak? W ten sposób? Kogo chciał nastraszyć? Bo jeśli Polskę, Czechy, Słowację czy kraje bałtyckie, to mu się udało. Autentycznie się boję. Ale Amerykanów? Mocno wątpię. Po co więc niedźwiedź tupał na myszy? Tajemnica to wielka jest. Jedynym wytłumaczeniem takiej a nie innej formy i treści przemówienia może być ten nocny atak w Czeczenii. I tu faceta rozumiem, bo carowanie to w sumie wykańczająca fucha, do tego ma małe dzieci, pewnie więc właśnie położył się spać żeby trochę odsapnąć i ledwo przyłożył głowę do poduchy, już musiał zapierniczać z powrotem na Kreml żeby sprawdzić, co tam ci Czerkiesi znów nawywijali. Po takiej nocy pewnie sam bym się wściekł i rano wygarnął publicznie o wszystkim, co leży mi na wątrobie:)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

serpico napisał(a):
A z informacji frontowych, lotnisko w Doniecku zostało w rękach Ukraińców. Starty powstałe w wyniku walk z tego weekendu, po obu stronach duże. Po stronie separatystów i wojsk rosyjskich ponad 100 żołnierzy, w tym duże straty wśród wojsk specjalnych i wywiadu.

Duże straty we wszystkich walkach o lotnisko poniosły zwłaszcza trzy jednostki specjalne:
- 45. gwardyjski pułk wojsk powietrznodesantowych (stacjonuje w okolicach Moskwy) ponad 100 osób,
- 24. samodzielna brygada do zadań specjalnych (Kjahta-Nowosybirsk) ponad 500 osób (brygada przestała praktycznie istnieć),
- 14. samodzielna brygada do zadań specjalnych (Ussuryjsk-Władywostok) ponad kilkanaście osób.

Jeżeli informacje są prawdziwe, będzie to największa porażka wojsk specjalnych Rosji od kilkunastu, jak nie kilkudziesięciu lat.

Moim zdaniem to brednie. Nie twierdzę, że o to lotnisko nie walczą jacyś "urlopowani" rosyjscy żołnierze, jednak takie straty są absurdem. W trakcie całego, trwającego 10 lat konfliktu afgańskiego zginęło 14 453 żołnierzy, w tym 9057 w walce i aż 5396 "bez związku z walką", czytaj - zostali przejechani przez własne samochody, zapili się na śmierć albo przedawkowali niemal darmową heroinę itd. itd. Wychodzi więc, że rocznie Armia Czerwona traciła tam w boju około 900 żołnierzy.

Tutaj zaś w walkach o jakieś zapyziałe lotnisko zamienione w międzyczasie w kupę gruzu miałoby zginąć ponad 600 ludzi z wojsk powietrzno-desantowych, nie licząc strat wśród "oryginalnych" separatystów? Przecież to absurd. Rozumiem, że Ukraina usiłuje zrobić z tego lotniska symbol, jakieś ukraińskie Termopile, w związku z czym od czasu do czasu publikują tego typu informacje, jednak jednak z mojego punktu widzenia są one zwyczajnie niewiarygodne.

Co do innych spraw - oglądałem (i słuchałem) dzisiejsze orędzie pana cara, ale niestety nie wiem co o nim myśleć ze względu na wysoki poziom jego chaotyczności. Na początku uzasadniał aneksję Krymu, podkreślając że została ona dokonana legalnie i zgodnie z prawem, co potwierdziło referendum oraz decyzja parlamentu krymskiego, wybranego jeszcze w 2010 roku, co bardzo podkreślił. Następnie było trochę utyskiwań na USA i różnych amerykańskich parobków, w domyśle pewnie Polaków i Bałtów ("Już sam nie wiem, z kim rozmawiać? Czy z rządami tych państw czy lepiej z ich amerykańskimi mocodawcami" - swoją drogą dobre pytanie :)) )

Później kolejny przytyk, związany z obecnym atakiem w Czeczenii ("Dobrze pamiętamy, kto zapraszał tych terrorystów na polityczne salony i nazywał ich powstańcami"), okraszony "argumentum ad Hitlerum". Płakał też nad niekonstytucyjnym zamachem stanu na Ukrainie i podkreślał jego bezsensowność gdyż "wejście w życie gospodarczej części układu stowarzyszeniowego z UE i tak zostało odroczone o rok, tak jak chciał Janukowycz, więc de facto wyszło na nasze, ale polała się krew". I tak dalej i tak dalej, nie ma co streszczać.

Następnie przeszedł do gospodarki i tu było ciekawiej, nawet nie ze względu na to co powiedział, ale ze względu na miny słuchaczy widoczne na zbliżeniach kamer. Kiedy mówił więc o ograniczeniu i ukróceniu wszelkich działań kontrolnych, podejmowanych przez niezliczone organy administracji wobec prywatnych przedsiębiorstw, na co poniektórych twarzach gościło niekłamane przerażenie. Pogroził też palcem walutowym spekulantom oświadczając, że wie kim są i ma na nich sposoby. Szkoda, że nie rozwinął tej myśli...

Mówił też o dokapitalizowywaniu największych rosyjskich banków oraz potrzebie rozwoju własnych technologii przemysłowych, mających uniezależnić kraj od zachodnich wynalazków, zapraszał pracujących za granicą rosyjskich naukowców do powrotu do kraju oraz chwalił się bystrością dziatwy szkolnej, wzrostem urodzeń oraz liczby ludności (chytrze wliczając Krymian) oraz wyjątkowo udanymi zbiorami zboża.

Trudno mi to przemówienie zinterpretować, wnioskuję jednak, że jego wysokość usiłował przygotować naród na dłuższe zachodnie sankcje.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@Serpico
Problem polega na tym, że nie wiesz na co car tak naprawdę liczył i co chciał osiągnąć. Bo ja już całkowicie się w tym pogubiłem i szczerze mówiąc nie wiem, o co mu chodzi albo chodziło. Dotychczas wszystkie jego posunięcia, włącznie z tymi w których wykorzystywał wojsko wyglądały logicznie i wpisywały się w pewną strategię. Tutaj zaś mamy idiotyczną awanturę wywołaną w imię diabli wiedzą czego. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało na grę pod publiczkę, bo Rosjanie cenią sobie wszelkich "odnowicieli imperium", tutaj jednak wszystko zostało przeprowadzone wyjątkowo kulawo i beznadziejnie.

