buldi napisał(a):
Najlepsze jest to, że u nas się nic nie zmieniło i wbrew logice to właśnie może być ten nasz atrybut który sprawia że jesteśmy kryzysoodporni.
Dla nas to żadne nowum. Poza paroma uprzywilejowanymi grupami społecznymi dla wiekszości Polaków kryzys trwa nieprzerwanie od dziesiątków lat.
Zależy jak na to spojrzeć. Sam siebie złapałem na tym, że w gruncie rzeczy kryzys jest ale go nie ma, chociaż zależy gdzie spojrzeć. Za przykład podam rozmowę, którą odbyłem kilka tygodni temu z osobą, która siedzi w przemyśle motoryzacyjnym. I otóż dowiedziałem się, że ciężko jest sprzedać samochody do 60-70 tysięcy. Trzeba robić upusty, które są niczym innym jak schodzeniem z marży. Plus fajnie dorzucić jakieś opony czy inne duperele. Taki klient jest zadowolony, bo”dostał”dużo gratisów ale roboty aby sprzedać taki samochód jest co niemiara. Natomiast nie ma większego problemu ze sprzedażą samochodów od 100 w górę. I to naprawdę ładnie wypasione modele są w cenie. Co ciekawe rzadko kiedy takie samochody, w przypadku tej marki, są kupowane za pomocą kredytu czy leasingu. Większość sprzedaży to gotówka. Ale to i tak nic,bo dowiedziałem się także, że nie narzeka też pewna niemiecka marka. A tam nowe samochody chodzą w cenach od 150 tysięcy w górę. Nic tylko się cieszyć. Do tego jak dodamy całkiem pokaźną ilość vanów które do tanich samochodów nie należą, a bardzo często można je spotkać na ulicy, to kurcze źle nie jest.
Serducho rośnie.
Benzyna droga, ropa jeszcze droższa. Logika by wskazywała, że ludzie będą mniej jeździć samochodami. Do i z pracy mijam coś koło 7 stacji. Zdarzyło mi się na nich tankować gdy wracałem do domu i bez stania w kolejce krótkiej ale zawsze się nie obeszło. Stacje Tesco czy Auchan też nie widziałem przesadnie pustych.
Okres przed świąteczny pomijam, ale pełne parkingi przed marketami są w zasadzie normą. Sam robię zakupy w nocy,bo szybciej i sprawniej to idzie niż czekanie w kolejce do kasy. Kolejki, kolejki.
To są moje pobieżne obserwacje, które pokazują, że jak kryzys jest to.... no właśnie. Ale gdy rozejrzeć się dookoła to pełno lokali do wynajęcia, w których nie tak dawno jakaś inicjatywa prywatna była. Wyprzedaże, czy obniżka cen spowodowana likwidacją to w sumie norma. W takiej skali nigdy tego nie widziałem.
Tak więc jak ktoś chce widzieć kryzys to go dostrzeże. A gdy ktoś chce zobaczyć zgoła odmienną rzeczywistość to też bez problemu znajdzie ku temu przykłady.
Moja diagnoza jest taka. Ludzi mało interesuje „jakiś”kryzys. W czasie gdy drogi zawsze były w fatalnym stanie, benzyna droga a większość czasu pracowało się na czarno, to gdzie ten kryzys ma być widoczny? Szara strefa jest tak wielka, że zaczynam się zastanawiać czy aby państwo w ogóle ma sens skoro sobie z tym nie radzi. Szarej strefy kryzys nie dotknie a to chyba większość narodu stąd ta bierność społeczeństwa na to co się dzieje. 20 gr więcej na litrze ropy od stycznia? Wrażenia to nie robi. To tylko przykład, ale zastanawiam się co mogłoby na tym narodzie zrobić wrażenie aby powiedziało stop? Wprowadzono by opłaty za chodzenie chodnikami to i to by przeszło bez większego zgrzytu!?