Zrozumiałbym jeszcze, gdyby zajął Krym a później od razu, bez dania przeciwnikowi czasu na oprzytomnienie odciął nietknięty jeszcze Donbas i wybrzeże wraz z Odessą, kierując wojska dokładnie tak jak pokazane jest to na tej twojej mapie parę wpisów wyżej. Przy takim scenariuszu Ukraińcy mógłby sobie potem wybierać na prezydenta choćby i lidera Prawego Sektora i do upadłego flirtować z Unią, jednak de fakto to co zostałoby z ich państwa chcąc nie chcąc byłoby przybudówką Kremla w stylu Białorusi.

Tymczasem nic takiego się nie stało. Car zaanektował Krym, całkiem mu niepotrzebny, bo zamieszkały przeważnie przez emerytów, którym musi teraz wypłacać emerytury i pozbawiony nowoczesnej infrastruktury oraz praktycznie odcięty od Rosji kontynentalnej.Jest to więc bezdenna i ekonomicznie nieopłacalna skarbonka, która na dodatek narobiła koszmarnego międzunarodowego smrodu. Po aneksji zaś oklapł niczym przebity balon, do Donbasu wysyłając jedynie jakichś najemników-awanturników, zbyt nielicznych do wywołania poważniejszych zamieszek czy "spontanicznego" oderwania tego regionu od Ukrainy. A wtedy przecież miał jeszcze duże szanse, bo "zwykłym ludziom" było tak naprawdę wszystko jedno, siedzieli więc w domach biernie obserwując, kto zwycięży.

Kiedy zaś zaczęło się już wydawać, że jedak zwyciężą Ukraińcy, wysłał do boju swoją regularną armię, która ponownie ani nie zajęła wybrzeża i Odessy, ani nawet nie zdobyła Mariupola i nie wyrąbała korytarza na Krym. Na co liczył tym razem? Diabli wiedzą. A później znów czajenie się i wojna pozycyjna na "linii demarkacyjnej" pomiędzy separatystami a ukraińską armią. Przepychanki trwały tak długo, aż ukraiński król czekolady, trzeźwo oceniwszy przydatność Donbasu postanowił podarować go Rosji wraz z całą zbombardowaną infrastrukturą oraz kilkunastoma tysiącami uzbrojonych po zęby facetów dowodzonych przez kilkudziesięciu żądnych władzy watażków.

Co będzie dalej? Trudno powiedzieć. Na początek wprowadzi pewnie do Donbasu jeszcze więcej wojska, ale nawet nie po to, żeby zaatakować stamtąd Ukrainę, co usiłuje wmówić nam Kijów, tylko w celu opanowania samych separatystów. Bo tych gości trzeba bezwzględnie rozbroić, inaczej będą stanowili siłę zdolną do obalenia przenajświętszej władzy. Wystarczy przecież, że jakiś Girkin albo inny cieszący się posłuchem chwat poprowadzi ich na Moskwę, obiecując wysłanej na niego armii rządowej złote góry natychmiast po tym, kiedy sam przywdzieje...hmm... uszankę Monomacha :P I przewrót może się udać.

Później natomiast trzeba będzie zrobić coś z Krymem. A pod pojęciem "później" rozumiem właściwie "już", bo półwysep jest całkowicie uzależniony od dostaw z zewnątrz i lada dzień zaczną tam głodować i cierpieć z powodu zimna a może nawet braku wody. Czy da się uzupełniać dostawy drogą powietrzną? Zachodnim udało się to podczas blokady Berlina Zachodniego, ale tam dostawy odbierali Niemcy, był więc porządek a kradzieże mocno ograniczone. Jeśli się nie da, Rosjanie będą musieli uderzyć w celu utworzenia korytarza i będą musieli zrobić to w ciągu najbliższych 3 miesięcy, bo wtedy ziemia będzie na tyle twarda, że czołgom nie porozmiękają kopyta (hihihi) a zachodni będą bardziej wstrzemięźliwi przed wprowadzaniem jakichś ostrzejszych sankcji.

Podsumowując, obecna sytuacja na Ukrainie jest bezsensowna. Jeśli celem całego cyrku miał być podbój dla samego podboju, to Kreml sprawę spartolił, bo zwiększył swój stan posiadania o dom starcow z odciętą wodą i kupę gruzu obsadzoną przez uzbrojonych bandziorów. Jeśli celem miało być przekonanie Ukraińców do "unii Euroazjatyckiej" i stania się rosyjskim protektoratem, to też spartolił, bo zraził ich do siebie strzelając z armat i prowokując do działań "patriotycznych" i powstania wszystkich tych uzbrojonych bojowek, Azowów, Ajdarów i innych. Jestem więc naprawdę ciekaw, co będzie dalej.



Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Z hossą Białek może mieć rację, z wojną się myli, ponieważ opiera się jedynie na wykresach i nie uwzględnia historii oraz zmian natury technologicznej. Pisze, że z kresek wychodzi mu ta wojna, "raczej gdzieś w Azji", ale zapomina o tym, że jakieś wojny wybuchają i toczą się nieprzerwanie od zakończenia II światowej.

Korea, wszystkie wojny toczone przez Izrael, Wietnam, ludobójstwo i wojna domowa w Kambodży, zakończone interwencją Wietnamczyków, wszystkie narodowo-wyzwoleńcze wojny w Afryce, które płynnie przeszły w wojny toczone przez "wyzwolone" już kraje, wojny indyjsko-pakistańskie, wojna futbolowa, wojna na Cejlonie, pomiędzy Tamilami i Syngalezami, wszystkie wojny w Afganistanie, w byłej Jugosławii, obie wojny w Iraku, wojny w Czeczenii i obecna wojna w Syrii i Iraku... Wymieniam tylko to, co przypominam sobie na bieżąco.

Wojny po prostu zmieniły swój charakter i zamiast jednej wielkiej i wszechogarniającej mamy kilka albo kilkanaście mniejszych, toczonych równolegle i niezależnie. Dlatego jakaś tam wojna z pewnością wybuchnie, bo ciągle jakieś wybuchają, ale do tego o czym pan Białek pisze między wierszami raczej nie dojdzie. Szczególnie w Azji. Bo tam za łby mogą się wziąć jedynie Indie i Pakistan, które nie zrobią tego ze względu na atomowy straszak, ewentualnie Chiny i Tajwan, co też jest nierealne. Chińczycy mogą zobie zgłaszać do Tajwanu nieustające roszczenia, ale militarnie niczego próbować nie będą, bo są na to za mądrzy. Tajwan potrzebny im jest jako centrum produkcyjno-biznesowe a nie w postaci zwęglpnej kupy gruzów, w którą przemieniłby się w przypadku desantu z kontynentu.

Scanariusz z kupą gruzów ćwiczy zresztą właśnie jego szpiegowska mość car, w zagłębiu donbasskim. Efekt jest taki, że tych terenów nie chce już nikt, ani on, ani Ukraińcy, bo obu stronom robi się niedobrze na samą myśl o kwotach, jakie trzeba będzie poświęcić na odbudowę tych zgliszcz i przekonanie bohaterskich wojowników do zdania broni i ponownego przeistoczenia się w górników, rolników, krawców, sprzedawców, fryzjerów czy kucharzy.

Podsumowując, wojny w znaczeniu "gigantyczna rozpierducha" nie będzie, bo w dzisiejszych czasach żadna grupa bogaczy nie widzi możliwości zarobienia na niej kasy jeszcze większej od tej, którą już mają, tak jak zdarzyło się przed oboma wojnami światowymi, kiedy uważali tak bogacze z Niemiec i USA :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

serpico napisał(a):

Czyżbyś nie zauważył, że Krym jest obecnie w granicach Federacji Rosyjskiej? (tak twierdzą Rosjanie). Nie sposób również pominąć, że inwazja na Krymie nastąpiła przy pomocy "zielonych ludzików", którzy, jak później sam przyznał Putin, byli regularnym wojskiem rosyjskim. To pierwsze naruszenie traktatu.

Cytat:
2. Federacja Rosyjska, Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Stany Zjednoczone Ameryki potwierdzają swoje zobowiązanie do powstrzymania się od stosowania groźby lub użycia siły przeciw integralności terytorialnej bądź politycznej niezależności Ukrainy, i że żadna broń w ich posiadaniu nigdy nie zostanie użyta przeciw Ukrainie, chyba że w samoobronie lub w przypadkach zgodnych z Kartą Narodów Zjednoczonych;


Komentarz jest zbędny, chyba, że uznamy jeżdżące tam czołgi, wozy bojowe, BM-21 w rękach separatystów/terrorystów, za modele zdjęte z pomników.

Nie chodzi o to, że dokument ten miał nakładać sankcje za naruszenie tychże postanowień, bo takowych tam nie ma zapisanych. Jednakże, Rosja jako sygnatariusz tegoż traktatu, w sposób bezpodstawny, bezapelacyjny, złamała zawarte w nim postanowienia. Można by rzec, że porozumienia, traktaty są i były łamane. Tak samo ludzie ciągle dokonują przestępstw (kradnąc, napadając etc), ale wśród cywilizowanych społeczeństw nie może być przyzwolenia na takie zachowania.

Co do oceny dwudziestu kilku lat niepodległości Ukrainy, możemy mieć odmienne zdanie i nie zamierzam Cię przekonywać do swojego. Jednakże trzeba mieć też na uwadze, że czasami za kurtyną oficjalnych działań, wykonuje się brudną robotę i rządzący miewają związane ręce. Tematu nie ciągnę. Nie mogę. Można się domyślić.


Co do Krymu, istotnie, zauważyłem że obecnie jest on częścią Federacji Rosyjskiej. Tyle że stało się tak w wyniku przeprowadzonego referendum. Naród przemówił. Podobne referendum odbyło się w Szkocji i gdyby Szkoci opowiedzieli się za niepodległością, to by ją otrzymali. Ponadto w przypadku Krymu nie została nawet złamana ta bezwartościowe Konwencja Budapesztańska, bo formalnie działali tam przecież nie żołnierze rosyjscy, tylko jakieś niezidentyfikowane "zielone ludziki". W związku z tym Rosja nie użyła w stosunku do Ukrainy "żadnej broni będącej w jej posiadaniu". Wywijali nią niezidentyfikowani osobnicy bez dystynkcji, którym amia ukraińska najpierw pozwoliła pojawić się na Krymie w dużej liczbie, następnie zaś hasać po nim bez jakichkolwiek ograniczeń.

I teraz tak, ja oraz wszyscy inni bardzo dobrze wiedzą jak było, ale państwa jako instytucje muszą kierować się "stanem formalnym". A według tego stanu Rosja żadnych wojsk na Krym nie wysłała, co więcej ustami swojego przywódcy zapewniła, że zapewne są to jacyś lokalni przebierańcy, którzy cały sprzęt kupili w sklepie z artykułami wędkarskimi. Właśnie dlatego w jednej z poprzednich wypowiedzi wspomniałem o niektórych grzeszkach "zachodu", gdyż uważam, że to właśnie na ich przykładzie car wypracowywał swoją taktykę, dostosowując ją do lokalnych realiów.

Bo jak powszechnie wiadomo, zbrojna agresja na drugie, niepodległe państwo jest w prawie międzynarodowym uznawana za nielegalną. W związku z tym na przykład pan Bush junior, kiedy wraz ze swoimi kolegami z firm zbrojeniowych i wydobywczych poczuł nieodpartą chęć najazdu na Irak, to wydumał był sobie, że zły Hussein (który faktycznie łajdakiem i bandytą był) posiada rzekomo jakąś chemiczną i biologiczną broń, której rzekomo posiadać nie powinien. To nic, że mieli ją również wszyscy jego sąsiedzi a taki Iran robił z niej nawet w przeszłości użytek. To nic, że dyktator energicznie zaprzeczał. Skoro nieomylny amerykański wywiad orzekł, że broń jest, to znaczy, że jest i z ciężkim sercem trzeba było wysłać nieustraszonych wojów w celu jej odnalezienia. I szukali potem parę lat, nic nie znalazłszy. Z formalnego punktu widzenia cała ta iracka awantura była więc ordynarnym najazdem, tym obłudniejszym, że na świecie żyło sobie w tym samym czasie i w najlepsze władało co najmniej kilkunastu dyktatorów równie obrzydliwych co ten iracki.

Kreml musiał obserwować wszystkie te posunięcia i dostrzec, że nikt, włącznie z braćmi w wierze nie przyszedł z pomocą ani bombardowanym Afgańczykom i Libijczykom, ani Irakijczykom, rozjeżdżanym czołgami i koszonym z karabinów maszynowych przez amerykański odpowiednik "zielonych ludzików", czyli "ochroniarzy" z Blackwater. Szczerze powiedziawszy, to nawet żadnego "poważnego zaniepokojenia" nikt nie wyrażał, chociaż w takim Abu Ghraib czy Guantanamo torturowano w najlepsze a CIA woziła po całym świecie rozmaitych podejrzanych, w celu "dokładniejszego przesłuchania". Świat po cichu się na to wszystko zgadzał, bo przecież to "terroryści", ja zaś zastanawiałem się, czy aby na pewno torturowano tam jedynie islamskich terrorystów, czy też przy okazji załapał się na te przyjemności jeszcze jakiś inny wróg?

Formalnie zresztą nikt nikogo nigdzie nie woził ani nie torturował a w Starych Kiejkutach żadnych przesłuchań nie było. Oświadczył to przecież wielokrotnie polski rząd. Ja tymczasem nie dostrzegam żadnej różnicy pomiędzy zapewnieniami polskiego, bardzo demokratycznego rządu na temat "więzień CIA" a zapewnieniami pana cara na temat batalionów niezidentyfikowanych wędkarzy na Krymie. Skala inna ale kłamstwo identyczne. I takie przykłady można mnożyć w nieskończoność, tyle że nie ma sensu.

Podsumowując, prawo międzynarodowe łamane było i jest przez każde większe mocarstwo, tyle że w Iraku i innych państwach łamała je "koalicja" wielu państw zachodnich, więc wszystko było w porządku a teraz prawo łamane jest przez kogoś spoza "naszej paczki", więc trzeba obłożyć go sankcjami i ogólnym potępieniem, żeby jeszcze jakiś kolejny ktoś nie wpadł na pomysł, że też tak może.

Najbardziej w tym wszystkim irytuje mnie stanowisko Polski, która przoduje w kąsaniu Kremla po łydkach, nie mając z tego absolutnie nic oprócz tego, że rosyjskie "sankcje odwetowe" wymierzone "w USA i UE" dziwnym trafem najbardziej uderzają w Kartoflistan. Efekt zaś będzie taki, że Rosja i tak odkroi sobie tyle Ukrainy, ile uzna za stosowne, tyle że w międzyczasie wszyscy oberwiemy po kieszeniach. W imię czego? Państwa niezdolnego do samodzielnej egzystencji i kilkunastu oligarchów - miliarderów.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@serpico
Ciągle wyciągasz tu to nieszczęsne Memorandum Budapesztańskie, więc i ja je wyciągnę, żeby zrobić "jasność w temacie". Tak wiec:
Cytat:

1. Federacja Rosyjska, Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Stany Zjednoczone Ameryki potwierdzają swoje zaangażowanie, zgodnie z zasadami Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, w poszanowanie niezależności i suwerenności istniejących granic Ukrainy;

2. Federacja Rosyjska, Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Stany Zjednoczone Ameryki potwierdzają swoje zobowiązanie do powstrzymania się od stosowania groźby lub użycia siły przeciw integralności terytorialnej bądź politycznej niezależności Ukrainy, i że żadna broń w ich posiadaniu nigdy nie zostanie użyta przeciw Ukrainie, chyba że w samoobronie lub w przypadkach zgodnych z Kartą Narodów Zjednoczonych;

3. Federacja Rosyjska, Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Stany Zjednoczone Ameryki potwierdzają swoje zaangażowanie, zgodnie z zasadami Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, w powstrzymanie się od przymusów ekonomicznych zmierzających do podporządkowania swoim własnym interesom realizacji przez Ukrainę praw nieodłącznie związanych z jej suwerennością aby w ten sposób osiągnąć korzyści jakiegokolwiek rodzaju;

4. Federacja Rosyjska, Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Stany Zjednoczone Ameryki potwierdzają swoje zaangażowanie w poszukiwanie natychmiastowych działań Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych celem dostarczenia pomocy Ukrainie, jako Państwu Nienuklearnemu stronie Układu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej, gdyby Ukraina stała się ofiarą aktu agresji lub obiektem groźby agresji, w których stosowana jest broń jądrowa;

5. Federacja Rosyjska, Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Stany Zjednoczone Ameryki potwierdzają, w przypadku Ukrainy, swoje zaangażowanie do nie stosowania broni jądrowej przeciw jakiemukolwiek Państwu Nienuklearnemu stronie Układu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej, chyba że w przypadku zaatakowania ich, ich terytoriów zależnych, ich sił zbrojnych lub ich sojuszników przez takie państwo w połączeniu lub w sprzymierzeniu z Państwem Nuklearnym;

6 Ukraina, Federacja Rosyjska, Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Stany Zjednoczone Ameryki będą się konsultowały w przypadku powstania sytuacji, w której pojawiłyby się wątpliwości dotyczące powyższych zobowiązań.

Memorandum wchodzi w życie po jego podpisaniu.


Jak widać dokument został sformułowany w taki sposób, żeby w razie czego nie zobowiązywał nikogo do niczego konkretnego. Nie ma w nim więc mowy o jakiejkolwiek obligatoryjnej pomocy wojskowej a jedynie o jakiejś enigmatycznej "pomocy", która zostanie udzielona, gdyby ktoś na suwerenność Ukrainy jednak nastawał za pomocą broni jądrowej. W praktyce sprowadza się to do przelania na konto ukraińskiego rządu 1 $, z tytułem przelewu "pomoc", jednak i to jedynie wtedy, kiedy ktoś zrobiłby z Kijowa Atol Bikini.

Cała rszta "gwarancji" nie jest godna nawet tego, żeby podetrzeć sobie nimi sempiternę, gdyż dokument nie zawiera jakiegokolwiek sformułowania w stylu "kto naruszy suwerenność Ukrainy, temu....". I tyle. Podsumowując ten wątek, już nawet polskie traktaty sojusznicze w '39 były lrepsze od tego budapesztańskiego śmiecia

Co do tego, że Ukrainie "nie pozwolono" stać się normalnym państwem, osobiście uważam że jest to wierutna bzdura. Bo niby kto, kiedy i jak miał "nie pozwalać"? KGB podczas jelcynowskiej smuty? W tamtych czasach tajniaków bardziej interesowało to, jak szybko się dorobić i przy okazji nie dać się sprzątnąć, niż jakaś Ukraina. Na której rządził sobie pan Kuczma, który żadnym rosyjskim rezydentem nie był, co więcej w 1999 roku pokonal nawet w wyborach prezydenckich kandydata tradycyjnie prorosyjskich komunistów. Następnie zaś, już w czasach panowania nowego rosyjskiego cara władzę przejęli przeróżni "prozachodni reformatorzy" w stylu pana Juszczenko i pani Tymoszenlo.

Wszystko to na fali "pomarańczowej rewolucji", która najwyraźniej zrewolucjonizowała jedynie tempo, w jakim aktualnie rządzący przekształcają się w kolejnych oligarchów. I dopiero po rządach tej jaczejki do władzy dorwał się pan Janukowycz, któremu faktycznie było najbliżej do czegoś w rodzaju rosyjskiego namiestnika, jednak tak naprawdę był tylko kolejnym satrapą o mentalności murzyńskiego kacyka, którego zresztą przy całym wsparciu Rosji, która miała rzekomo na cos "nie pozwalać" obalono tak, jak obala się flaszkę. Wyszedł jakiś tam "setnik" i parę tysiący facetów z kamieniami i wykopali go jak jakiegoś menela Nawet kijów golfowych nie zdążył zabrać, nie mówiąc o szczerozłotym sraczyku...

Stawiam więc tezę, że swoją państwowość i niepodległość przegrali sami Ukraińcy, bo to oni przecież głosowali na wszystkie te kreatury w stylu "pięknej Julii" a później satrapy Jaukowycza. I z tego co widzę nic się nie zmieniło, poza tym, że obecny misiowaty, zatroskany prezydent jest może sympatyczniejszy i lepiej ułozony od swojego bezpośrednieku poprzednika a pan premier też nie jest i nie zachowuje się jak bazarowy handlarz pornosami. Politykę prowadzą jednak taką samą jak poprzednicy, czyli beznadziejną.

Podsumowując, naprawdę nie miałbym nic przeciwko temu, żeby Kreml do reszty uwikłał się w ten bardak i zaanektował ukraińskie wybrzeże, bo coś takiego zaszachowałoby go na co najmniej dekadę, po której pewnie w końcu doszedłby do wniosku, że takie hece są jednak nieopłacalne. Jeśli zaś chodzi o weekendową interwencję, to nie ma szans. Przecież car w rozjazdach:) Niby wróci wcześniej, ale będzie musiał się wyspać, wypocząć, rybkę zjeść. Gdzie mu tam do wojaczki? :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Jeśli chodzi o weekendowe uderzenie Rosjan, jestem sceptyczny. Jeśli chodzi o uderzenie jako takie... hmmm... czas pokaże. Nie widzę powodów, dla których mieliby atakować już teraz, bo w tym momencie czas gra raczej na korzyść Kremla. W ciągu kilku tygodni czy miesięcy Ukraińcom raczej nie uda się wyszkolić armii z prawdziwego zdarzenia, która byłaby w stanie poważniej przeciwstawić się konwencjonalnemu atakowi na dużą skalę, gdybym więc na miejscu jego wysokości cara siedział ja, to atakowałbym najwcześniej w grudniu. Bo wtedy zachodnim też powinno być już zimno, więc będą mniej skłonni do wykonywania ruchów, które naprawdę mogłyby mi zaszkodzić.

Co do ewentualnych działań Europy i USA, powiedz mi proszę, co też miałyby zrobić? Jak by nie patrzeć, Ukraina nie jest członkiem żadnego sojuszu wojskowego i z formalnego punktu widzenia nikt nie ma obowiązku jej bronić. Oczywiście to, co się tam teraz dzieje jest godne potępienia, niemniej jednak nikt przy zdrowych zmysłach nie zaatakuje militarnie mocarstwa atomowego tylko dlatego, że to umyśliło sobie posłać na kogoś czołgi i samoloty. Tym bardziej, że sam „zachód” też przecież nie jest bez winy, bo jakiś czas temu ktoś przecież bombardował Serbię, w obronie szemranych albańskich separatystów a potem Libię, w obronie diabli wiedzą czego, a głównie zapewne w obronie byłego prezydenta Francji, prowadzącego z panem Kadafim szemrane interesy.

W chwili obecnej Kosowo jest bandyckim państewkiem przypominającym Czeczenię z czasów Dudajewa, różniące się od niej jedynie niezdolnością do samodzielnego bytu bez zagranicznego finansowania, Libia zaś z jednego z najzamożniejszych państw w regionie stała się jakąś koszmarną, usianą zgliszczami czarną dziurą, gdzie wszyscy strzelają do wszystkich a zwalczających się watah jest tyle, że nawet nie wiadomo z kim rozmawiać odnośnie jakiegoś zawieszenia broni. Sytuacja w Kosowie i w Libii różni się od tej na Ukrainie jedynie tym, że żadne zachodnie państwo nie używało wojsk w celu dokonywania aneksji terytorialnych a jedynie w obronie jakichś tam własnych, mocno partykularnych interesów.

Dlatego „zaniepokojenie” świata będzie jedyną reakcją na carskie podboje, ponieważ żadna inna reakcja nie jest możliwa. Może dla przyzwoitości wdrożone zostaną jakieś kolejne sankcje, które jak widać spływają po Kremlu jak po kaczce. Gdyby Ukraina w ciągu niecałego ćwierćwiecza swojej niepodległości stworzyła choćby zalążek silnej gospodarki, powiązanej z innymi państwami w regionie oraz nawet niewielkie, ale dobrze zorganizowane i wyszkolone siły zbrojne, to Rosja by jej teraz czołgami nie zdobywała. Tymczasem głównymi ukraińskimi osiągnięciami byli nieprzyzwoicie bogaci oligarchowie i korupcja na afrykańską skalę. Dlaczego „świat” miałby ginąć w obronie takiego państwa?

Podsumowując, jak dla mnie to niech sobie Kreml bierze to wybrzeże, najlepiej z całym Donbasem i Odessą, bo na zagospodarowanie tych terenów zużyje tyle czasu i pieniędzy, że na nic innego już nie zostanie. A potem może zmieni się tam władza na jakąś mniej krwiożerczą :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Mnie z kolei zaciekawiła inna kwestia. Przeczytałem dziś iż:
Cytat:

"Minister kultury" samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej Irina Fiłatowa, która zasłynęła publikacją swoich rozebranych zdjęć, domaga się najwyższej kary, czyli kary śmierci dla ukraińskiej pisarki Ireny Karpy za opublikowanie w sieci filmiku animowanego, wyśmiewającego panią "minister".

Irina Fiłatowa napisała pozew do sądu, w którym opisuje film Ireny Karpy zatytułowany "Watnik-mutant". Twierdzi, że została w nim poniżona. "W filmie zostały pokazane zdjęcia, rzekomo przedstawiające mnie, pozującą na tle mostu z butelką szampana. Przy tym, w poniżającej formie poinformowano, że "ukulturalniłam niejednego obywatela - w majtkach i z cyckami na wierzchu" - napisała Fiłatowa

Dlatego też zażądała od sądu w Ługańsku, by ten skazał Irenę Karpę na karę grzywny w wysokości 50 tys. rubli (ok. 5 tys. zł). Oczekuje ponadto, że Karpa będzie sądzona "według praw czasu wojny i skazana na rozstrzelanie"


Do samej sytuacji odnosił się nie będę, podobnie jak do wdzięków pani minister, gdyż de gustibus non est disputandum, o czym zresztą dobitnie świadczy powodzenie, jakim cieszą się panie o podobnej aparycji, które można spotkać na obrzeżach polskich dróg o charakterze nieautostradowym.

Źródło informacji też mało prestiżowe, ale w artykule zaciekawiła mnie jedna rzecz. Otóż seksowna i krwiożercza pani minister, poza rozstrzelaniem bezecnej pisarki godzącej w jej honor zadomagała się również kary finansowej, w wysokości 50 tysięcy rubli. I te właśnie te ruble uderzyły mnie bardziej niż uroda pani Fiłatowej, gdyż żądanie sugeruje, że w Ługańsku już oficjalnie zrezygnowano z posługiwania się ukraińską hrywną, zastępując ją rosyjskim rublem.

Co oznaczałoby faktyczną aneksję tych terenów przez Rosję a nie jakąś ogłaszaną przez pana Poroszenkę "szeroką autonomię" tych terenów.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Hmm... Kto wie? Być może Szutnik miał rację a ja się myliłem ?:)Tylko że nie pasuje mi tu ten areszt domowy. W imperium rządzonym przez dobrotliwego cara za podniesienie ręki na najświętszy majestat z reguły ląduje się na Butyrkach, w nieogrzewanej i zapluskwionej celi, w celu odświeżenia pamięci i wydania wspólników.

Tutaj natomiast mamy "areszt domowy", co w tłumaczeniu dla zwykłych śmiertelników oznacza zakaz opuszczania pałacu-bunkra o powierzchni kilkuset metrów kwadratowych, otoczonego parohektarową posiadłością z basenami, gabinetem odnowy biologicznej, prywatnym szpitalem, małym ZOO a czasem nawet czymś w rodzaju burdelu. Człowieka winnego najcięższych zbrodni nie przetrzymuje się w takich warunkach już choćby dlatego, że mimo całej czujności władz zawsze istnieje szansa, że taki osobnik, jakby nie było miliarder, znajdzie jakiś sposób żeby mimo wszystko dać nogę.

W tym przypadku widzę więc dwa rozwiązania. Albo chodzi o zwykłą kłótnię rodzinną, podczas której pan oligarcha nadepnął na odcisk któremuś z konkurentów, zapewne z szeregów służb siłowych i ten daje mu teraz do zrozumienia, że popełnił błąd i należałoby się ukorzyć oraz zaproponować jakąś rekompensatę. Drugą możliwością jest atak wyprzedzający Najjaśniejszego Pana, który postanowił w ten sposób wybadać, czy któryś z jego bojarów faktycznie czegoś nie knuje.

Być może domowo zaaresztowany sam doniósł o jakimś spisku, a sprytny car przymknął go, żeby zobaczyć na ile doniesienia te są realne a na ile jest to na przykład chęć dowalenia konkurencji. Bo jeśli jakiś spisek był, to jego uczestnicy zaczną teraz wykonywać bardzo nerwowe ruchy, takie jak zebrania grupy w celu "radzenia co dalej" albo wręcz podejmowanie prób ucieczki, co nie tylko potwierdzi oskarżenia, ale i wskaże większą część zamieszanych.

Podsumowując - zbyt złota ta klatka. Chodorkowski, Lebedew i wielu innych od razu lądowalo w lochu.
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@serpico

Cytat:
...jeśli Putiny wystąpi o korytarz do Kalinigradu przez Białostocczyznę, to również nie powinniśmy walczyć, tylko natychmiast przystąpić do realizacji prośby Kremla, "żeby bezsensownie nie ginąć". Gratuluję

W 1939 roku tez tak bezsensownie walczyliśmy, gdy Rosja zajęła pół Polski. Przecież Stalin nie chciał wszystkiego i "nie musiało ginąć tylu ludzi" (sic!) Ogólnie jak Putin sobie czegoś zażyczy, to bez sensu jest ginąć, należy niezwłocznie mu się oddać. Czekam na kolejne Twoje złote myśli

Ja mam parę złotych myśli. Uważam bowiem że tak, niestety należałoby spełnić sugestie pana cara. Należałoby, ponieważ nie da się "walczyć" z kimś, kto za pomocą paru ze swoich kilku tysięcy rakiet jest w stanie w parę sekund obrócić w gruzy cały kraj. Być może jest to przejaw bardzo niepatriotycznego tchórzostwa, osobiście wolę jednak być żywym tchórzem niż martwym bohaterem.

Każdy, kto liczy na jakiś odwet czy nawet pomoc "zachodu" srogo się przeliczy. Nikt ani za Odrą ani za Renem ani za Atlantykiem nie będzie umierał ani narażał siebie i swoich bliskich w imię solidarności z Warszawą, Gdańskiem czy Szczecinem. NATO nigdy nie było sojuszem broniącym "Zachodu" przed Rosją. Jego celem była obrona panującego systemu, sojusz miał bronić kapitalizmu przed komunizmem.

Dopóki istniał komunizm, czyli ustrój, który odbiera bogatym majątki a ich samych w najleszym wypadku sprowadza do roli pariasów na służbie u nowych panów a w najgorszym strzela w tył głowy w jakichś piwnicach, zachodni byli gotowi spalić atomowym ogniem każdego, kto usiłowałby rozprzestrzeniać takie pomysły poza "imperium zła" z jego przybudówkami. Radzieccy towarzysze o tym wiedzieli, dlatego wszelkie interwencje zbrojne podejmowali albo w krajach oficjalnie zwasalizowanych, albo bardzo ostrożnie w państwach uznawanych za "dzikie", takich jak Afganistan.

W chwili obecnej sytuacja zmieniła się diametralnie. Kapitalizm zwyciężył na całej linii, zawojowawszy również dawny Związek Radziecki, który ze złowieszczego "imperium zła" przekształcił się w "Rosję", w której bogaci i bardzo bogaci kapitaliści, podobnie jak prawie wszędzie na świecie, budują sobie pałace, pływają w szampanie i ogólnie stoją na straży "nowoczesnej gospodarki rynkowej".

Przy takim układzie pies z kulawą nogą nie przejmie się zagładą jakichś Polaków, którzy w zachodnim arkuszu kalkulacyjnym od dawna figurują jako "aktywa o niewielkiej wartości rezydualnej". Gdyby było inaczej, to przecież drzwiami i oknami nie waliłyby do Kartoflistanu wszelkie Amazony, szczęśliwe że mogą w nim płacić "pracownikom-niewolnikom" cztery razy mniej od tego, za co nikt na zachodzie nie chciał już pracować.

Przy takim układzie "obrona" Polski jest równoznaczna z zagładą gorszą nawet od tej, jaka spotkała Warszawę, która również "broniła" się przed nazistami. Tym razem nie będzie możliwa nawet odbudowa, choćby tak siermiężna jak ta, która miała miejsce po II Wojnie...
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@serpico
Wódz Wielkiego Brata ma prawo bredzić, bo oni tam w ogóle często bredzą a facet jak widać niezbyt się orientuje, kto w Syrii jest jego sojusznikiem a kto wrogiem, więc się nieco pogubił. Co do pana Ukraińca, tutaj "między wierszami" widać jedynie olbrzymią chęć wciągnięcia NATO w całą tą awanturę.

Dla polskich władz takie tanie cwaniactwo powinno być sygnałem do całkowitego zdystansowania się od tamtejszej awantury. Ukrainie car nic nie zrobi, bo jest mu potrzebna w całości. Co najwyżej wjedzie tam czołgami i zainstaluje w Kijowie jakiś marionetkowy rząd. Ofiar wiele przy tym nie będzie, bo całe ukraińskie wojsko i tak tkwi w Donbasie.

Ale Polska może parszywie oberwać, o czym pisałem już na tyle obszernie, że nie ma co się powtarzać. Niestety parę godzin temu przeczytałem, że polskie MSW postanowiło nieodpłatnie (Boże, ty widzisz i nie grzmisz?!!) dostarczyć Mołdawii i Ukrainie "sprzęt podwójnego wykorzystania", czyli jakieś hełmy, kamizelki kuloodporne, noktowizory a pewnie i broń krótką...
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@siekoo
Fakt. I to byłby argument za nieodparowywaniem Warszawy, gdyż w ten sposób jednym posunięciem car, zarówno jako władca oraz osoba całkiem prywatna, posiadająca dwie dorosłe córki i co najmniej dwójkę maluchów, byłby narażony na nieustający i trwający "po wsze czasy" dżihad kilkunastu milionów mesjanistycznych, ale przy tym niezwykle cwanych upierdliwców, których nie sposób wytłuc ze względu na ogólnoświatowe rozproszenie w różnych diasporach :)

@szutnik
Nie zapomniałem "jak było". Chodzi mi bardziej o całą oprawę tego wydarzenia. O to, jak zostało to rozegrane. Bo można było załatwić wszystko na szczeblu ministerialnym, wtapiając się w część kolektywu zwanego "zaniepokojonymi państwami europejskimi". Tymczasem zamiast tego LK usiłował odgrywać tam jakiegoś polskiego Leonidasa, własną piersią powstrzymującego azjatyckie hordy.

Jego zachowanie było idiotycznym i nikomu niepotrzebnym gestem a zarazem symbolem polskiej postawy. Zamiast występować w roli części "zachodu", jednego z przekupniów zaniepokojonych o swój stragan i rozłożone na nim towary Polska okazała się być warchołem, dla którego dowalenie "odwiecznemu wrogowi" jest ważniejsze od przenajświętszego straganu! Zachodni, ci prawdziwi, pukali się po głowach. A Rosja, bardzo czuła na wszelkie gesty i patos zapamiętała sobie.

Czy naprawdę nie dało się inaczej rozegrać kwestii kraju marginalnego dla polskiej polityki?

Co do Szwecji i Finlandii, moim zdaniem kraje te popełniają błąd. NATO nie jest im do niczego potrzebne choćby ze względu na powiązanie gospodarcze tych państw z całym zachodnim ekosystemem.

A tarcza... Mimo wszystko jestem na nie. Raz że znacząco pogorszyłaby stosunki pomiędzy Polską a Rosją, dwa, w przypadku konfliktu hipotetycznego pomiędzy USA i Rosją, konfliktu nie mającego charakteru globalnego, obiekt ten byłby pierwszym celem dla głowic o "podwyższonej sile niszczenia".

Nie wspominając nawet o tym, że gdyby (w co zresztą nie wierzę) na atak rakietami międzykontynentalnymi (gdyby w jakiś sposób wszedł w ich posiadanie) zdecydował się jednak jakiś bliskowschodni albo azjatycki satrapa, to też zacząłby od walnięcia w tarczę.

Już rozsądniejszy wydaje się pomysł ściągnięcia tu amerykańskich zakładników w ramach załogi "wysuniętej bazy NATO":)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@siekoo
Tylko że w swoim drugim wpisie o broni atomowej ja przedstawiłem scenariusz nie przewidujący "radioaktywnego pasa ziemi niczyjej", tylko całkiem zwykły pas. Po prostu ziemi i po prostu niczyjej. Przy założeniu, że Kreml odparowuje Warszawę i na tym poprzestaje kolejne wydarzenia będą wyglądały następująco:

Zachód "wypowiada Rosji wojnę", ale na takiej samej zasadzie jak wypowiedział w '39, wywieszając tabliczkę "My nie strzelamy, wy nie strzelajcie". Polakom nie musi się tłumaczyć, bo Polaków już nie ma. To znaczy są, ale zwykli, szarzy. Po prostu ludzie. Państwo, pozbawione centralnych organów, archiwów, serwerów, banków a przede wszystkim ludzi, bo pewnie zginie ich z milion, przestaje istnieć jako zorganizowany twór. Nie wiadomo nawet, kto jest jego konstytucyjnym przedstawicielem.

Tymczasem na zachód a potem już "na cały świat" rusza eksodus porównywalny z Wędrówką Ludów, bo nikt nie chce mieszkać w miejscu, które zaraz może zmienić się w taflę radioaktywnego szkła. Zachodni będą mieli wtedy niezły orzech do zgryzienia, bo mogą albo przyjąć miliony wściekłych i rozgoryczonych uchodźców i jakoś ich zagospodarować, tracąc na tym gigantyczną kasę, albo zamknąć granice i do nich strzelać.

Walić z karabinów do swoich "sojuszników", albo utworzyć dla nich jakieś "obozy filtracyjne" i stopniowo stamtąd zawracać, a potem znów wyłapywać, bo "Polak potrafi". Tak czy inaczej byłby to koniec Polski jako państwa. Stolica i najsilniejszy ośrodek ekonomiczny stracony "po wsze czasy", milion trupów, do tego pewnie tyle samo albo i dwa razy więcej lżej lub ciężej rannych i kilkanaście milionów tułaczy po całym świecie.

Na miejscu zostają tylko kaleki i starcy, którzy nie mają siły uciekać. Koniec. A tiry mogą omijać szerokim łukiem to, co zostało z dawnej stolicy, więc żaden ołów nie będzie konieczny.

Tyle źr polskie władze, banda zakutych pał nie są w stanie o czymś takim nawet pomyśleć, bo mają za małe móżdżki. Stąd to wygrażanie motyką i eskapady do Gruzji.

@Salak
Myślę, że Serpico po prostu daje się przekonać. Zmienia zdanie, bo nie jest marksistowską krową nie zmieniającą poglądów. Poza tym harce i psoty tego bałwana spraw zagranicznych były przez media, ze szczególnym naciskiem na Gazwyb, przedstawiane jako "olbrzymi sukces" i można było tej propagandzie ulec, choćby z myślowego konformizmu. Ja nie mam tego problemu, bo poza swoją własną nie ulegam żadnej propagandzie. Ale wielu ludzi ulega, w tym bardzo inteligentnych.

Edycja: po przeczytaniu wpisu Serpico
Więc jednak nie we wszystkim dał się przekonać. I dobrze. Mamy więc zdania przeciwne, również w kwestii Czechow i Słowaków. Bo ich akurat bardzo, bardzo... bardzo dobrze znam i wiem, że nie chodzi im o żaden "wzrost znaczenia Polski", tylko o ich konkretne interesy gospodarcze. Pod względem mentalności bliżej im do zachodu, poza tym mają niesłychanie dobrze rozwinięty instynkt przetrwania, co stawia ich w jaskrawej opozycji do Polaków równie silnej tendencji do samozagłady :)
Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

@serpico
Polska miała, bo teraz już nawet tego nie ma, tylko jedno wyjście z sytuacji. Siedzieć na tyłku, milczeć, grzecznie montować te samochody i w różnych call centrach namawiać "zachodnich" do nabywania bawełnianych skarpet a jednocześnie nie drażnić Rosjan pobrzękiwaniem szabelką i strojeniem się w szaty "lokalnego mocarstwa". W sprawie Gruzji właśnie milczeć należało, bo nie dość, że Polska nie ma w tym kraju żadnych realnych interesów, to na dodatek nie ma i ngdy nie miała jakiegokolwiek wpływu na tamtejsze wydarzenia. Ale nie. Trzeba się tam było władować, żeby sobie Ruscy przypadkiem nie pomyśleli, że mogą prowadzić jakieś zwycięskie wojny. Co to to nie! Polscy politycy, szybując na drzwiach od stodoły, podtrzymywanych od dołu przez Najświętszą Panienkę dadzą odpór krwawemu kacapowi.

Tyle że skończyło się tak jak zawsze. Car załatwił to państweko w parę dni rozwalając cały dostarczony mu zachodni sprzęt, ówczesny gruziński prezydent nawiał na Zachód i stamtąd od czasu do czasu coś szczeka a Gruzini grzecznie starają się o członkostwo w Unii Euroazjatyckiej. I jak? Może jednak należało milczeć?

A przedtem fochy w sprawie przedłużenia rurociągu jamalskiego, dzięki czemu Polska straciła kasę za opłaty tranzytowe i rurociągowego "zakładnika" na swoim terytorium, zyskując za to Nord Stream tuż pod swoim bokiem, z którego nie ma złamanego grosza a w przypadku jakiejś awarii przepiękną katastrofę ekologiczną tuż u swoich wybrzeży.

Albo kolejny cierń wetknięty w tyłek niedźwiedzia. Sławetna antyrakietowa tarcza. Nic to, że nie miała nic wspólnego z obroną polskiego terytorium, bo w założeniu mmiała bronić USA przed rakietami jakiegoś Kim-Dzonga, a między wierszami pewnie też innych... euroazjatyckich państw. Nic to, że w ten sposób Wielki Brat zamierzał nieco ominąć międzynarodowe porozumienia o systemach antyrakietowcych. Ważne, że Kreml się wściekł, ale nic nie mógł zrobić a z "NAMI" liczy się ho ho, sam amerykański prezydent i Senat!

I na koniec, jako wisienka na torcie małpi skok do ukraińskiej wanny. A tam też trzeba było trzymać mordę w kubeł, bo prawo do współdecydowania o Ukrainie Polska utraciła ponad 300 lat temu, w Perejasławiu. Gdyby przed tamtymi wydarzeniami Polacy nie strugali koloniatorów i zamiast "rozganiać chamów batogami" dogadali się z przodkami dzisiejszych Ukraińców, to dzisiaj może nie byliby małpami z niemieckich montowni.

Ale są. I dlatego należało milczeć i dobrze żyć ze wszystkimi. Mogli przez pół wieku Finowie? Jakoś mogli. Źle na tym wyszli? Całkiem dobrze. Stroili fochy po 1989? Nie stroili, a przecież stracili Wyborg i Karelię w niesprawiedliwej wojnie. Tyle że znali i znają swoje miejsce i dlatego nikt nigdy nie ćwiczył ataku jądrowego na Helsinki.

Czmychnąć na czas, by móc jeszcze raz :)
A tu do posłuchania :) www.youtube.com/watch?v=_-clFZ...

Informacje
Stopień: Wykładowca
Dołączył: 9 kwietnia 2009
Ostatnia wizyta: 14 grudnia 2015 22:56:38
Liczba wpisów: 1 143
[0,26% wszystkich postów / 0,19 postów dziennie]
Punkty respektu: 0

Na silniku Yet Another Forum.net wer. 1.9.1.8 (NET v2.0) - 2008-03-29
Copyright © 2003-2008 Yet Another Forum.net. All rights reserved.
Czas generowania strony: 2,536 sek.

ftlglyuj
wlyekfmx
moiypxuc
Portfel StockWatch
Data startu Różnica Wartość
Portfel 4 fazy rynku
01-01-2017 +75 454,67 zł +377,27% 95 454,67 zł
Portfel Dywidendowy
03-04-2020 +60 637,62 zł 254,44% 125 556,00 zł
Portfel ETF
01-12-2023 +4 212,35 zł 20,98% 24 333,09 zł
aebzgzsl
nlzbnfxn
cookie-monstah

Serwis wykorzystuje ciasteczka w celu ułatwienia korzystania i realizacji niektórych funkcjonalności takich jak automatyczne logowanie powracającego użytkownika czy odbieranie statystycznych o oglądalności. Użytkownik może wyłączyć w swojej przeglądarce internetowej opcję przyjmowania ciasteczek, lub dostosować ich ustawienia.

Dostosuj   Ukryj komunikat